Kraj

Zemsta na salonie

Zemsta Kaczyńskiego na salonie

We własnych oczach Kaczyński był i jest zwolennikiem istniejącego ustroju oraz istniejących instytucji. We własnych oczach Kaczyński był i jest zwolennikiem istniejącego ustroju oraz istniejących instytucji. Max Skorwider
Na rządy Kaczyńskiego liberałowie ­zareagowali fałszywą diagnozą. Zamiast bić PiS za zbrodnie realne, sięgnęli po „autorytaryzm”, „faszyzm”, „koniec demokracji”. Dziś, po czterech latach, stoją bezradni. PiS znowu wygrał, zaś oni stali się specjalistami od zamachów, których nigdy nie było.
Kaczyński gwałci reguły gry, ale nie po to, aby wywrócić stolik, ale by wygrać.Jerzy Dudek/Forum Kaczyński gwałci reguły gry, ale nie po to, aby wywrócić stolik, ale by wygrać.

Liberalne elity mają pretensję do społeczeństwa, że popadło w otępienie, że biernie patrzy na demontaż demokracji. Niesłusznie. Społeczeństwo widzi, że Kaczyński robi coś niezwykłego, że włamuje się do kolejnych instytucji. Ale nie wie, co o tym myśleć. Czy to sprawa groźna, czy zwykła awantura. Liberalnej opinii nie potraktowało poważnie, czemu trudno się dziwić. Przecież po każdym włamaniu liberałowie krzyczeli, że PiS nie tylko się włamał, ale też zabił. Ludzie łapali się za głowy. Skoro zabił, gdzie są trupy? Liberałowie mówili: Kaczyński zabił demokrację. Gdzie jednak odwołane albo sfałszowane wybory? Krytycy PiS mówili: Kaczyński pogrzebał państwo prawa. Ale gdzie są sfingowane procesy, gdzie wyroki na niewinnych?

Pierwsze reakcje liberałów były dopuszczalne. Ciosy w Trybunał Konstytucyjny, a potem w Sąd Najwyższy wywołały oczywiste oburzenie. Ale do oburzenia szybko dołączył strach. A ten drugi nie był już oczywisty. Bo nie brał się z opisu drastycznych faktów, ale z ich drastycznej interpretacji. Z hipotezy, że Kaczyński łamie reguły, bo chce wywrócić stolik. Że ma plan zmiany ustroju.

Liberałowie powiedzą, że mieli prawo do takich podejrzeń. Że po katastrofie smoleńskiej Kaczyński ujawnił oblicze szaleńca. Nie brzmi to jednak przekonująco. Uderzenie smoleńską kartą było szokiem na początku. Potem wyszło na jaw, że to nie szaleństwo, ale polityczna metoda. Bezczelna, niemniej skuteczna. Kaczyński sięgał po Macierewicza w rytm bieżących potrzeb, kiedy chciał wzmocnić swoją pozycję albo szarpnąć partię za cugle. Dość powiedzieć, że w czasie kampanii w 2015 r. wszyscy tę zależność widzieli.

Jednak po zwycięstwie lęki przed nieobliczalnością Kaczyńskiego wróciły. Kolejne uderzenia w Trybunał, w Sąd Najwyższy, w administrację sądów uznano za zapowiedź czynów radykalnych.

Polityka 6.2020 (3247) z dnia 04.02.2020; Ogląd i pogląd; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Zemsta na salonie"
Reklama