Trybunał Sprawiedliwości UE orzekał we wtorek w sprawie skargi Komisji Europejskiej na przepisy, którymi PiS obniżył wiek sędziowskiego stanu spoczynku (z 67 lat do 60 dla kobiet i 65 dla mężczyzn) oraz uzależnił możliwość dalszego pełnienia urzędu od niczym nieograniczonej decyzji ministra sprawiedliwości. Wcześniej zgodę na kontynuowanie pracy wydawała Krajowa Rada Sądownictwa, która musiała uzasadnić swoją decyzję i od której można się było odwołać do Sądu Najwyższego.
Cztery lata rządów PiS: Straciliśmy renomę państwa praworządnego
Presja na sędziach
Według TSUE, różnicując wiek emerytalny, dopuszczono się bezpośredniej dyskryminacji ze względu na płeć. Trybunał odrzucił argument polskiego rządu, że w stosunku do kobiet to tzw. dyskryminacja pozytywna, nie dopatrując się uzasadnionych dla niej powodów ani korzyści dla kobiet sędziów.
Trybunał uznał także drugi zarzut Komisji: naruszenie niezależności sądów i niezawisłości sędziów, czyli art. 19 traktatu o UE mówiącego o prawie do bezstronnego sądu. Obniżenie wieku emerytalnego i powierzenie ministrowi decyzji o dalszym sprawowaniu urzędu bez niezależnej kontroli tej decyzji narusza bowiem zasadę nieusuwalności. Jak? TSUE zauważa, że na długo przed osiągnięciem wieku emerytalnego mogą oni w takiej sytuacji czuć presję orzekania, co zapewni im pozytywną ocenę ministra sprawiedliwości. A to może naruszać bezstronność i prawo podsądnych do bezstronnego sądu.
Zdaniem TSUE sam fakt, że minister decyduje o możliwości dalszego orzekania, nie przesądza o naruszeniu zasady niezależności. Ale ten proces powinien być tak ukształtowany, by sędziowie nie mieli pokusy wydawania orzeczeń, którymi zasłużą na przychylną decyzję w przyszłości. Przepisy, które przegłosował PiS, „nie spełniają tych wymogów”.
Chodzi także o to, że decyzja ministra jest w zasadzie arbitralna, bo kryteria (np. interes wymiaru sprawiedliwości) wydają się – czytamy w wyroku – „zbyt niejasne i nieweryfikowalne, a ponadto, jak przyznała Rzeczpospolita Polska podczas rozprawy, decyzja ministra nie musi być uzasadniona. (...) Ponadto nie może być ona przedmiotem zaskarżenia przed sądem”.
Czytaj też: Zmęczeni, kontrolowani, karani. Ile jeszcze wytrzymają prokuratorzy
Minister sprawiedliwości ma czas
Na tym nie koniec. Sędzia wedle zaskarżonych przepisów musi złożyć wniosek o zgodę na dalsze orzekanie najpóźniej pół roku przed osiągnięciem wieku stanu spoczynku, ale minister nie ma żadnego terminu na odpowiedź. To jeszcze bardziej uzależniało sędziego od woli ministra, bo po ukończeniu zwykłego wieku przejścia w stan spoczynku sędzia mógłby czekać nieokreślenie długo na jego decyzję. To – pisze TSUE – „może powodować utrzymywanie się okresu niepewności, w jakiej może pozostawać dany sędzia”. A w tym czasie jest on tym bardziej narażony na naciski.
„Przysługujące ministrowi sprawiedliwości uprawnienie do decydowania o dalszym zajmowaniu stanowiska sędziego w sądach powszechnych (...) może wzbudzić, zwłaszcza w przekonaniu jednostek, uzasadnione wątpliwości co do niezależności danych sędziów od czynników zewnętrznych oraz ich neutralności względem ścierających się przed nimi interesów. Co więcej, uprawnienie to narusza także zasadę nieusuwalności sędziów, która jest nieodłącznie związana z niezawisłością sędziowską” – podsumowuje TSUE.
Dalej Trybunał przypomina, że obniżenie wieku stanu spoczynku sędziów było częścią pisowskiej reformy wymiaru sprawiedliwości. I może budzić wątpliwości, czy celem nowego systemu nie było tak naprawdę umożliwienie działającemu uznaniowo ministrowi odsunięcia niektórych sędziów przy utrzymaniu na stanowisku innych. „Połączenie środka w postaci obniżenia zwykłego wieku przejścia w stan spoczynku (...) z przyznaniem, w tym wypadku ministrowi sprawiedliwości, prawa do decydowania o dalszym zajmowaniu stanowiska sędziego w sądach powszechnych, (...) narusza zasadę nieusuwalności” – pisze TSUE.
Czytaj też: Bruksela skarży do TSUE dyscyplinarki polskich sędziów
Wyrok TSUE krzyżuje plany Kaczyńskiego
Z dzisiejszego orzeczenia wyraźnie wynika, że rząd powinien zmienić przepisy, wracając do jednolitego wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn. A z poprzedniego wyroku, dotyczącego posłania na wcześniejszą emeryturę sędziów Sądu Najwyższego – że obniżony wiek emerytalny można stosować do sędziów, którzy objęli urząd po wprowadzeniu nowych przepisów.
Z wyroku wynika też, że Polska musi sprecyzować kryteria, którymi minister ma się kierować, decydując o dalszym orzekaniu sędziego. I musi dać sędziom możliwość odwołania do niezależnego organu. Czy może to być Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN, nad którą w pełni panuje partia rządząca, albo neo-KRS? Wyjaśni się prawdopodobnie 19 listopada, gdy TSUE orzeknie w sprawie legalności powołania i działania nowej KRS, a więc też nominacji sędziów do Izby Dyscyplinarnej i Izby Kontroli Nadzwyczajnej.
Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE to nie tylko kolejna przegrana PiS w sprawie tzw. reformy sądownictwa. Ma on też duże znaczenie dla kolejnych planów partii Kaczyńskiego, by pod pozorem zmiany ustroju sądów (likwidacji jednego ze szczebli sądownictwa i nominowaniu wszystkich sędziów na „sędziów sądów powszechnych”, a nie do konkretnego sądu) przeprowadzić weryfikację sędziów. Na podstawie dzisiejszego wyroku wydaje się, że TSUE uznałby to za naruszenie zasady nieusuwalności. I nakazałby co najmniej wprowadzenie trybu odwoławczego do niezależnego organu.
Czytaj też: Nominacje Pawłowicz i Piotrowicza do TK jednak dziwią