Osiemdziesiąta rocznica napaści Niemiec na Polskę stała się wydarzeniem, okazją do mądrej refleksji nad historią. Duży w tym udział mieli nasi goście – prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, wiceprezydent USA Mike Pence, a przede wszystkim kanclerz Angela Merkel, której udział (po rezygnacji Trumpa) miał specjalne znaczenie. Wbrew obawom ton przemówień był czysty, a polskie wołanie o „zadośćuczynienie” zostanie uznane za propagandę przedwyborczą. Stanowi jednak krok w kierunku otwartego żądania.
Historia to groźna muza. Ministerstwo Prawdy przerabia ekspozycje, buduje – obok istniejących muzeów i pomników – nowe, własne, które szerzyć mają prawdę rządową, profesorów historii zastępuje się specjalistami od boksu, od Muzeum Narodowego i Muzeum II Wojny Światowej, po Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN – wszyscy są na celowniku i odstrzeliwani, a niektórzy, jak prof. Dariusz Stola, stoją pod ścianą, nie wiadomo, jak długo. Już dawno bezapelacyjnie wygrał konkurs na dyrektora POLIN, ale jego nominacja ciągle pozostaje pod znakiem zapytania, bo tak się wicepremierowi Glińskiemu podoba. Muzeum trzymane jest na muszce, jak gdyby był to pomnik sprawców, a nie ofiar. Wiele wskazuje na to, że przed wyborami minister nie „podejmie decyzji”, bo również ta zasłużona placówka podlega kryteriom politycznym, a nie naukowym. Rosną za to „równoległe” muzea i placówki, by utrwalić w kamieniu alternatywną historię made by PiS.
Ministerstwo Prawdy wręcz delektuje się swoją potęgą, swoją (?) kasą, którą dzieli wedle własnego widzimisię. Ministerstwo Historii czuwa nad jedynie słuszną wersją przeszłości. Historia stała się areną brutalnej polityki. Premier, który z całego Monachium i Bawarii wybiera ausgerechnet Brygadę Świętokrzyską, wielka ofensywa na rzecz żołnierzy wyklętych – to nie ułatwia wspólnych obchodów rocznicy porozumień sierpniowych, a nazajutrz – obchodów niemieckiej napaści na Polskę 1 września 1939 r.