Można się już całkiem pogubić w Kuchciński-gate. Ciągle zmieniające się liczby lotów samolotem i helikopterem w okolice miejsca zamieszkania, ciągle nowi goście na pokładzie (prywatni i polityczni), nowy wątek odnoszący się do zamieszkiwania przez rodzinę w mieszkaniu służbowym Kuchcińskiego, pojawiające się i znikające ze strony internetowej Sejmu dane, śmieszne zadośćuczynienie w wysokości 15 tys. zł, mało przekonujące przeprosiny i wciąż otwarte pytanie, czy Kaczyński w końcu zarządzi dymisję.
Serial będzie miał pewnie jeszcze parę odcinków i zależnie od rozwoju akcji prezes PiS podejmie taką bądź inną decyzję. W każdym razie kariera Kuchcińskiego powoli dobiega końca. A jaki to wszystko będzie miało wpływ na wynik wyborów? Być może niewielki, bo w październiku mało kto będzie już sobie tą sprawą zaprzątał głowę. No, chyba że stanie się ona częścią większej afery.
Sprawa lotniczej bonanzy PiS jest – na tle innych afer – w sumie śmieszna, gdy chodzi o skalę nadużyć i szkody społeczne, jakie wywołuje, niemniej zawsze jest szansa, że stanie się tym kamykiem, który wywoła lawinę. Nie wiem, czy jest ktoś, kto może ocenić ryzyko, jakie sprawa Kuchcińskiego może wyrządzić władzy PiS. Z pewnością Nowogrodzka próbuje to ryzyko szacować, a sztab cwanych piarowców ciężko pracuje nad opanowaniem kryzysu.
Czytaj także: PiSancjum. Dygnitarze „dobrej zmiany” są butni i zachłanni
Czy sprawa marszałka budzi społeczne emocje?
Kto pamięta skandal z panią Ritą Süssmuth, szefową chrześcijańskich demokratów (CDU), która w 1996 r. musiała zrezygnować z funkcji przewodniczącej Bundestagu z powodu zarzutów o wielokrotne wykorzystywanie samolotów wojskowych do prywatnych i półprywatnych podróży? Skandal był na cały świat – pisały o nim i mówiły media wszelakie. Ostatecznie Süssmuth została przez odpowiednią komisję i prezydium Bundestagu oczyszczona z zarzutów naruszenia prawa, lecz afera położyła się głębokim cieniem na jej karierze. Tak czy inaczej – bardzo swobodny stosunek p. Süssmuth do przysługujących dygnitarzom państwowym przywilejów i ułatwień podczas wykonywania swego mandatu został przynajmniej politycznie ukarany.
Afera z marszałkiem Kuchcińskim ma się tak do afery z Ritą Süssmuth jak polonez do mercedesa albo złoty do marki. Inna rzeczywistość, inna kultura i poziom. Media i politycy uczepili się sprawy nadużywania rządowego samolotu i helikoptera przez marszałka z ogromną nadzieją na to, że społeczne oburzenie, jakie wywołują tego rodzaju nadużycia władzy, jej sułtańskie maniery i rozbisurmanienie, doprowadzi do jego dymisji, a więc i wizerunkowej porażki PiS w przeddzień wyborów.
To doprawdy szalenie frustrujące, że można liczyć na reakcję społeczną akurat w takiej, w sumie błahej sprawie, podczas gdy naprawdę poważne nadużycia, jak głosowanie nad budżetem w Sali Kolumnowej w 2016 r., próba ograniczenia dostępu mediów do Sejmu, notoryczne naruszenia litery regulaminu Sejmu i dobrych obyczajów w zakresie tempa i sposobu procedowania ustaw, możliwości zapoznawania się przez posłów z dokumentami, możliwości zabierania przez nich głosu, nadużywanie kar finansowych i zastraszanie posłów, te wszystkie nocne posiedzenia, dopasowywanie terminów obrad do potrzeb prezesa Kaczyńskiego i PiS – to wszystko są sprawy zupełnie innego kalibru, choć wielkich emocji społecznych, niestety, nie budzą.
Czytaj także: Tak rozlatanej władzy chyba jeszcze nie mieliśmy
Bulwersuje, gdy marszałek mija się z prawdą
Za to latanie do domu na koszt podatnika – owszem. Niestety, obawiam się, że ludzi irytuje nie to, co powinno. W Polsce jest tak, że jedyna osoba, której życie prywatne jest sprawą państwową, to znaczy cały jej czas, również prywatny, jest organizowany przez służby państwowe, to prezydent. Wynika to ze specyficznej, quasi-monarchicznej pozycji i symboliki tego urzędu jako „głowy państwa”. Wydaje się jednak, że również premier i marszałek Sejmu, a może i marszałek Senatu oraz prezes Sądu Najwyższego mogliby mieć taki przywilej.
Nie sądzę, aby było wielką rozrzutnością i arogancją ze strony władzy korzystanie przez kilka kluczowych osób w państwie ze specjalnych środków transportu, łącznie z samolotami i helikopterami, także w celu odbycia podróży do domu. Rzecz nie w tym, że Kuchciński latał rządowym samolotem i kogoś tam zabierał, lecz w tym, że korzystał z bardzo kosztownej opcji lotów HEAD, nadużywając przepisów i podając absurdalne preteksty mające legalizować w oczywisty sposób prywatne loty. To właśnie poświadczanie nieprawdy w zleceniach na te loty, a nie sam fakt ich wykonywania, jest czymś bulwersującym. Nie nadużycie władzy, lecz tajenie prawdy. A także rozrzutność, bo przecież można by to jakoś zorganizować taniej.
Czytaj także: „Marszałkowi plus” procedury latają
Co skrywa afera lotów Kuchcińskiego
Afera z lotami po części dlatego tak bardzo się rozkręca, że w jej tle jest sprawa zupełnie innego kalibru, a mianowicie domniemanie istnienia taśm z filmowymi zapisami wizyt dygnitarzy PiS, w tym zwłaszcza Kuchcińskiego, w domach publicznych. Media napisały o tym, co wiedziały, Kuchciński grozi procesami o zniesławienie i sprawa na razie stoi. Brakuje nowych informacji, przeto nie ukazują się nowe artykuły na ten temat. Jednakże istnienie jakichś kompromitujących filmów jest w świetle ustaleń dziennikarzy raczej pewne, a w związku z tym bardzo prawdopodobne, że ktoś – w Polsce lub niekoniecznie – dysponuje narzędziem szantażu wobec PiS i samego Kuchcińskiego. Podobnie jak afera taśmowa, której wątki, jak ustalił Grzegorz Rzeczkowski z „Polityki”, prowadzą i do PiS, i do Rosji, również sekstaśmy stanowią zagrożenie dla suwerenności i stabilności naszego kraju.
Powaga tych spraw jest zawrotna w porównaniu ze sprawą naciąganych lotów do Rzeszowa – zapewne jeszcze większa niż sprawa SKOK, KNF czy Srebrnej, niemniej z braku nowych danych nie można zainteresować nimi społeczeństwa. Mamy do czynienia ze środowiskiem, w którym spotykają się dawni komunistyczni karierowicze z ludźmi od rozmaitych bardziej czy mniej eleganckich biznesików i biznesów oraz innymi cwaniaczkami, którzy zaczynali w półświatku, a dzięki posłuszeństwu partii w końcu wylądowali na najwyższych stanowiskach. Nie wszyscy w PiS są tacy, podobnie jak nie wszyscy w PZPR byli tacy, niemniej mechanizm jest podobny. PiS nie wybrzydza kulturowo, zarówno gdy chodzi o własne kadry, jak i wyborców. Łowi, gdzie może. Kuchciński ze swoją zdecydowanie trudną przeszłością dobrze się w to wpisuje i z tych samych powodów do twarzy mu zarówno z aferą samolotową, jak i ewentualnie z tą drugą, której jeszcze właściwie nie ma.
Czytaj także: Kuchciński, Terlecki: od hipisów do PiS-u
Kto nami rządzi: Szydło, Morawiecki, Kuchciński
Gdyby ktoś „odpalił” filmiki pogrążające polityków PiS w sferze obyczajowej, mogłoby być naprawdę niebezpiecznie. Trudno jednakże oszacować ryzyko czy może szansę, że tak się stanie, i to przed wyborami. Nie ma pewności, czy te filmy w ogóle istnieją. Nie wiadomo, co dokładnie na nich jest, jeśli istnieją. Nie wiadomo, kto je ma. Jeśli służby albo przestępcy, to PiS sobie z tym jakoś poradzi. Jeśli jacyś gangsterzy albo służby spoza Polski, to ratuj się, kto może! Nadzieja PiS w tym, że cwaniakom, którzy być może mają te filmy, chodzi o pieniądze, bo pieniędzy jest przecież jak lodu. Ale jeśli chodzi im o kontrolowanie polskiej polityki, to przynajmniej pod jednym względem Nowogrodzka może być spokojna – Kreml kocha PiS i nie ma najmniejszego powodu mu szkodzić.
Cała sprawa Kuchcińskiego jest jakoś głęboko żenująca i poniżająca dla nas wszystkich. Jak mogliśmy dopuścić do tego, że Polską rządzą takie postacie jak Szydło, Morawiecki, Kuchciński i inni, których cały sposób bycia, wszystko, co mówią i jak mówią, świadczy o głębokiej regresji moralnej i intelektualnej, braku wstydu i bezwarunkowym cynizmie? Kuchciński z wiszącym nad nim mieczem Damoklesa jest być może w całej tej galerii groteskowych i żenujących figur postacią najbardziej tragiczną. Żal mi go. I nas wszystkich razem z nim. Jakież to wszystko żałosne!
Czytaj także: Jak się odczepić od PiS