Pan Morawiecki przyjął dymisję p. Piebiaka i oświadczył, że to kończy sprawę, już nazywaną „Piebiak Gate”. Trudno się dziwić, że Handlarz Pokościelnym Mieniem Bezspadkowym jest skonfundowany tajfunem „Emilia”. Nie tylko dlatego, że – jak niegdyś oświadczył za swoim protoplastą – nie interesuje go prawo, ale sprawiedliwość polegająca, jak wiadomo, na czynieniu dobra, ale przede wszystkim z powodu niejakich możliwych perturbacji w dalszej karierze, tak pięknie rozpoczętej.
Wszystko jednak wskazuje na to, że Piebiak Gate (lub „Kasta Gate” – to od nazwy grupy rezydującej w Ministerstwie Sprawiedliwości, mającej kompromitować sędziów bardziej identyfikujących się z prawem niż sprawiedliwością w rozumieniu p. Morawieckiego) ma charakter rozwojowy. Tzw. dobra zmiana czyni bardzo wiele, aby rzecz bagatelizować i kontratakować.
Postawa wiceministra dobrej zmiany się podoba
Pan Broda, fizyk jądrowy w randze profesora, ocenia sytuację: „[Mam] nadzieję, że sędzia Piebiak nie sprzeniewierzył się zasadom niezawisłości sędziowskiej [!!!] i wbrew całej hucpie opozycji dopiero ustalenie faktów i wyjaśnienie sprawy pozwoli ją komentować”.
Wprawdzie nadzieja bywa głupia, ale ta żywiona przez p. Brodę ma pewne podstawy, ponieważ dobrozmienna (czyli niewsadzająca za czynienia dobra) prokuratura dość opieszale bada, co się wydarzyło, np. – o ile wiadomo – jeszcze nie zabezpieczyła komputerów p. Piebiaka.
Inny sposób bagatelizowania sprawy (tajfunu) obrał p. Bukowski, doktor filozofii i czołowy kombatant m.in. walk o niepodległość (urodził się w 1955 r.). Ten zacny harcerz (ba, harcmistrz jeszcze z czasów PRL) wdał się w dialog ze swoim druhem, który wyjaśnił: „Mnie bardzo się podoba postawa wiceministra. Podał się do dymisji, by nie przerywać sobie wakacji z powodu gównoburzy wywołanej przez Onet i jakąś pipkę”. Pan Bukowski zgodził się z tym, powiadając: „Mnie też”. Jakoś koresponduje z tym oświadczenie p. Müllera, rzecznika rządu: „Środowisko najwyraźniej mocno się pokłóciło. Pan Piebiak i sędziowie wymieniani w tym kontekście to osoby, które były w jednym stowarzyszeniu. Znały się towarzysko, większość z tych informacji, które pojawiały w tych rozmowach, to są informacje, które są znane w tym gronie”. Dobre, nawet bardzo.
Adam Szostkiewicz: Piebiak i hejterka. Dramat państwa polskiego
Afera Piebiaka. Dobra zmiana kontratakuje
Tzw. dobra zmiana jednak przystąpiła do kontrataku. Pan Schab, rzecznik dyscyplinarny sądów powszechnych, zapowiedział zbadanie, czy p. Piebiak i jego towarzysze nie złamali zasad, ale postanowił także zająć się tym, czy p. Markiewicz, jeden z głównych inwigilowanych w ramach Kasta Gate, nie nakłaniał kogoś do aborcji, a także trapi się, czy niektórzy sędziowie nie zachowali wymaganej wstrzemięźliwości w kontaktach z mediami społecznościowymi – wygląda na to, że strapienie p. Schaba ma tylko jeden kierunek, łatwo się domyślić, jaki.
Pan Stachowiak, szef Solidarnej Polski (partyjka p. Ziobry) w Inowrocławiu, opowiada o aferze, w której ponoć uczestniczył p. Brejza (Krzysztof), poseł opozycji. Miał on stać na czele gangu hejterskiego działającego przeciwko prawym i sprawiedliwym. Sprawę natychmiast podjęła TVP Info, w szczególności p. Pereira, stawiając tezę, że poczynania opozycji w sprawie Piebiak Gate przypominają walkę dilera narkotyków z handlem nimi.
Pojawiły się także informacje o kontaktach p. Strumińskiego, sędziego (z innego obozu niż p. Piebiak) mającego szantażować Małą Emi (tak była nazywana w kręgach „Kasty” p. Emilia – niejako autorka tajfunu) i proponować jej współpracę. Wszelako, po pierwsze, o żadnym szantażu i współpracy nie ma mowy w tych rozmowach (są tylko pytania ze strony p. Strumińskiego – to dowód na to, że sprawa zaczęła wychodzić na jaw wcześniej niż w sierpniu 2019 r.), po drugie, nagrania rozmów pochodzą z telefonu zabezpieczonego w postępowaniu przygotowawczym, ponoć tajnym, w sprawie jednego z członków „Kasty” (mamy więc tzw. przeciek kontrolowany, wiadomo, na czyją korzyść). Po trzecie, skoro informacje są rozpowszechniane przez TVP Info i Frondę, ich wiarygodność jest raczej marna.
Czytaj także: Afera demaskuje nie tylko zepsucie, ale też słabość państwa
Prawie totalne milczenie w PiS
Poczynania, których symbolami są TVP Info (TVPiSfo?) i red. Pereira (może PiSeira; wiem, że to nieładnie zniekształcać nazwiska, ale czasem trudno się powstrzymać), są jednak tylko balonami próbnymi. Czołówka polityczna tzw. dobrej zmiany chyba intensywnie pracuje nad jakimś scenariuszem wyjścia z tajfunu „Emilia”. Zwykły Poseł milczy, wiceministrowie sprawiedliwości p. Kaleta i p. Wójcik mieli pojawić się w TVN24, ale najwyraźniej dostali zakaz wypowiadania się „póki co”, podobnie jak p. Kanthak, rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości.
P. „Obatelowi” Czarneckiemu, nadzwyczaj elokwentnemu, ostatnio nawet ze stanowiska księżowskiego w kościele, włączono tryb mute i jest cicho (ba, z ręką na sercu). Na oficjalnych stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, MS, KRS, PiS czy Solidarnej Polski ani słowa o Kasta Gate.
Oczywiście totalne milczenie jest niemożliwe. Pan Ziobro oświadczył, że nie będzie tolerował zachowań typu „Kasta”, wyrzucił z MS p. Iwańca, ważnego żołnierza walczącego pod dowództwem Herszta (p. Piebiaka) – i uznał, że jest po ptakach. Niektórzy pomniejsi aktywiści (np. p. Gryglas, p. Ast) tłumaczą, że nic specjalnego się nie stało. Pan Nowak (prezes UODO) zapowiedział zbadanie, czy przekazanie przez „Kastę” informacji o sędziach narusza prawo. Ma farta, bo nowy problem pewnie zmusi go do przyhamowania ujawnienia list poparcia do KRS. Pani Witek, nowa marszałek Sejmu, wprawdzie czeka na decyzję p. Nowaka, ale już zapowiada, że sprawą być może zajmie się mgr Przyłębska i jej team. Nie zazdroszczę, gdyż pewne szczegóły tajfunu „Emilia” sprawiają, że ujawnienie nazwisk osób popierających niektórych członków KRS może być powodem poważnego dyskomfortu po stronie tych, którzy złożyli swoje podpisy.
Czytaj także: Preludia „prawdziwej” demokracji: Air Kuchciński, Karczewski Bicycle Riding itd.
Hejtowanie sędziów, ewenement na skalę światową
Zakładam, że większość czytelników zna sprawę i treść stosownych informacji, np. rozmów p. Emilii z „Kastą”, aczkolwiek warto zwrócić uwagę na wyjątkowy cynizm i wulgaryzm Herszta i jego wojaków. Zajmę się dwoma kwestiami ogólnymi, mianowicie, po pierwsze, sposobem zwalczania grupy ok. 20 sędziów w ramach Piebiak Gate i, po drugie, konsekwencjami dla p. Ziobry i struktury wymiaru sprawiedliwości.
Inwigilacja sędziów krytykujących reformy tzw. dobrej zmiany w sądownictwie i stosowanie wobec nich hejterskich pomówień jest zjawiskiem niedopuszczalnym w ładzie demokratycznym. Byłaby naganna, gdyby robiły to osoby prywatne, ale udział w tym przedsięwzięciu wysokich urzędników (na razie wiadomo o dwóch) administracji publicznej i kilku sędziów stanowi prawdopodobnie światowy ewenement, wyjąwszy najbardziej obrzydliwe i opresyjne systemy totalitarne.
Może szczególnie istotny jest udział w „Kaście” sędziów zasiadających w KRS oraz p. Szmydta, sędziego pracującego w biurze prawnym KRS, prywatnie męża p. Emilii. Ten prawdziwy dżentelmen ogłosił publicznie, że jego żona jest chora psychicznie i ma za sobą próby samobójcze. Trudno o większe zbydlęcenie niż nielegalne ujawnianie stanu zdrowia współmałżonka i to dla niecnych celów.
Pan Szmydt został usunięty, a „kastowicze” z KRS – wezwani do złożenia wyjaśnień. Zobaczymy, co powiedzą i co z tego wyniknie. Na razie milczy p. Mazur, szef KRS, a także p. Johann, sędzia, członek tego gremium, autor sentencji: „To, co się teraz dzieje wokół TK, to próba naprawienia tego, co zrobiła Platforma, plus zabezpieczenie systemu na przyszłość”. Ciekawe, co ma do powiedzenia p. Johann o próbie naprawienia sądownictwa przez działania „Kasty”.
Czytaj także: Hejt wobec prezes Sądu Najwyższego
Symbol patologii reformy sądownictwa
W konsekwencji p. Mitera, rzecznik KRS, musiał wziąć na siebie konfrontację z „Tajfunem”. Najsamprzód zajął postawę wyczekującą na wyjaśnienia zainteresowanych, przede wszystkim p. Piebiaka. Chciał też zaklinać rzeczywistość, aby Kasta Gate okazała się fikcją. Nie widział powodu (osobliwa postawa jak na zawodowego sędziego), aby gromadzić dowody, bo jeszcze mogłoby się okazać, że p. Piebiak nie jest p. Piebiakiem (przecież komputer lub telefon mogą, panie dzieju, skierować na fałszywy trop).
Nie udało się. Wygląda na to, że całą sprawę spróbuje się (w KRS i gdzie indziej) zamieść pod dywan za pomocą kilku decyzji personalnych wobec tych, którzy muszą być odstrzeleni dla pożytku tzw. dobrej zmiany – dobrozmieńcy już nawet zaczynają się puszyć, jacy to oni spiżowi w pociąganiu do odpowiedzialności. Tymczasem sprawa jest poważna, bo dotyczy organu, który ma decydować o kształcie naszego sądownictwa – stała się symbolem patologii „prawdziwej” reformy wymiaru sprawiedliwości i kompromituje Polskę na całym świecie.
Czytaj także: Maciej Mitera musi odejść!
Zbigniew Ziobro do dymisji
Opozycja domaga się dymisji p. Ziobry oraz rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Spekuluje się, iż p. Ziobro ma coś na faktycznych decydentów i ich szachuje. Obóz p. Dudy jest chyba przeciw dymisji, na co wskazuje p. Dera, prezydencki minister, oznajmiając: „To, co się działo, nie dotyczy Ministerstwa Sprawiedliwości. To są czyny indywidualne, które nie działy się w Ministerstwie Sprawiedliwości, tylko poza nim, o ile Łukasz Piebiak prowadził jakąś korespondencję”. Może trzeba to zestawić z kłótniami wśród sędziów odkrytymi przez p. Müllera?
Rozmaici pomniejsi czynownicy i agitatorzy uważają, że nie ma powodu, aby p. Ziobro podał się do dymisji lub został odwołany. Sam zainteresowany grzmiał równą dekadę temu: „Już po drugim samobójstwie w sprawie Krzysztofa Olewnika świadomość, że mamy do czynienia z sytuacją szczególnego zagrożenia, była pełna. No to odpowiedzialność pana ministra jest tu oczywista. A jak inaczej z honorem mógłby spojrzeć w twarz rodzinie Olewników?”.
Gdy usłużnemu p. Lisickiemu (raczej PiSickiemu) ktoś przypomniał te słowa, usłyszał w odpowiedzi, że to co innego, bo wtedy zginął człowiek. Proszę bardzo, przecież w ostatnim czasie były dwa zgony w więzieniach, jeden samobójczy, a drugi być może spowodowany zabójstwem. Już to sprawia, że p. Ziobro powinien podać się do dymisji, o ile chciałby z honorem spojrzeć w twarz rodzinie Kosteckich – p. Ćwiąkalski zrezygnował z zajmowanego stanowiska.
Otóż jest tak, że minister odpowiada za to, co dzieje się w resorcie, którym kieruje. Nie ma specjalnego znaczenia to, czy p. Ziobro wiedział o „Kaście” i czy to on był szefem, któremu Herszt chciał sprawić przyjemność atakiem na sędziego Markiewicza. Pan Ziobro zachowuje się, jakby go nie było w MS, gdy Herszt i jego żołnierze czynili swoją patriotyczną powinność (tak to tłumaczono p. Emilii). Dymisja p. Ziobry jest nie tyle sprawą honoru, ile normalności administracyjnej.
Trudno jednak oczekiwać tego od tzw. dobrej zmiany. Honorem uniósł się za to p. Piebiak, który złożył dymisję w poczuciu odpowiedzialności za reformę sądownictwa, której poświęcił aż cztery lata. Niezły żart!
Czytaj także: PiSancjum. Dygnitarze „dobrej zmiany” są butni i zachłanni
Minister i prokurator w bezpiecznej odległości od siebie
Pani Czerwińska, rzeczniczka PiS, zapytana o wspomniany rozdział funkcyjny, odrzekła, że nie jest to możliwe z powodu przepisów konstytucyjnych. Bzdura, ponieważ konstytucja nic nie mówi na ten temat, a skoro tak, to możliwy jest zarówno rozdział stanowiska prokuratora generalnego i stanowiska ministra sprawiedliwości, jak i połączenie ich w jedno.
Inny argument wskazuje, że połączenie gwarantuje właściwą pracę obu organów – to akurat jest szczególnie widoczne w chwili obecnej. Kolejną racją dla utrzymania obecnego modelu ma być to, że Lech Kaczyński za tym obstawał. Obstawał czy nie, dawna sprawa, ale jest to wręcz śmieszny powód. Natomiast Piebiak Gate uzasadnia, aby główny prokurator i minister od sprawiedliwości znajdowali się w bezpiecznej odległości od siebie. Być może „prawdziwa” praworządność i „prawdziwa” sprawiedliwość wymagają jedności funkcjonalnej reprezentowanej przez dwa w jednym, ale stan zwykły, tj. pożądany w państwie prawa, wymaga rozdziału.
W 2007 r. Bruno Miecugow ułożył „Pieśń dziadkową o IV RP” (na melodię z „Zielonego Balonika”; niżej fragment z małymi zmianami na końcu):
Jeszcze jej nie ma, ale już nam świta
Ta nasza Czwarta Rzeczpospolita.
Jak się postara pan minister Ziobro
Po całym kraju rozleje się dobro,
A zło wszelkie hurtem i na raty
Pójdzie za kraty.
Zajrzym każdemu w teczkę i do szafy
I na każdego znajdziem paragrafy,
Nie przeoczymy żadnego agenta!
Już dziś każdemu depczemy po piętach,
W tym także takim, którzy ani chwili
Nimi nie byli.
Odzyskaliśmy różne elementy,
Spółki i banki, i inne segmenty,
Publiczne media, a prywatne kramy
Też odzyskamy
Tak jak sądownictwo całe
Z Konstytucyjnym łącznie Trybunałem.
Żadna „Iustitia” nie będzie przeszkadzać,
Gdy lepszą zmianę zaczniemy wprowadzać.
A jeśli perswazja nie spełni swej roli,
Herszt z żołnierzami sobie poswawoli.
Na razie tajfun „Emilia” pokrzyżował plany w sprawie sądownictwa powszechnego. Niezdecydowany wyborco, nie daj się oszukać kiełbasie wyborczej. Za rok wartość socjalu spadnie, ale stracisz możność obrony swych praw przed sądami, pracującymi pod czujnym okiem prokuratorów tzw. dobrej zmiany. W ostatnich dniach podniesiono opłaty sądowe i prosty lud będzie zapewne przekonywany, że zrobiła to kasta (nie „Kasta”) sędziowska. Nieprawda, to decyzja ministerialnej nomenklatury, gorączkowo szukającej łatwej kasy. Pamiętaj, zbyt wiele ryzykujesz, decydując o prolongacie istniejącego stanu rzeczy.
Czytaj także: PiS jest chytry, oto dowody. Na pewno chcecie, żeby rządził dalej?