Kraj

Na kogo głosować? Wyborcze przykazania abp. Gądeckiego

Abp Stanisław Gądecki postanowił pouczyć wiernych, na kogo powinni głosować w wyborach. Abp Stanisław Gądecki postanowił pouczyć wiernych, na kogo powinni głosować w wyborach. Forum
Najnowsze oświadczenie przewodniczącego episkopatu Polski potwierdza, że rodzimy Kościół katolicki nie jest w XXI w. żadną ewangeliczną skałą, lecz twardym betonem.

Był 1991 r. Polska demokracja i wolne państwo jeszcze raczkowały, ale już wtedy w obliczu zbliżających się pierwszych w pełni reprezentatywnych wyborów do Sejmu wpływowy hierarcha Kościoła katolickiego bp Józef Michalik obwieścił: „Katolik ma obowiązek głosować na katolika, chrześcijanin na chrześcijanina, muzułmanin na muzułmanina, żyd na żyda, mason na masona, komunista na komunistę”. Podniosły się głosy protestu nawet w Kościele, nie tylko tym szeroko rozumianym jako wspólnota wszystkich wiernych, a więc także świeckich. Oburzali się bowiem niektórzy duchowni.

Wypowiedź Michalika była świadectwem zwykłej głupoty i niepojmowania istoty demokracji. Jak wykazali jego polemiści, dowodziła też niezrozumienia sensu chrześcijaństwa oraz posłannictwa i roli Kościoła.

Czytaj też: Oskarżam biskupów, księży i świeckich mojego Kościoła

Kogo i dlaczego skreśla abp Gądecki

Jest 2019 r. Polska demokracja i wolne państwo liczą trzy dekady, ale są poważnie zagrożone. Zbliżają się decydujące wybory parlamentarne – w skali jednej kadencji, a może i, by tak rzec, cywilizacyjnej epoki. I oto znowu głos zabiera katolicki hierarcha. Przewodniczący episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki w specjalnym oświadczeniu wylicza, co wierni mają brać pod uwagę, wybierając „odpowiedniego kandydata”.

Jego zdaniem „katolicy nie mogą wspierać programów, które promują aborcję, starają się przedefiniować instytucję małżeństwa, usiłują ograniczyć prawa rodziców w zakresie odpowiedzialności za wychowanie ich dzieci, propagują demoralizację dzieci i młodzieży”. Skreśleni powinni być kandydaci, którzy wyrażają poglądy „budzące zastrzeżenia z punktu widzenia moralnego oraz ryzykowne z punktu widzenia politycznego”. Szkoda, że duchowny nie precyzuje, co rozumie zwłaszcza pod ostatnim ze swoich przykazań.

Ale i tak wszystko jest jasne. Polscy hierarchowie, zastępy proboszczów, wikarych i zakonników kolejny raz dowodzą, że kompletnie nie rozumieją swojej roli. Wyraźnie kręci ich władza nie tylko nad ludzkimi sumieniami, ale i decyzjami. Oraz po prostu polityka. Jest przecież jasne, że za poparcie będzie można kiedyś domagać się wymiernej zapłaty. W postaci choćby utrzymania specjalnego statusu. Forsowania prawa, jakie wymyśli sobie Kościół. Hołubienia jego ludzi w rządowych i urzędniczych gabinetach, na salonach i bankietach, a jak się zdarzy – na policyjnych komisariatach i w prokuratorskich pokojach przesłuchań. Ale też w wymiarze najbardziej wymiernym – ustalania zwolnień i specjalnych rozwiązań podatkowych, przyznawania grantów itd. Czy po prostu patrzenia przez palce na kościelne, parafialne bądź prywatne księżowskie interesy.

Czytaj też: Religia w planie lekcji. Rzadko pierwsza i rzadko ostatnia

Kościelny beton, nie skała

Wyborczy manifest przewodniczącego episkopatu pokazuje też, że na nic się zdało płynące z dobrej woli tłumaczenie, czym grozi samemu Kościołowi uwikłanie w bieżącą politykę i interesy z którąkolwiek ze stron narodowej wojny. A ostrzegały przed tym przecież osoby z wielkim autorytetem i bliskie samemu Kościołowi. Ba, nawet kilku księży.

Dlatego prawdziwą miarą upadku jest to, że w samym Kościele na palcach ręki będzie można policzyć głosy protestu przeciwko ogłaszaniu przez przewodniczącego episkopatu wyborczej agitki. A już raczej na pewno nie zabiorą głosu inni biskupi, także ci wciąż traktowani, nie wiadomo czemu, jako przedstawiciele tzw. Kościoła otwartego.

To zaś dowodzi jednego: że Kościół katolicki w Polsce zamiast ewangelicznej skały stał się zwykłym betonem.

Czytaj też: Kościół chce „nawracać” ludzi LGBT. Jako etyk wciąż tego nie pojmuję

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Ukraina przegrywa wojnę na trzech frontach, czwarty nadchodzi. Jak długo tak się jeszcze da

Sytuacja Ukrainy przed trzecią zimą wojny rysuje się znacznie gorzej niż przed pierwszą i drugą. Na porażki w obronie przed napierającą Rosją nakłada się brak zdecydowania Zachodu.

Marek Świerczyński, Polityka Insight
04.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną