Dziś do dymisji z funkcji komisarza wyborczego podał się sędzia Arkadiusz Cichocki, bohater afery „Farma trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości”. „Gazeta Wyborcza” ujawniła jego korespondencję (nick: „Arek sędzia Gliwice”) z Emilią, hejterką współpracującą m.in. z wiceministrem Łukaszem Piebiakiem. Korespondencja toczyła się na Twitterze, a sędzia oferował pieniądze „na drobiazgi dla dziennikarzy” wspomagających akcję. Dla niepoznaki pieniądze miały być przekazywane na konto męża Emilii Tomasza Szmydta, sędziego i pracownika biura neo-KRS.
Potem stosunki między Emilią a Cichockim się zepsuły. Kobieta opublikowała na Twitterze zdjęcie nagiego mężczyzny z widocznym członkiem, ale bez widocznej głowy, podpisując je jego imieniem. Szybko je usunęła, a potem złożyła oświadczenie, że to nie on. Ale stracił stanowisko prezesa Sądu Okręgowego w Gliwicach. Teraz stracił też dobrze płatną funkcję komisarza wyborczego.
Adam Szostkiewicz: Piebiak i hejterka. Dramat państwa polskiego
KRS odnosi się do sprawy trolli
Dziś prezes Krajowej Rady Sądownictwa Leszek Mazur bardzo ostro i pryncypialnie skomentował dla PAP sprawę farmy trolli: „Doniesienia o działalności hejterskiej, w których pojawiają się członkowie Krajowej Rady Sądownictwa, podważają wiarygodność Rady. Jeśli te informacje się potwierdzą, to sędziowie ci powinni zrezygnować z członkostwa w Radzie. Jeżeli zostanie ustalony udział sędziów w akcjach hejterskich, to moim zdaniem jest to tak sprzeczne z wymogiem nieskazitelnego charakteru i etyki sędziowskiej, że nie mogą orzekać w sądach”.
Mówił też o przekroczeniu w tweetach i konwersacji na WhatsAppie granic dozwolonej krytyki: „Nie chciałbym być w żadnym wypadku obiektem takiej nagonki hejterskiej czy takich działań dyskredytujących. Takie działania dotykają też bliskich. Oni to obserwują, przeżywają i niepokoją się losem osoby bliskiej. Nierzadko bardziej niż ona sama”.
Czytaj także: Afera demaskuje nie tylko zepsucie, ale też słabość państwa
Sędziowie zapowiadają pozwy przeciwko mediom
Jednocześnie dwaj bohaterowie całej afery – sędzia i były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak oraz sędzia Izby Dyscyplinarnej SN Konrad Wytrykowski, który w grupie „Kasta” na WhatsAppie proponował wysyłanie do pierwszej prezes SN pocztówek z napisem „Wyp…dalaj” – zapowiedzieli pozwy przeciwko mediom i wszystkim innym pomawiającym ich o udział w akcji dyfamacyjnej. Sędzia Wytrykowski już wysłał do OKO.press wezwanie do zaprzestania naruszania jego dobrego imienia i usunięcia artykułów, w których się przewijał. OKO.press odrzuciło żądania.
Dzisiaj też wznowiła działalność na Twitterze milcząca od kilku dni KastaWatch:
Jesteśmy!!! Jesteśmy solą w waszym oku @gazeta_wyborcza @onetpl @oko_press. Jesteśmy jak tajne oddziały AK, jak Wyklęci! Nie namierzycie nas, a jeśli tak oddamy konto, kontakty i całe "Archiwum KASTY" swoim!! HONOR i OJCZYZNA Niech żyje Polska!! #ZapraszamyDoTanga pic.twitter.com/eMhmdTpCkC
— JusticeWatch (@KastaWatch) August 23, 2019
A więc odwrotu nie widać.
Dlaczego nie zabezpieczono sprzętu należącego do sędziów
Co oznaczają bardzo ostre słowa Leszka Mazura? Może to, co byśmy chcieli usłyszeć, czyli potępienie niesłychanych praktyk sędziów-hejterów i zapowiedź podjęcia kroków do wydalenia ich z zawodu? Jednym z warunków niezbędnych do pełnienia urzędu sędziego jest „nieskazitelność charakteru”, czego nie da się pogodzić z hejterską działalnością i wulgarnym językiem.
Ale może też chodzić o co innego, biorąc pod uwagę słowa: „Jeśli te informacje się potwierdzą”. W jaki sposób miałyby się potwierdzić? Jeśli dotychczas ujawnione dowody nie są wystarczającym potwierdzeniem, a sędziowie zaprzeczają swojemu uczestnictwu w hejtowaniu, to co miałoby być dowodem potwierdzającym ich winę?
Do tej pory mamy zrzuty ekranu z urządzeń Emilii, a jej pełnomocnicy poinformowali, że ściągnęli też dane z serwera. Ale to są dane dotyczące jej urządzeń. Prokuratura nie zabezpieczyła urządzeń sędziów występujących w tej aferze. Przeciwnie, wybrała taką formę działania, która prawnie uniemożliwia im zabezpieczenie tych dowodów. Wszczęła bowiem postępowanie wyjaśniające, w którym można jedynie przesłuchać zgłaszającego doniesienie.
Jeśli jakieś dowody były na nośnikach sędziów – to już ich nie ma. A może nie ma nawet samych nośników. Pamiętamy, że gdy Zbigniew Ziobro za poprzednich rządów PiS po przegranych wyborach oddawał służbowy sprzęt, dysk twardy był zdewastowany. Wyjaśnił, że laptop miał wypadek.
Brak dowodów, nie ma sprawy
Tę koncepcję, że bohaterowie afery z farmą trolli będą się powoływać na brak dowodów, wydaje się potwierdzać oświadczenie sędziego Wytrykowskiego, które umieścił na Twitterze. Zapowiada pozew wobec Onetu: „Przedstawione w publikacji zrzuty ekranu rzekomej konwersacji prowadzonej przeze mnie w grupie na komunikatorze WhatsApp o nazwie »Kasta« wskazują na celowe działanie osób trzecich mających na celu zdyskredytowanie mojej osoby w oczach opinii publicznej, a także w moim odczuciu stanowią zorganizowaną próbę podważenia moich kompetencji do pełnienia urzędu sędziego Sądu Najwyższego. Nie ulega wątpliwości, że każdy użytkownik aplikacji WhatsApp jest w stanie stworzyć fikcyjną konwersację grupową, określając zarówno wyświetlającą się w oknie konwersacji nazwę grupy, jak i nazwy jej uczestników w dowolny, wybrany przez siebie sposób. W związku z tym celem weryfikacji prawdziwej tożsamości uczestników konwersacji wystąpię do prokuratury z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na podszywaniu się pod moją osobę. Ponadto zleciłem przygotowanie pozwów oraz prywatnych aktów oskarżenia wobec osób, które dopuściły się naruszenia moich dóbr osobistych”.
Oczywiście sprawę mogłyby wyjaśnić dane z serwerów usługodawców: Twittera i WhatsAppa. Tyle że jest mało prawdopodobne, że bez zgody zainteresowanych firmy złamią tajemnicę korespondencji. Amerykanie są w tych sprawach bardzo restrykcyjni, by przypomnieć odmowę udostępnienia adresów IP użytkowników hejterskiej strony internetowej RedWatch.
Oczywiście można zrobić proces w oparciu o dowody z urządzeń Emilii i analizę treści korespondencji, wiedzy osób w nią zaangażowanych, zdarzeń, które miały miejsce. Ale to może być proces nie na miesiące, tylko na lata.