O tym, że ideologia LGBT wykorzysta każdą okazję do tego, żeby się szerzyć, świadczą wydarzenia z Pcimia w Małopolsce. Podczas odbywających się tam warsztatów plastycznych dzieci namalowały mural przedstawiający kolorowego koguta z pozoru wyglądającego na normalnego, w którym jednak miejscowy proboszcz bez trudu rozpoznał „symbol zdrady i fałszywości”, kojarzący mu się z promocją LGBT. Nie bardzo wiadomo, co proboszcza dotknęło w wyglądzie koguta aż tak, że skrytykował go na mszy w kościele. Mówi się, że kogut może i byłby przez proboszcza do zaakceptowania, gdyby nie to, że warsztaty, na których go namalowano, zorganizowała Fundacja Klamra, która, jak doniosła proboszczowi jedna z matek, znana jest w powiecie z popierania LGBT i prawa kobiet do aborcji, co koguta moralnie dyskwalifikowało.
Dlaczego promotorzy LGBT akurat koguta wybrali do deprawowania pcimskich dzieci, do tej pory nie ustalono. Nie ma to zresztą żadnego znaczenia, bo uważam, że jeśli dziś ci promotorzy użyli koguta, to jutro posuną się dalej i nie zawahają się wykorzystać orła czy bociana. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji abp Jędraszewski, metropolita krakowski, zamiast Dobrej Nowiny, musi głosić złą nowinę o szalejącej zarazie. Dobra nowina jest tylko taka, że zdaniem hierarchy osoby dotknięte tą zarazą są wybrykiem natury i zaistniały na skutek „błędu antropologicznego”, który można jeszcze naprawić. Energiczne próby naprawienia tego błędu, z pomocą miejscowych księży i przedstawicieli środowiska kibicowskiego, podjęto już m.in. w Białymstoku, biskupi wzywają także do podjęcia prób w innych miastach.
Rodzi się oczywiście pytanie, dlaczego Pan Bóg podczas stwarzania świata nie dochował należytej staranności i oprócz osób antropologicznie pełnowartościowych, takich jak Jędraszewski, stworzył osoby wadliwe, które w dodatku nakazał miłować?