Dr hab. Krystyna Pawłowicz i mgr Stanisław Piotrowicz zostaną sędziami Trybunału Konstytucyjnego. Głosowanie jest formalnością, bo PiS, który ich zgłosił, ma większość potrzebną do ich wybrania. Podobnie w przypadku trzeciej kandydatury: prof. Elżbiety Chojny-Duch.
Komu PiS rozdaje miejsca w Trybunale
Padają komentarze, że nie wypada do Trybunału wybierać polityków partii rządzącej – ale polityków do TK wybierano już dawniej, by przypomnieć prof. Marka Mazurkiewicza z SLD albo Marka Kotlinowskiego z Ligii Polskich Rodzin. Nie wypada też wybierać osób jawnie dyspozycyjnych. Pawłowicz wypomina się, że głosowała za ustawą o Sądzie Najwyższym, którą uważała za niekonstytucyjną. Mówi się, że z jej zaburzeniami zachowania będzie ośmieszać Trybunał. Że Stanisław Piotrowicz wykazywał się przechodzącą wszelkie granice służalczością wobec swojej partii, więc nie ma charakterologicznych kompetencji potrzebnych sędziemu.
Stosunkowo najmniej jest zastrzeżeń w stosunku do prof. Chojny-Duch, choć trudno pominąć fakt, że kilka miesięcy temu złożyła przed sejmową komisją śledczą ds. wyłudzeń VAT zeznania bardzo po myśli PiS – na temat politycznego sterowania resortem finansów za czasów PO-PSL przez ministra w kancelarii premiera Sławomira Nowaka i podejrzanej roli lobbystów w stanowieniu prawa podatkowego.
Wszystkie zastrzeżenia są słuszne. PiS, rozdając swoim ludziom synekury w Trybunale, po prostu nie liczy się z efektem zrujnowania jego prestiżu.
Adam Szostkiewicz: Nie płaczę po Krystynie Pawłowicz
PiS eliminuje tych, którzy mają inne zdanie
Z drugiej strony autorytet Trybunału już i tak nie istnieje. Ludzie nie kierują tam skarg konstytucyjnych, a jedynymi, którzy ślą tam wnioski, są parlamentarzyści PiS i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Wiadomo, że Trybunał orzeka tylko wtedy, gdy dostanie takie polityczne polecenie, i tylko to, czego życzy sobie partia rządząca. Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu nie traktuje już jego orzeczeń poważnie i przestał wymagać, by przed skierowaniem sprawy do Trybunału w Strasburgu wykorzystać możliwość skarżenia do polskiego TK.
Krystyna Pawłowicz nie skompromituje Trybunału jedzeniem sałatki podczas rozprawy czy okrzykami „zamknij mordę”, bo rozpraw w Trybunale już nie ma. Są posiedzenia niejawne, a publicznie tylko ogłasza się wyroki. A jeśli będzie problem z jej zachowaniem podczas takich posiedzeń czy narad nad wyrokiem, można ją po prostu wykluczyć ze składu. Jak przyznał wiceprezes TK, dubler sędziego Mariusz Muszyński, składy sądzące są w Trybunale dobierane ręcznie, co ma usprawnić orzekanie (czytaj: wyeliminować tych, którzy mają inne zdanie).
Czy Trybunał, w którym orzeka trzech dublerów, a którym kieruje „towarzyskie odkrycie” lidera partii rządzącej, może mieć jeszcze jakikolwiek autorytet? Powagę? Wiarygodność?
Czytaj także: Jak wyglądało spotkanie Piotrowicza z tzw. suwerenem?
Tylko po co robić pośmiewisko z Trybunału?
I tu jednak można się zdziwić. Bo przecież na jakiej takiej choćby wiarygodności Trybunału rządzącym powinno jednak zależeć. Jest on przecież jednym z podstawowych narzędzi dobrej zmiany. Ma legitymizować reformy prawne, w tym ustrojowe. Tymczasem partia robi z niego pośmiewisko już nie tylko wobec elektoratu opozycji.
Wydawało się, że PiS, który i tak przejął już TK, będzie się starał odbudowywać jego wiarygodność, wybierając na sędziów osoby z jakimś autorytetem w środowisku prawników. Nawet ryzykując, że będą orzekać niezawiśle, bo i tak dzięki manipulacji składami może sobie zapewnić „właściwe” orzeczenie. W Trybunale zwalniają się teraz trzy miejsca, w styczniu kolejne, a w lipcu ostatnie, piąte, zajęte przez osobę niewybraną przez PiS. Nawet jeśli niezależnych sędziów byłoby pięciu, to i tak nie zagroziliby oni kontroli PiS nad Trybunałem. Tak jak nie grozili dotąd.
I z tego punktu widzenia nominacje Pawłowicz i Piotrowicza mogą jednak dziwić. To tak jakby PiS łamał miecz, którym zamierza wojować.
Czytaj także: Krystyna i Elżbieta Pawłowicz, siostry po dwóch stronach