„Kandydatem Nowej Lewicy będzie ta osoba, którą konwencja zatwierdzi, ale ja mogę powiedzieć, kogo będę rekomendował zarządowi do zatwierdzenia. Zgłoszę kandydaturę pana Roberta Biedronia” – mówił dziś rano w Polsat News Włodzimierz Czarzasty. Konwencja Nowej Lewicy, którą tworzą SLD i Wiosna, ma się odbyć we wtorek.
Czytaj też: Wyborczy portret Polaków
Z ratusza do pałacu?
Kandydat lewicowy był właściwie ostatnią niewiadomą przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi, jeśli chodzi o ich głównych aktorów. O reelekcję walczył będzie Andrzej Duda, Koalicja Obywatelska wystawia Małgorzatę Kidawę-Błońską, a PSL-Kukiz’15 – Władysława Kosiniaka-Kamysza. Wiadomo, że do wyborów stanie także Szymon Hołownia, a z Konfederacji najprawdopodobniej wystartuje Krzysztof Bosak.
Biedroń od maja ubiegłego roku jest posłem do Parlamentu Europejskiego. W ubiegłorocznych eurowyborach zdobył ponad 96 tys. głosów. Zanim założył Wiosnę, był związany z SLD i Ruchem Palikota. Był także przez jedną kadencję prezydentem Słupska. Wiosna i SLD połączyły się pod szyldem Nowej Lewicy, poza tym ugrupowaniem pozostała Partia Razem Adriana Zandberga.
Czytaj też: Czy posłanki i posłowie młodego pokolenia rozruszają Sejm?
Żarciki prezydenckie lewicy
W ostatnich tygodniach obóz lewicy wysyłał różne sygnały w sprawie osób, które mogłyby wystartować w wyborach na prezydenta RP. Wiadomo, że żaden z trzech liderów (Czarzasty, Biedroń, Zandberg) nie palił się do kandydowania. Potem mówiło się o wystawieniu kobiety, ale był problem z rozpoznawalnością ewentualnej kandydatki.
W Nowy Rok zażartował sobie Krzysztof Śmiszek, poseł Wiosny i prywatnie partner Biedronia. Wypuścił tweeta z hasztagiem „#Śmiszek2020”. Napisał: „Życzę wszystkim dzisiaj dużo uśmiechu, bo jaki pierwszy dzień, taki cały nowy rok!”. Zretweetował to inny poseł Wiosny Krzysztof Gawkowski, dopisując: „No i jest News”. Tego tweeta z kolei podał dalej Biedroń, dodając: „Doczekaliśmy się!”. Rzeczniczka SLD Anna Maria Żukowska musiała potem prostować, że to tylko krotochwilny żart Śmiszka.
„Wybory mogłyby być szansą dla lewicy, gdyby jej kandydat/kandydatka uzyskała lepszy wynik niż koalicja w wyborach do Sejmu. Minimum przyzwoitości to dwucyfrowy rezultat. Jeśli przedstawiciel lewicy osiągnie w I turze poniżej 10 proc., to będzie to poważny cios dla prób odbudowy lewicowej formacji w Polsce. Być może dla koalicji w obecnej postaci – cios śmiertelny” – pisał wówczas na Polityka.pl Łukasz Lipiński.
Czytaj też: Wybory prezydenckie. Kto da radę Dudzie?