Wybory prezydenckie w III RP miały bardzo duży wpływ na kształtowanie się systemu partyjnego Polski po 1990 r. Nie da się zrozumieć procesu powstawania, trwania, zwycięstw i zaniku wielu ugrupowań politycznych bez uwzględnienia elekcji prezydenckich. Dziś jest podobnie – niewiele pojmiemy z zachowania głównych aktorów politycznych bez analizy tego, jaki wpływ na scenę partyjną będzie miało nadchodzące starcie o najwyższy urząd w Polsce.
Zacznijmy zatem od rysu historycznego. Pierwsze bezpośrednie wybory prezydenckie miały miejsce w 1990 r. i zdecydowały o kształcie systemu partyjnego w naszym kraju na długie lata. To właśnie stosunek do Lecha Wałęsy i Tadeusza Mazowieckiego wpływał na powstawanie ZChN, PC, KLD, UD i innych ugrupowań, które potem dominowały w polskim życiu politycznym. Ta elekcja rozbiła obóz Solidarności, a z drugiej strony pozwoliła na integrację sił ancien régime’u, bo to właśnie dobre wyniki Włodzimierza Cimoszewicza i Romana Bartoszcze przyczyniły się do późniejszych sukcesów SdRP i PSL. Bez tamtej elekcji i wygranej Wałęsy inaczej wyglądałoby polskie życie polityczne w ciągu następnych pięciu lat.
Kolejne wybory, w 1995 r., także przyniosły poważne konsekwencje dla polskiego systemu partyjnego. Porażka Wałęsy pozwoliła na emancypację prawicy spod jego wpływów i utworzenie już rok później AWS, która w 1997 r. wygrała elekcję parlamentarną. A zwycięstwo Aleksandra Kwaśniewskiego wpłynęło na poszerzenie bazy wyborczej SLD, który – co prawda – musiał dwa lata później oddać władzę zdobytą w 1993 r., ale odbyło się to w sytuacji zwiększenia swego stanu posiadania wobec poprzednich wyborów o ponad 700 tys. głosów. Relatywnie dobry wynik Jana Olszewskiego (6,86 proc.) skutkował dwa lata później także stosunkowo dobrym wynikiem ROP, zbudowanym wokół komitetów poparcia dla jego kandydatury z 1995 r.