Tylu działaczy ma partia Jarosława Kaczyńskiego. Od wygranych wyborów w 2015 r. PiS urósł o ponad 10 tys. członków. W tym samym czasie struktury PO skurczyły się z 17 do ok. 10 tys. osób. PiS jest najliczniejszy na Mazowszu (5,8 tys. członków) oraz w trzech regionach, w których ma najlepsze wyniki wyborcze. To Podkarpacie (4,2 tys.), Małopolska (3,9 tys.) oraz Lubelszczyzna (3,4 tys.). Najmniej działaczy ma w woj. lubuskim – 700; to jedyne województwo, w którym od 7 lat partia się nie rozrosła. Zaskakująco słabe są też struktury na Podlasiu (1,1 tys.), gdzie od lat trwa konflikt między lokalnymi liderami, a ostatnio legitymację rzuciło ok. 100 działaczy, z których część zasiliła Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry.
Z danych udostępnionych POLITYCE przez PiS wynika, że partia w ciągu ostatnich 7 lat zrobiła się jeszcze bardziej męska – mężczyźni stanowią 69 proc. członków. PiS się też znacznie postarzał – tylko 4 proc. działaczy jest przed trzydziestką, prawie 60 proc. – po pięćdziesiątce.
Gdy PiS pierwszy raz obejmował władzę w 2005 r., partia liczyła ledwie 10 tys. członków. Ambicją długoletniego szefa struktur Joachima Brudzińskiego i jego następcy Krzysztofa Sobolewskiego było zbudowanie partii masowej. Bo im więcej ludzi, tym łatwiej zorganizować wiece, konwencje, rozklejać plakaty, rozdawać ulotki i rozwieszać banery. Ponad 40 tys. zmobilizowanych działaczy będzie atutem PiS w prezydenckim starciu z Platformą, która poza wielkimi miastami jest praktycznie w zaniku. W wyborach prezydenckich może być zatem podobnie jak w ostatnich kampaniach, gdy z tzw. prowincji płynęły sygnały, że kandydaci opozycyjni są niewidoczni, a na co drugim płocie wiszą pisowskie banery. Do standardów niemieckich partii Kaczyńskiego jest jednak wciąż bardzo daleko – CDU liczy ponad 400 tys.