Marek Chodakiewicz od dawna mówi jednym głosem z propagandą PiS. Dowodem są zwłaszcza jego książki umniejszające de facto współudział wielu Polaków w Zagładzie podczas okupacji, sławiące Narodowe Siły Zbrojne czy usprawiedliwiające antysemityzm powojenny. Symbolem zaś są bezpardonowe ataki na Jana Tomasz Grossa, Jana Grabowskiego, Barbarę Engelking-Boni i innych historyków z Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Trudno to nazwać naukowymi polemikami.
Chodakiewicz wymarzonym sojusznikiem PiS
Aktywność Chodakiewicza nie ogranicza się do historii. Wypowiada się on także na bieżące tematy polityczne: od rozliczeń z „komuną” przez katastrofę smoleńską po ocenę prezydentur Bronisława Komorowskiego czy Baracka Obamy. A ostatnio zajął się zagrożeniem „cywilizacji śmierci” i snuje rozważania nad „antykulturą totalitarnych mniejszości”. Zasłynął sugestią, że homoseksualiści wykazują skłonności zoofilskie. Nie wypada tego cytować.
Chodakiewicz przedstawia swoje tezy w bezpardonowym stylu. Jest więc wymarzonym sojusznikiem władzy PiS, zwłaszcza że można go przedstawiać jako profesora amerykańskich uczelni.
Wyszło na jaw, że za swoją aktywność jest też przez władzę PiS sowicie wynagradzany. Nie chodzi tylko o posady dla samego Chodakiewicza i związane z nimi apanaże w kraju – z nadania Ministerstwa Kultury stał się m.in. członkiem rady programowej Muzeum II Wojny Światowej. Ze śledztwa Onetu wynika, że w grę wchodzą także spore pieniądze, które trafiają na konta jego, jego bliskiej rodziny oraz jednego ze współpracowników w Stanach Zjednoczonych. Kasa płynie za pośrednictwem amerykańskiej firmy public relations White House Writers Group. To jej Polska Fundacja Narodowa zleciła promocję naszego kraju za oceanem.
Onet ustalił, że w ciągu kilkunastu miesięcy PFN zapłaciła za to ponad 5,5 mln dol. (ok. 20 mln zł). Czyli prawie tyle samo, ile rocznie dostaje z budżetu na swoje wydatki i utrzymanie ambasada RP w Waszyngtonie.
Ćwierć miliona dolarów z PFN dla przyjaciół
Rzecz w tym, że ponad ćwierć miliona dolarów z tej sumy zainkasowali państwo Chodakiewiczowie i wspomniany przyjaciel domu. Siostra Chodakiewicza zatrudniona w White House Writers Group do kontaktów z PFN dostaje 120 tys. dol. rocznie (plus, jak się okazało, zwrot kosztów posiłków). Swoje dostała też żona Monika Jabłońska-Chodakiewicz. Doceniono jej wkład w zorganizowanie konferencji pt. „Ronald Reagan i papież Jan Paweł II: partnerstwo, które zmieniło świat”. Na liście uczestników sympozjum znalazł się także jej mąż, właśnie Marek Chodakiewicz, ze stosownym wynagrodzeniem za zabranie głosu. A także Maciej Świrski, ówczesny wiceprezes PFN ds. współpracy międzynarodowej, dobry znajomy Chodakiewicza. Kontrakt z amerykańską firmą podpisał w imieniu polskiej agencji właśnie Świrski.
Czytaj także: Polska Fundacja Narodowa. Dokąd płyną miliony?
Rodzina Chodakiewiczów chce zarobić
Co najważniejsze, praca White House Writers Group w dziedzinie promowania Polski nie przyniosła na razie spektakularnych efektów. A w zasadzie nie przyniosła efektów żadnych. Dość powiedzieć, że stworzone przez agencję profile w mediach społecznościowych obserwuje na świecie ledwie kilkadziesiąt osób. Może dlatego w oficjalnym sprawozdaniu dla rządu USA agencja w wykazie działań promocyjnych zdecydowała się wpisać nawet... wysyłanie maili do Georgette Mosbacher, ambasador USA w Warszawie, oraz wywiad telefoniczny, którego siostra Chodakiewicza udzieliła katolickiemu radiu Ave Maria w stanie Michigan.
Że rodzina Chodakiewiczów chce zarobić, trudno się dziwić. Skoro niegdyś wyemigrowała do USA, to pewnie w nadziei na to, że dostatnio się urządzi. Nie dziwi też zresztą, że państwo PiS skutecznie pomaga oddanemu klanowi w tym zamiarze. Akurat ta ekipa znana jest z tego, że dba o swoich wiernych funkcjonariuszy. Prócz propagandowej nadbudowy to także baza, a więc sieć takich finansowo-rodzinnych więzów, ma być przecież jedną z gwarancji siły i stabilności tej władzy.