Gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Tak jest także w tym przypadku, choć do pieniędzy należałoby dopisać wiarygodność. Wątek willi Kwaśniewskich w Kazimierzu Dolnym trafia do mediów od prawie 15 lat, tym razem przez byłego agenta CBA, który zyskał popularność najpierw jako frontman służb, a potem jako poseł PiS.
Jak to się zdarza na karuzeli pisowskich karier – czasem się z niej wypada. A upadki bolą. Tomasz Kaczmarek żyje już z daleka od polityki. Prowadzi z żoną stowarzyszenie wspierające osoby starsze i dotknięte chorobą Alzheimera. Prokuratura twierdzi, że to przykrywka, a były agent w rzeczywistości zajmuje się praniem brudnych pieniędzy. On sam zaprzecza.
Kulisy operacji agenta Tomka
Nie wnikając w motywacje Tomasza Kaczmarka – fakty są takie, że zaczął mówić, i to dużo. „Superwizjer” TVN dotarł do materiału CBA, w którym agent wyznaje: „miałem jedynie wytworzyć przeświadczenie, że dom w Kazimierzu Dolnym należy do Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich”. Dziennikarzom opowiedział o kulisach operacji wymierzonej w Kwaśniewskich.
Cofnijmy się nieco w czasie. We wrześniu 2006 r. spotkali się były premier Józef Oleksy i znany biznesmen Aleksander Guzowaty. Treść rozmowy ujawnili nielojalni ochroniarze przedsiębiorcy. Wątek willi tutaj pojawia się po raz pierwszy. Oleksy oświadczył: Kwaśniewscy „kupili przecież w Kazimierzu całe wzgórze. (...) Też nie wiem, na kogo, bo nie na siebie. (...) Żeby się nie wiem jak naharował, to nie uzbiera tyle, ile potrzebuje na wylegitymizowanie tego. Oluś zawsze był krętaczem”.
Oleksy wycofał się z tych słów i za nie przeprosił. Ale spekulacje nie ustały. W 2006 r. PiS powołał Centralne Biuro Antykorupcyjne. Mariusz Kamiński, spiritus movens przedsięwzięcia, oraz Michał Wójcik skorzystali z okazji i chcieli szybko się wykazać. Polecili więc swym agentom zbadać sprawę Kwaśniewskich. Środki przeznaczone na operację były wręcz niespotykane jak na możliwości polskich służb. Z kolei Kwaśniewscy w retoryce braci Kaczyńskich to był rdzeń postkomunistycznego układu polityczno-biznesowego trzymającego władzę. PiS wykorzystał ich m.in. jako negatywnych bohaterów spotu w 2007 r.
Niejedna nieudana prowokacja
Zdaniem CBA Kwaśniewscy kupili dom od Marii J. na „słupa” – Marka Michałowskiego, wówczas szefa Budimexu. Nie chwalili się zakupem, żeby nie ujawniać, skąd wzięli pieniądze. Kwaśniewscy zaś wyjaśniali, że przyjaźnili się z Marią J. Zgodnie z tą wersją zdarzeń pierwsza dama pomogła znaleźć Marii kupca willi (właśnie Michałowskiego), gdy ta rozstała się z partnerem. Michałowski traktował zakup jak inwestycję i rzadko bywał w domu, co utwierdziło CBA w przekonaniu, że transakcja była fałszywa. Dowody na rzecz takiej hipotezy miał zgromadzić agent Tomek dzięki znajomości z Janem, synem Marii J.
Agent odbył wiele spotkań i wziął udział w licznych libacjach alkoholowych. Ale żadnych dowodów nie znalazł. Namówił CBA na zakup kontrolowany. Zysk z nieruchomości miał trafić do Kwaśniewskich, a oni sami – do aresztu. Rodzina J. miała pośredniczyć w tej transakcji, a CBA wymyśliło, że połowę kwoty przekaże w gotówce (to z tego czasu pochodzą słynne zdjęcia agenta z gołym torsem, ślęczącego nad walizką pieniędzy). Akcję przerwano. Janowi J. przedstawiono zarzuty uczestnictwa w zorganizowanej grupie przestępczej i prania pieniędzy (potem je wycofano).
Sprawa ta – podobnie jak afera gruntowa – była kompromitująca dla służb Kamińskiego. CBA kupiło wart 3 mln zł dom i niczego nie wykryło, nie postawiło zarzutów, nie doprowadziło Kwaśniewskich przed oblicze prokuratury nawet w charakterze świadków. Co więcej, zdaniem prokuratury Kamiński poświadczył nieprawdę we wnioskach z prośbą o podsłuchiwanie Jolanty Kwaśniewskiej. Przypomnijmy: agenci w rozmowach byłej pierwszej damy z Marią J. coś usłyszeli: padły słowa o zakupie „butów w rozmiarze europejskim i amerykańskim”. CBA buty wzięło za dom, a rozmiary za walutę. Sama Kwaśniewska zbywa te spekulacje. Od lat żartuje, że jest podsłuchiwana, więc mówi przez telefon różne głupoty.
Taśmy Kwaśniewskich: nikt nawet nie przeklina
Agent Tomek zadał teraz Kamińskiemu i Wąsikowi dotkliwy cios. Mowa bowiem nie o zdradzie zwykłego funkcjonariusza, a funkcjonariusza o specjalnym statusie. A to może drogo kosztować nie tyle wymienionych wyżej polityków, którzy w układance Kaczyńskiego mają status „świętych”, ile kierowane dziś przez Ernesta Bejdę CBA. Służba przechodziła już trudne chwile, oskarżana o działanie z politycznego nadania. Ostatnio musiała się zmierzyć ze sprawą swojej pracownicy, która wyprowadziła z kasy ok. 5 mln zł. Zeznania Tomasza Kaczmarka mogłyby obniżyć wiarygodność CBA już do zera.
Dlatego biuro zareagowało i opublikowało materiały dotyczące willi. Dowiedzieliśmy się, że Kwaśniewska i Maria J. rozmawiały o... ptasiej grypie (2007), sterylizacji psów czy bigosie na święta. Nikt tu nawet nie przeklina. Owszem, z nagrań wynika, że Kwaśniewscy często przebywali w Kazimierzu (panie rozmawiały o tym, z której oferty telewizji cyfrowej skorzystać), ale żadne nie potwierdza tez CBA.
Biuro nawet się nie zastanawiało, skąd Kwaśniewscy wzięliby pieniądze na posiadłość. Rzuca się w oczy nieudolność agentów: zaangażowanych w szeroko zakrojoną i kosztowną operację, ale nieumiejących wykazać, gdzie właściwie popełniono przestępstwo. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nawet gdyby służby wpadły w jakiejkolwiek sprawie na ciekawy trop, prawdopodobnie same by ją położyły. Przez pośpiech i żądzę politycznej zemsty.