AGNIESZKA SOWA: – Co jest najgorszą przywarą polskich kierowców?
RADOSŁAW KOBRYŚ: – Pogoń. Pogoń za czasem, za najlepszym wynikiem i ściganie się z nawigacją samochodową. Więc prędkość. Zdecydowanie za ciężka noga.
A najeżdżanie na zderzak i spychanie maruderów, już nawet ze środkowego pasa, nie tylko z lewego? Przejeżdżamy granicę państwa i nagle nikt nie siedzi nam na zderzaku, nie świeci długimi…
Wielu polskich kierowców, bo oczywiście nie wszyscy, zachowuje się tak, jakby droga była tylko dla najtwardszych i najlepszych mistrzów kierownicy. Brak partnerstwa i empatii na drodze. Widzimy to w trakcie patroli, najczęściej kiedy jedziemy radiowozem nieoznakowanym. Także kiedy ktoś nagrywa swoją trasę wideorejestratorem i przekazuje nam filmik z takich agresywnych zachowań innych kierowców.
Policja powołała specjalne grupy SPEED, policjanci po cywilnemu w nieoznakowanych, bardzo szybkich samochodach ścigają piratów drogowych. Czy to dlatego, że Polacy jeżdżą coraz gorzej?
Na pewno coraz szybciej. Kiedy w maju 2015 r. wszedł w życie przepis o utracie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym, ludzie wyraźnie się wystraszyli i zaczęli jeździć wolniej, co przełożyło się na zmniejszenie liczby kolizji i wypadków. Z roku na rok ujawnialiśmy coraz mniej przekroczeń prędkości. Aż nagle w tym roku, jakby Polacy odpuścili postanowienia noworoczne, mamy o ponad połowę więcej takich incydentów. Policjantów na drogach jest tyle samo, podobna ilość sprzętu, a Polacy – hulaj dusza, piekła nie ma.
I dlatego te specgrupy?
Bezpośrednim impulsem do powołania pierwszej z nich, działającej w województwie mazowieckim, były nielegalne wyścigi.