Kraj

Kamiński powinien stracić stanowisko. Tego wymaga racja stanu

Mariusz Kamiński i Jarosław Kaczyński w Sejmie Mariusz Kamiński i Jarosław Kaczyński w Sejmie Michał Dyjuk / Forum
PiS obronił swojego superministra, co wynikało z arytmetyki sejmowej, ale nie potrafił uzasadnić, dlaczego to właśnie Mariusz Kamiński ma być szefem służb specjalnych, policji i nawet strażaków.

Od lat trwa obrona Kamińskiego, chociaż przychodzi to coraz trudniej. Mario, jak nazywają go znajomi, nie ułatwia partii zadania, ale wciąż cieszy się zaufaniem prezesa Kaczyńskiego i to wystarczy, aby pełnił w rządzie swoje funkcje.

To na jego miarę skrojono przed laty Centralne Biuro Antykorupcyjne, co okazało się niebezpieczną zabawką w rękach dorosłego mężczyzny, ale zachowującego się jak niesforny dzieciak. Wszyscy pamiętamy pełne emfazy wystąpienia publiczne Mariusza Kamińskiego, kiedy ogłaszał światu sukcesy CBA, które niebawem okazywały się klęskami. Sprawa dr. G., posłanki Sawickiej, Weroniki Marczuk, Andrzeja Leppera i afery gruntowej, rzekomej willi Kwaśniewskich – długa jest lista kompromitujących akcji Kamińskiego i jego podwładnych.

Prezydent uznał go za przestępcę

Od 2015 r. nie powinien pełnić rządowych funkcji przez 10 lat, bo tak orzekł wtedy sąd. Kamińskiego skazano wówczas na trzy lata pozbawienia wolności za przekroczenie uprawnień podczas operacji dotyczącej afery gruntowej. Wyrok był nieprawomocny, ale nigdy nie doszło do rozprawy apelacyjnej, gdyż Andrzej Duda ułaskawił Kamińskiego, Wąsika i dwóch funkcjonariuszy CBA. Tym samym prezydent osobiście uznał Kamińskiego i innych za przestępców, bo głowa państwa może ułaskawiać wyłącznie osoby winne. No i doszło to tego, że na czele resortu mającego ściągać przestępców stoi człowiek ułaskawiony za przestępstwo.

Powodem wniosku o dymisję Mariusza Kamińskiego był reportaż w telewizji TVN 24, gdzie były agent CBA, słynny Tomasz Kaczmarek, oskarżył swoich szefów, Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, o niedozwolone wpływanie na niego podczas operacji dotyczącej rzekomej willi Kwaśniewskich. Mieli go namawiać do manipulowania faktami i fałszowania dowodów. Wtedy się na to godził, dzisiaj protestuje.

Pozostawmy na boku powody, dla których agent Tomek oskarża swoich byłych przyjaciół. Skupmy się na faktach. Mariusz Kamiński spowodował, że ujawniono dowody w sprawie prowadzonej od 2007 r. aż do dzisiaj. Wynika z nich, że operację o kryptonimie „Krystyna” rozpoczęto w związku z ujawnioną przez media rozmową Józefa Oleksego z Aleksandrem Gudzowatym. Rozmowę prowadzoną podczas małej biesiady alkoholowej nagrali ochroniarze Gudzowatego. Oleksy snuł domysły dotyczące rzekomego nabycia przez Jolantę i Aleksandra Kwaśniewskich willi w Kazimierzu.

Czytaj też: Skruszony agent sypie wspólników

Minister ujawnia dane wrażliwe

CBA uznało, że łatwo będzie udowodnić byłej parze prezydenckiej ukrywanie źródeł dochodu i unikanie płacenia podatków. I z całym rozmachem, przy użyciu wszelkich dostępnych środków i góry pieniędzy CBA przystąpiło do akcji, wyręczając Urząd Kontroli Skarbowej, gdyż to ta instytucja była władna sprawdzić wiarygodność zeznań podatkowych państwa Kwaśniewskich.

Nie udowodniono nic. Sprawę przeciwko Kwaśniewskim prokuratura umorzyła (po powrocie Kamińskiego na stanowisko rządowe ponownie wznowiła, ale do dzisiaj niczego nie wykryła). Zarzuty przekroczenia uprawnień postawiono natomiast agentowi Tomkowi. Próbowano postawić je także Kamińskiemu, ale Sejm nie zgodził się na pozbawienie go immunitetu.

Mariusz Kamiński powinien stracić stanowisko oberministra za sposób prowadzenia operacji „Krystyna”, ale też za ujawnienie materiałów zgromadzonych w tej sprawie. Rzucono publiczności dla uciechy dowody bez żadnej selekcji i narażono dobra osobiste wielu osób, ujawniając dotyczące ich dane wrażliwe o chorobach, słabościach i relacjach niemających nic wspólnego z rzekomym praniem brudnych pieniędzy.

Czytaj też: Wszystkie twarze Mariusza Kamińskiego

Kto szantażuje ministra?

Gdyby metodę zastosowaną wobec Kwaśniewskich przełożyć na samego Kamińskiego, to on także powinien być obiektem rozpracowania przez służby specjalne. Wystarczyłby pierwszy z brzegu powód – jego oświadczenie majątkowe. Od pięciu lat zarabia ok. 20 tys. zł miesięcznie, a nie posiada oszczędności, nie wykazuje majątku, nie ma nawet samochodu. Na co więc wydaje zarobione pieniądze? Może jest szantażowany przez mafię albo obce służby? Trzeba objąć go kontrolą operacyjną, a potem materiały z tej kontroli ujawnić publicznie. Nie wiemy, czego dowiedzielibyśmy się z podsłuchanych rozmów ministra, ale być może wyjaśniono by wreszcie szczegóły jego słynnej swego czasu wędrówki po dywanie na czworakach i całowania się z psem rasy bokser. Czy była to operacja specjalna, czy też zwykły ochlaj?

Partyjni kompani Kamińskiego zamiast bronić super-Maria jak reduty, powinni zadbać, aby na czele polskich służb specjalnych stanął ktoś bez etykiety przestępcy i do tego niewykorzystujący podległych sobie agentów do rozprawiania się z politycznymi przeciwnikami ministra i jego obozu. Dlaczego? Bo tego wymaga racja stanu obowiązująca w państwie prawa.

Czytaj też: Kamiński wprowadza drakońskie przepisy antykorupcyjne

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną