Kraj

GESTY i fakty

Do czego nam potrzebni Amerykanie?

Wiceprezydent Mike Pence w Warszawie. Wiceprezydent Mike Pence w Warszawie. Piotr Molęcki / East News
Donald Trump miał w Warszawie faktycznie rozpocząć kampanię PiS przed październikowymi wyborami. Do czego jeszcze potrzebni są nam Amerykanie?
Polacy są potrzebni Trumpowi. Obecny prezydent USA wydał światu wojnę handlową.JOSHUA ROBERTS/Forum Polacy są potrzebni Trumpowi. Obecny prezydent USA wydał światu wojnę handlową.

Nie ulega wątpliwości, że gesty grają w polityce ważną rolę. Ale w polskiej polityce zagranicznej ich znaczenie sięgnęło absurdu. Wystarczy wspomnieć zachwyty nad (domniemaną) wiedzą historyczną Trumpa po jego wystąpieniu na placu Krasińskich w 2017 r., co miało świadczyć o znaczeniu Polski w Białym Domu. Teraz wahadło wychyliło się w drugą stronę – Polska podobno została upokorzona, bo Trump, odwoławszy pod tym pretekstem wizytę w Warszawie, zamiast walczyć z huraganem – tak jak Morawiecki z powodzią – grał w golfa. Można by się przyczepić, że na pole golfowe poleciał rządowym helikopterem, ale litości – miał biegać z młotkiem i zabijać deskami okna na wybrzeżu Florydy? Zapewne trafnie uznał, że jego nieobecność w kraju przy tak dużym zagrożeniu kataklizmem mogła źle wypaść w sondażach. I tyle. Skupmy się na poważnych sprawach.

Zasadnicze pytanie brzmi: do czego są nam potrzebni Amerykanie? Romantycy oburzą się na tak instrumentalne potraktowanie najważniejszego sojusznika, bo przecież – jak powiedział w Warszawie wiceprezydent Mike Pence – wiąże nas coś dużo głębszego – wspólnota wartości, honor. „Nikt nie walczył z większą odwagą i determinacją niż Polacy. W trakcie trwającej kilka dziesięcioleci walki przeciwko tyranii Polska udowodniła, że jest ojczyzną bohaterów” – powiedział w niedzielę na placu Piłsudskiego. No dobrze, połechtali nas gdzie trzeba. Ale czy naprawdę jesteśmy tak naiwni i zakładamy, że Amerykanie nie zadają sobie pytania: do czego są nam potrzebni Polacy?

Według rządu PiS największym zagrożeniem dla Polski jest Rosja, i trudno się z tym nie zgodzić. Czy obecna administracja USA podziela te obawy? Można mieć wątpliwości. I nie chodzi tu wcale o kontakty sztabu Trumpa z Rosjanami – niekoniecznie musiały one wynikać z większego planu, były raczej przejawem radykalizacji obozu Trumpa, dla którego Hillary Clinton nie była już konkurentką, ale zdrajczynią.

Polityka 36.2019 (3226) z dnia 03.09.2019; Temat tygodnia; s. 11
Oryginalny tytuł tekstu: "GESTY i fakty"
Reklama