W działaniach operacyjnych CBA przeciwko małżeństwu Kwaśniewskich szczególnie bulwersująca jest rola alkoholu. Z zeznań „skruszonego” agenta Tomasza Kaczmarka wynika, że była to rola kierownicza, gdyż wiceszef CBA Maciej Wąsik i szef CBA Mariusz Kamiński polecenia dotyczące akcji „Krystyna” wydawali mu „podczas wspólnych imprez pod wpływem upojenia alkoholowego”. Jak twierdzi agent Tomek, na skutek poleceń upojonych szefów CBA zgodził się wytwarzać fałszywe, jak sam przyznaje, przeświadczenie, że dom w Kazimierzu Dolnym należy do Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. „Kłamałem, bo na mnie naciskali” – wyznaje.
Na fakt spożywania przez Wąsika, Kamińskiego i Kaczmarka alkoholu w celach operacyjnych wskazują niektóre zdjęcia z imprez. Oczywiście nie twierdzę, że to z powodu upojenia kierownictwa CBA operacja „Krystyna” okazała się kompromitacją. Być może alkohol był do tej operacji konieczny. Może gdyby go nie spożywano, to do prowokacji wymierzonej w Kwaśniewskich w ogóle nie mogłoby dojść, bo na trzeźwo Wąsik z Kamińskim nie byliby w stanie jej wymyślić. Zdaniem specjalistów wymyślenie i przeprowadzenie takiej operacji w warunkach absolutnej trzeźwości jest raczej mało prawdopodobne.
Można Wąsika i Kamińskiego lubić, a nawet podziwiać, ale trudno pochwalać to, że mogli prowadzić CBA w stanie nietrzeźwym. Rozumiem, że praca operacyjna to nie zabawa, tylko twarda, męska przygoda, i że niektórych poleceń nie da się na trzeźwo wydać, ale jeśli się napili, powinni odpocząć, a nie brać się do kierowania, bo wiadomo, do czego kierowanie „na podwójnym gazie” prowadzi. A ponieważ nieudana akcja „Krystyna” była najdroższą operacją w historii CBA, uważam, że mamy prawo wiedzieć, co Wąsik, Kamiński i Kaczmarek konkretnie pili, czym zakąszali i kto za to płacił.