Podczas górniczej fety pod sztandarem Karczmy Piwnej Regionu Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności, która zwieńczała barbórkowe świętowania rozpoczęte na początku grudnia minionego dopiero co roku, w katowickim Spodku wzięto w ramiona dwóch najważniejszych Gwarków Rzeczpospolitej. Tak wdzięcznie i z przyrodzoną gracją powitał ich Dominik Kolorz, związkowy lider. Pierwszy Gwarek to prezydent Andrzej Duda, drugi to premier Mateusz Morawiecki. Trzecie miejsce na węglowym pudle pozostało puste.
Górnictwo zwija się po cichu
To prawda, że wśród mniej więcej 1300 gości dominowały czarne hajerskie mundury. Ale o węglu było cicho i sza. Czyli stosownie do okoliczności. Górnictwo zwija się po cichu i spokojnie, nie stwarzając władzy problemów. Inaczej i nie tak spektakularnie jak sędziowie: parszywy, dokuczliwy wrzód na rządowym tyłku. Do tego rozlewający się obrzydliwie na tyłek Europy, obligując ją tym samym do szukania lekarza. Dermatologa – ale i psychiatry. Rokowania co do rozwoju choroby praworządności wydają się na tyle nieprzewidywalne, że właśnie sędziom pan prezydent poświęcił prawie cały spicz w skali forte fortissimo. To było już trzecie z rzędu, następujące dzień po dniu napiętnowanie „nadętej kasty” i deklarowanie determinacji w parciu do naprawy wymiaru sprawiedliwości. Miejsce kasty powinno być na śmietniku naszej historii.
Prezydent zaczął w czwartek w Opolu Lubelskim, gdzie zauważył, że „niektórym sędziom wydaje się, że są bogami”. Myślę, że mała litera „b” jest właściwa – wszak prezydent nie ośmieliłby się sądzić, że sędziowie oczekiwaliby dużej litery „B”. Kasta – i nic ponadto.
W piątek w Zwoleniu prezydent krzyczał do zebranego ludu o „huraganowych atakach na obecne władze!”. I o tym, że nie będą Nam tutaj w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy! Mniemam, że duża litera „N” będzie tą literą, którą prezydent miał na myśli. W akt przemowy pan prezydent zaangażował serce. A ja mu sekundowałem: nie będzie Niemiec pluł nam w twarz ni dzieci nam germanił...
Sędziowie do kąta
Dzień bez postawienia sędziów do kąta wydaje się dniem straconym, więc można było oczekiwać, że w sobotę w Katowicach także podzieli się z górnikami refleksją o tej naprawdę nielicznej grupie zawodowej, która nie chce naprawy sprawiedliwości i kraju. I choć uczestnicy patriotyczno-górniczej biesiady byli starannie dobrani, to znalazła się w Spodku, w morzu czarnych mundurów, biała bezczelna owca. Zabeczała, także forte: chcemy wolnych sądów!
Być może ten bek był kontrolowany, jak niegdyś okrzyki na cześć Gierka. Żeby można było podjąć rzuconą rękawicę i dać odpór. Prezydent bowiem ochoczo podjął i dał – prosząc Solidarność o pomoc we wsparciu Dzieła Naprawy Sądów (wielkie litery nie wymagają tu komentarza). Wprawdzie historyczne zawołanie „pomożecie?” nie padło, ale jego echa tłuką się gdzieś po Spodku.
Prezydent ciągnął: „Proszę was o wsparcie, bo sytuacja jest trudna. Oni mają swoje możliwości oddziaływania międzynarodowego, mają kolegów, swoich ludzi w trybunałach. Opowiadają różne bzdury, zaprzeczają prawdziwym, trudnym dla nich faktom, jak te nagrania, których można wysłuchać w internecie. Twierdzą, że ktoś chce zniszczyć wymiar sprawiedliwości w Polsce, a cały czas są wśród nich ludzie, którzy orzekali w stanie wojennym. (...) Tak jak udało nam się kiedyś pokonać komunę, tak wierzę, że uda się oczyścić do końca Nasz Polski Dom. Żeby był czysty, porządny, piękny. (...) Polska nie będzie normalnym państwem, jeżeli tego nie zrobimy. Jeżeli nie będzie normalnego, uczciwego, rzetelnego wymiaru sprawiedliwości, bo o to nam wszystkim chodzi”. Duże litery ważne – dla mnie i dla prezydenta. Mamy tylko na myśli inne środki czystości. I inną firmę sprzątającą.
Czytaj też: Senat za wyrzuceniem ustawy kagańcowej do kosza
Bruksela to nie Warszawa
Zapachniało „Kwiatami polskimi” – o ogrodniku, który je posadził, z przyczyn oczywistych nie wspomnę. A amfiteatr oszalał – tu spokojnie mogę powołać się na twórcę, ponieważ autorowi „Quo vadis” zależało na pokrzepianiu serc, także górniczych. W każdym razie brawom nie było końca. Prezydent mógł być pewny, że górnicza Solidarność, a przynajmniej zebrana w Spodku jej część – pomoże! Obroni rząd przed krnąbrnymi sędziami i Brukselą. Nie, nie – żadne międzynarodowe burdy! Nie należy oczekiwać, że górnicy z kilofami i płonącymi oponami pojawią się w stolicy UE! Bruksela to nie Warszawa – ale w kraju mogą pogrozić tym inkwizytorom z bożej łaski.
Wdzięczny Pierwszy Gwarek zaproponował, aby pierwsze w tym roku posiedzenie Komisji Krajowej NSZZ Solidarność odbyło się w Pałacu Prezydenckim.
Czytaj też: Sędziowie przeszli w milczeniu. To był marsz tysięcy tóg
O dobre imię Polski
Premier, Drugi Gwarek, także zasługuje na docenienie. Odwołał się do historii śląskiego regionu, który od 100 lat daje piękne świadectwo solidarności, wolności i odpowiedzialności. Polskości – po prostu. Wszak Polska jest sercem Europy. A Śląsk jest sercem Polski. Po prostu.
Premier także zauważył, że jest grupa osób, która kładzie się Rejtanem w obronie przywilejów wąskiej grupy sędziów. A są przecież w kraju sprawy ważniejsze: „Ja wolę, żebyśmy my kładli się Rejtanem w interesie wszystkich Polaków, interesie ludzi pracy, w interesie Solidarności”. Premier odniósł się do manipulacji historią uprawianą przez Rosję: „Mówimy temu stanowcze nie! Będziemy na całym świecie walczyć o dobre imię Polski. To nie tylko walka o przyszłość, o pamięć. Kto nie szanuje swoich przodków, swoich bohaterów, ten nie szanuje siebie i nie ma prawa do przyszłości”! Mniemam, że komisja powołana na rzecz patriotycznej oceny szacunku do przodków nie będzie jedynie prawa i sprawiedliwa, że zasiądą w niej także zwykli obywatele, ze swoimi własnymi losami.
Zapowiedź, że rządzącym nie ze wszystkimi będzie po drodze w marszu ku przyszłości, jest mocna. Premier wygłosił też apel, z którym akurat się zgadzam: „Nie damy się zastraszyć, sprowokować kłamstwom i bredniom, które płyną zza wschodniej granicy”!
Tak zaczęła się górnicza Karczma Piwna z dwoma grzybami wyłowionymi z czerwonego barszczu i wrzuconymi do śląskiego żuru. To się nawet nie gryzie. To nawet mogłoby być do strawienia, gdyby wrzucać je z troską. No i gdyby grzyby były jadalne.
Potem było golonko, piwo, były śpiewy. Dżentelmeni w takich sytuacjach o losach węgla nie rozmawiają, przy biesiadnym stole się nie fedruje. Spodek (oddany w 1971 r.) widział i słyszał wiele, szczególnie w latach 70. I wiele jeszcze zobaczy.
Czytaj też: Dlaczego jesteśmy zakładnikami węgla?