Kraj

Państwo, które rozkręca przemysłową kampanię nienawiści, to państwo opresyjne

Mamy do czynienia z przerażająco bezwzględnym cynizmem rozsiewanym przy użyciu mediów społecznościowych. Mamy do czynienia z przerażająco bezwzględnym cynizmem rozsiewanym przy użyciu mediów społecznościowych. Shahadat Shemul / Unsplash
Pamiętacie „brud”, który wysłannicy Putina oferowali ludziom Trumpa? Takim samym brudem posługują się ludzie PiS w stosunku do swoich przeciwników.

Ile razy to, co robi PiS, można porównywać do klasycznych metod radzieckiej i peerelowskiej, a dziś rosyjskiej propagandy? Odpowiadam: można, a nawet trzeba. Tyle razy, ile razy jej narzędzia są używane do niszczenia każdego, kto ośmieli się stanąć na drodze władzy – sędziów, prokuratorów, nauczycieli, lekarzy czy opiekunów osób niepełnosprawnych. Tym bardziej gdy używane są przez instytucje państwowe i ich urzędników. Tym bardziej gdy na zasadzie „kopiuj–wklej” sięga się po wzorce rodem z putinowskiej Rosji, która cynicznie i brutalnie gwałcąc prawa własnych obywateli, ich samych oskarża o łamanie prawa.

Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał właśnie, że w stosunku do zamęczonego w 2009 r. w moskiewskim więzieniu prawnika Siergieja Magnitskiego państwo dopuściło się szeregu naruszeń elementarnych praw – do ochrony życia, opieki medycznej, nietykalności cielesnej i czci. Przykład Magnitskiego jest tym bardziej znaczący, że kampania dyfamacyjna nie ustała po jego śmierci. Władze na Kremlu doprowadziły do pośmiertnego procesu prawnika i skazania go za rzekome malwersacje podatkowe. Czego zresztą ETPCz nie zapomniał wytknąć Rosji.

Od Rosji dzieli nas cienka granica

Z przerażająco podobną bezwzględnością mamy właśnie do czynienia w Polsce. Bezprecedensowa akcja szkalowania sędziów w social mediach sterowana z Ministerstwa Sprawiedliwości, podobny, ujawniony właśnie przypadek z udziałem rzecznika Centralnego Biura Antykorupcyjnego, który niczym słynna prawniczka Natalia Weselnicka w Trump Tower oferował „brud” na byłego agenta CBA Wojciecha Janika. Tego samego, który odkrył przed nami tajemnice tzw. afery podkarpackiej. Nie na to płacimy podatki, prawda?

Zastanawiające, jak mało w działaniu naszego państwa pod rządami PiS widać zachodnich wpływów, a jak wiele robi się na rosyjską modłę. I jak, gdy patrzy się wstecz, widać, że dobrze to wszystko zostało zaplanowane po to, by stłumić naszą wrażliwość na propagandę i zneutralizować możliwe reakcje. Żeby ci mniej zaangażowani wyborcy mogli bez wyrzutów sumienia machnąć ręką i powiedzieć: „jedni i drudzy są siebie warci”.

Temu służyły wszystkie te narzucane nam narracje o „przemyśle pogardy”, „obozie zdrady narodowej”, „polskojęzycznych mediach”, sfałszowanych wyborach samorządowych 2014 czy wreszcie lansowanym przez Antoniego Macierewicza strachu przed Rosją w najgorszym wydaniu, o kłamliwej kampanii na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej nie wspominając. Dziś, identycznie jak Cerkiew i bliscy Kremlowi politycy straszący „gej-Ewropą”, PiS i jego sojusznicy z episkopatu straszą „zarazą” i „ofiarami ideologii LGBT”.

Strategia „oskarżenia lustrzanego”

Anna Mierzyńska, badaczka internetowej dezinformacji, przypomniała niedawno, że tego typu praktyka bywa nazywana „oskarżeniem lustrzanym”. To „technika polegająca na oskarżaniu własnych ofiar o przestępstwa, które zamierza się wobec nich popełnić (lub już popełnia)”. Dodajmy – znana i stosowana od lat 30., gdy w nazistowskich Niemczech zastosowano ją wobec Żydów.

Upaństwowiona kampania zbierania brudów na przeciwników politycznych nabrała rozmachu pod rządami PiS. Nienawiść stała się praktyką skoordynowaną i zaplanowaną, mającą prowadzić do zniszczenia przeciwnika lub w oczach opinii publicznej tak, by odzierając go z godności, można było go „dobić” przy użyciu instytucji i służb państwa. Bo nikt wtedy nie zaprotestuje ani tym bardziej nie stanie w obronie oplutych.

Tak nie działa demokratyczne państwo prawa. Tak działa państwo opresyjne, które niszczy przeciwników, zamiast prowadzić z nimi dialog. Tak działają dziś instytucje polskiego państwa obsadzone ludźmi PiS. Czy naprawdę takiego państwa chcemy? Czy naprawdę już nam wszystko jedno?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną