Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kamiński traci swoje ukochane dziecko. Kim jest nowy szef CBA?

Były szef CBA Ernest Bejda i minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński Były szef CBA Ernest Bejda i minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Podobno Mariusz Kamiński walczył do końca, ale nie udało mu się obronić najbliższego współpracownika. Wraz z odejściem Ernesta Bejdy z CBA maleją wpływy „super-Maria” w służbie, którą razem zakładali. A nowy szef ściąga na nią nowe kłopoty.

Było ich czterech: Kamiński, Wąsik, Bejda i Bożek. Pierwszy wnosił polityczne doświadczenie i zaufanie Jarosława Kaczyńskiego, drugi specyficznie pojęty rewolucyjny żar, trzeci prawniczą wiedzę (jaka by nie była), a czwarty jako jedyny z nich miał doświadczenie w służbach specjalnych. Razem w 2006 r. zakładali Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Czytaj też: Tak się bawi CBA

Superpiątka się wykrusza

Objęli w nim najważniejsze stanowiska – Kamiński został szefem, Wąsik z Bejdą jego zastępcami, a Bożek szefem zarządu operacji regionalnych, jednego z najważniejszych w strukturze CBA. Do pomocy w roli superagenta wzięli Tomasza Kaczmarka, byłego policjanta.

Po wydarzeniach z ostatnich dni trzyma się jedynie pierwsza dwójka. Bożek poszedł w odstawkę i popadł w niełaskę, gdy wyszło na jaw, że tuż przed wybuchem afery podsłuchowej próbował namówić dawnego kolegę z ABW na rozmowę z Markiem Falentą. Kaczmarek wypadł z orbity już wcześniej, gdy jako poseł PiS groził ówczesnemu mężowi swej obecnej żony. Ostatnio podpadł już na całej linii, gdy przed kamerami TVN24 przyznał, że podczas słynnej operacji przeciwko Jolancie i Aleksandrowi Kwaśniewskim Wąsik nakazał mu fabrykować dowody.

Czytaj też: PiS wygraża swoim działaczom

Ratowali Bejdę?

Teraz odpadł Bejda, który zapłacił głową nie tylko za ostatnie wpadki CBA, ale – jak można usłyszeć – także m.in. za niedawne zainteresowanie działalnością wpływowego posła PiS Marka Suskiego (chodzi o zbiórkę na pomnik Kaczyńskich w Radomiu). Na sejmowych korytarzach można usłyszeć, że o ile wcześniejsza zmiana szefa ABW dokonywała się przy aprobacie Kamińskiego, o tyle w obronie Bejdy walczył jak lew. Podobno jeszcze w środę, czyli w dniu, w którym los szefa CBA został przesądzony, obaj liczyli na przedłużenie czteroletniej kadencji.

Jedna z teorii głosi, że zarówno wejście do gabinetu szefa NIK, mieszkań jego dzieci, jak i zatrzymanie „agenta Tomka” miały być częścią operacji ratowania Bejdy przed rozstaniem z CBA. Ich medialny odbiór jako wewnątrzpartyjnej dintojry szybko jednak storpedował ten plan. Tak w grze jako jedyni z dawnej superpiątki pozostali już tylko Kamiński i Wąsik, czyli szef i wiceszef MSWiA. Co dla nich jeszcze gorsze, wiele wskazuje, że tracą wpływy na rzecz ludzi Ziobry. Dla Kamińskiego to na pewno gorzka pigułka.

Czytaj też: PiS broni Kamińskiego. Nocna debata w Sejmie

Był w domu Barbary Blidy

Na miejsce Bejdy przychodzi Andrzej Stróżny, którego trudno uznać za człowieka Kamińskiego, choć nie da się też powiedzieć, żeby był z zupełnie innej planety. Na pewno to kolejny przykład szybkich karier w służbach PiS. Jeszcze niespełna cztery lata temu, wiosną 2016 r., był kapitanem, nowo mianowanym na stanowisko szefa katowickiej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Dziś jest już pułkownikiem. Do agencji trafił z policji w 2006 r., czyli za pierwszych rządów PiS. Mimo że był zaledwie starszym aspirantem w katowickim garnizonie, co było odpowiednikiem chorążego w ABW, od razu został p.o. zastępcy szefa departamentu postępowania karnych agencji. Potem awansował na stanowisko szefa departamentu przeciwdziałania korupcji i zwalczania przestępczości zorganizowanej.

Błyskawicznej kariery nie zawdzięcza jednak Kamińskiemu czy jego współpracownikom, ale Ziobrze, a precyzyjniej – Grzegorzowi Ocieczkowi, jednemu z jego najbardziej zaufanych ludzi. To właśnie on ściągnął go do ABW i mianował swoim zastępcą w departamencie postępowań karnych. To również Ocieczek sprowadził na niego kłopoty, gdy 25 kwietnia 2007 r. zabrał go do domu Barbary Blidy w Siemianowicach Śląskich tuż po tym, gdy była polityk SLD popełniła samobójstwo podczas akcji ABW.

Czytaj też: Paragraf się znajdzie. CBA szuka haków na Grodzkiego

Ziobryści biorą CBA?

Stróżny składał w tej sprawie zeznania przed sejmową komisją śledczą, która badała kulisy tragedii. Twierdził, że znalazł się tam niejako przypadkowo, tylko dlatego, że od poprzedniego dnia był w Katowicach ze względu na urodziny córki. Ale według komisji było inaczej – przyjechał pod pretekstem urodzin, by razem z Ocieczkiem „zostać w Katowicach dla zdyskontowania »sukcesu« w postaci zatrzymania członków grupy przestępczej w biznesie węglowym, czyli rozbicia »układu«”. Co więcej, możliwe, że Stróżny wprowadził komisję w błąd, mówiąc, że „wziął dzień wolnego”, by pojechać na Śląsk. ABW w piśmie przesłanym do komisji stwierdziła, że Stróżny nie brał urlopu, ale po prostu był nieobecny „z nieustalonego powodu”.

Żeby było ciekawiej, przejęcie obowiązków szefa CBA oznacza, że los znów zetknie go z Ocieczkiem, który jest wiceszefem biura. Trudno mieć więc wątpliwości, że to właśnie ziobryści będą teraz kierować tą służbą. Trudno też uwierzyć, że nowy szef ze względu na swoją przeszłość choćby w minimalnym stopniu poprawi wizerunek CBA. To, co biuro robi i co wokół niego się dzieje, dostarcza za to kolejnych argumentów na rzecz jego likwidacji w przyszłości.

Czytaj też: Z CBA zniknęły miliony złotych

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną