Podczas puckich uroczystości z okazji 100. rocznicy zaślubin Polski z morzem prezydenta Andrzeja Dudę spotkał afront. Nie wszyscy obecni uznali w nim uosobienie i reprezentanta państwa. W sumie potraktowali go tak, jak on traktuje samego siebie – bez szacunku wobec tego, co sobą formalnie reprezentuje. W obronie prezydenckiego majestatu stanęła partia rządząca, rzucając do walki swojego rzecznika, a ściślej mówiąc, zastępcę rzecznika. Może uznali, że dla takiego prezydenta to wystarczy. A Radosław Fogiel pokazał, co potrafi.
Po pierwsze, na błyskawicznie zorganizowanej konferencji prasowej, pokazując zdjęcia pikietujących, dowodził, że „mamy do czynienia ze zorganizowaną akcją hejtu przeciwko prezydentowi Andrzejowi Dudzie”. „To nie jest spontaniczny sprzeciw, to jest wyreżyserowana obecność tej samej grupki osób”. Słowem, gdyby okoliczni mieszkańcy spontanicznie zwymyślali i wygwizdali prezydenta, nie byłoby o co kruszyć kopii – mieliby prawo, a może nawet i rację. Ale przyjezdnym nie wolno, bo się przedtem zorganizowali. Kiedy Jarosław Kaczyński z partyjnymi kolegami palili w stolicy kukłę ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy, też byli zorganizowani. Choć, fakt, nie wszyscy byli przyjezdnymi.
Po drugie, rzecznik Fogiel, niechcący chyba i plącząc się w słowach, zapowiedział: „Widzimy już, i to nie jest pierwszy przykład, że nadchodząca kampania prezydencka wydaje się, że będzie kampanią dość brutalną, niepozbawioną nieczystych zagrywek i w jakiejś mierze opartą na hejcie, fake newsach”. Z pewnością wie, co mówi. Jego partia z budżetu państwa da 2 mld zł na wsparcie TVP Jacka Kurskiego i coraz rzadziej słuchanego Radia Polskiego. A może jednak nie wie, co mówi? „W tworzonym sztabie prezydenta Andrzeja Dudy powołamy specjalną komórkę, która będzie zajmowała się prostowaniem nieprawdziwych informacji, walką z fake newsami, będzie komórką, która będzie odkłamywać dezinformację płynącą z dowolnego kierunku”.