Źle czy dobrze zrobiłem?
Źle czy dobrze zrobiłem? Tusk o sobie w książce „Szczerze”
29 listopada 2014, sobota
Jest sobotnie andrzejkowe popołudnie. Na Parkowej, w premierowskiej willi, żegnamy się z Ewą Kopacz i ludźmi, którzy w ostatnich tygodniach pomagali mi w przygotowaniach do nowej roli. „Nie zapominaj o nas w tej Europie i niech ci za bardzo nie odbije” – pani premier w swoim stylu błogosławi na drogę. Ruszamy z Pawłem Grasiem na Okęcie. Już za dwa dni mam przejąć oficjalnie od Hermana Van Rompuya obowiązki przewodniczącego Rady Europejskiej. Wielki VIP-owski salon jest jak zwykle prawie zupełnie pusty, tylko jeden fotel zajęty przez samotnego starszego pana. Podchodzimy bliżej i nie wierzymy własnym oczom: Lech Wałęsa we własnej osobie! Wraca właśnie z kolejnego zagranicznego wykładu. Ściskamy się serdecznie, Wałęsa pyta, czy to już mój wylot do Brukseli. „Niech pan tam uważa, ja to się boję, że ta Unia to się chce podzielić, a Polaka wzięli, żeby było na kogo zwalić odpowiedzialność. I znowu będzie wina Tuska” – śmieje się serdecznie. W samolocie miła atmosfera, ludzie pozdrawiają, życzą powodzenia, tylko jedna pasażerka, wyraźnie zdenerwowana, mówi: „I co, zostawia nas pan z tym wszystkim samych”. Dręczy mnie ta myśl przez cały lot. Źle czy dobrze zrobiłem, decydując się na Brukselę? (…)
3 marca 2015, wtorek
Dziś zaczyna się kluczowa rozgrywka o utrzymanie sankcji przeciwko Rosji. Dostajemy sygnały, że Renzi i Hollande miękną. Potrzebna jest kontrakcja. Organizujemy więc wideokonferencję z tą dwójką oraz Obamą, Merkel i Cameronem. Piotr jest przekonany, że Renziemu głupio będzie przeciwstawić się otwarcie Obamie, który wciąż jest idolem włoskiej lewicy. Hollande zaś nie przeciwstawi się otwarcie Angeli, z którą był przecież w Mińsku.
Zaczynam konferencję od informacji z frontu.