Wraz ze zbliżającymi się wyborami coraz częściej pojawiają się nowe sondaże. W ubiegłym tygodniu opublikowano ich aż siedem i każdy sugerował nieco inny obraz sytuacji. Ale łącznie nie wyłamywały się ze stabilnego przebiegu pierwszych tygodni kampanii.
PiS pozostaje zdecydowanie na prowadzeniu z 47-proc. poparciem wśród tych osób, które planują wziąć udział w wyborach i wiedzą już, na kogo zagłosują. Mogąca liczyć na poparcie 28 proc. elektoratu Koalicja Obywatelska utknęła pod progiem 30 proc., a Lewica utrzymuje się na trzeciej pozycji z 13 proc. Z kolei 6 proc. powinno pozwolić koalicji PSL z Kukizem na przekroczenie 13 października progu. Konfederacja – z 5 proc. – wciąż nie może być pewna mandatów w nowym Sejmie.
Czytaj także: Jeździmy za PiS po kraju. Co się mówi na spotkaniach?
Gdyby Polska była jednym okręgiem wyborczym
Medialne doniesienia dotyczące sondaży skupiają się na poziomie poparcia w skali kraju z oczywistego powodu – w taki sposób przeprowadza się tego typu badania. Choć wynik ogólnopolski determinuje to, kto wejdzie do parlamentu, to nie należy zakładać, że będzie to bezpośrednio i proporcjonalnie przekładało się na liczbę posłów. Różnice we frekwencji i poparciu na poziomie regionów mogą mieć różny wpływ na wyniki partii w każdym z 41 okręgów wyborczych.
Gdyby Polska była jednym okręgiem wyborczym, to sondaże przełożyłyby się na 218 mandatów dla PiS, znacznie poniżej większości parlamentarnej. KO miałaby 135 posłów, Lewica – 60, PSL-Kukiz – 28, Konfederacja – 24, a mniejszość niemiecka straciłaby posła. Jeśli jednak uwzględnimy historyczne wyniki ugrupowań w poszczególnych okręgach, to możemy znacznie bardziej realistycznie ocenić siłę poszczególnych mandatów. Dla przykładu: poparcie dla PiS w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego w Rzeszowie było ok. 40 proc. wyższe niż wynik w skali kraju, podczas gdy w Gdańsku – o 25 proc. niższe.
Czytaj także: PiS obiecuje wzrost płacy minimalnej, przedsiębiorcy się burzą
Geografia wyborcza sprzyja PiS
Użycie tych wyliczeń znacząco zmienia stan rzeczy. Według obecnych sondaży PiS mógłby liczyć na 252 mandaty, KO – na 135, Lewica – 52, PSL-Kukiz – 17, a Konfederacja – ledwie trzy. Liczba mandatów KO i Lewicy znacząco się nie zmienia, a PiS może uzyskać premię za dobre wyniki w dokładnie tych okręgach, gdzie rywalizuje o głosy z PSL-Kukiz i Konfederacją.
Choć geografia wyborcza ewidentnie ma znaczenie, to nie należy przesadzać ze znaczeniem podziałów między tzw. Polską A a Polską B. Ogólna silna pozycja PiS znajduje odzwierciedlenie w skali przewagi ugrupowania w całej Polsce. Partia rzeczywiście jest szczególnie mocna na wschodzie i części południa kraju, ale warto zauważyć, że w bezpośrednim starciu z KO prowadzi w większości okręgów wyborczych: jeśli obecne sondaże są prawdziwe, to KO może się spodziewać zwycięstw tylko w Warszawie i Poznaniu.
Ostatecznie te różnice geograficzne mogą zdecydować o tym, czy PiS będzie miał samodzielną większość w parlamencie. Ale jasno widać, że jego obecna dominacja znajduje odzwierciedlenie w całym kraju.
Interaktywna infografika „Polityki”: Sprawdź kandydatów do Sejmu i Senatu
*Ben Stanley to brytyjski politolog mieszkający w Polsce, profesor Uniwersytetu SWPS. Przy wyliczeniach preferencji partyjnych używa modelu statystycznego, którego prekursorem był amerykańsko-australijski politolog prof. Simon Jackman. Pod uwagę bierze sondaże IBRiS, Estymator, Kantar, Pollster, CBOS i Social Changes.
Model śledzi zmiany w preferencjach wyborców w czasie poprzez zestawianie przeprowadzonych sondaży i koryguje zmienność wyników w różnych firmach badawczych, żeby precyzyjniej oddać intencje głosowania, niż jest to możliwe na podstawie pojedynczego badania.