Marszałek Sejmu w końcu przerwał milczenie w sprawie afery Air Kuchciński, czyli jego ujawnionych dwa tygodnie temu lotów z żoną, córką i synami rządowym Gulfstreamem do domu w Rzeszowie i z powrotem. Marszałek potwierdził wcześniejsze informacje, że odbył 23 takie loty, za które wpłacił już 15 tys. zł na cele charytatywne. Wszystkich ujawnionych do tej pory lotów marszałka w rodzinne okolice było ok. 100.
Najważniejsze są dokumenty
Marek Kuchciński potwierdził też krążące od jakiegoś czasu pogłoski o tym, że z lotu rządowym samolotem skorzystała samodzielnie jego rodzina. Jak twierdzi, jego żona raz odbyła sama lot powrotny z Rzeszowa do Warszawy rządowym samolotem za zgodą pilota. Marszałek do tej pory milczał, dziś obiecał zwrócić koszty tego lotu w całości – 28 tys. zł.
Kuchciński, przyciskany przez partyjnych kolegów, w tym przez samego Joachima Brudzińskiego, który wciąż pilnuje dyscypliny w partii, w końcu przeprosił też za swoje powietrzne eskapady „tych, którzy poczuli się urażeni”. Najważniejsze w tej sprawie jest jeszcze przed nami: marszałek obiecał dziś ujawnienie wszystkich dokumentów związanych ze swoimi przelotami, dementując tym samym wcześniejsze informacje o zniszczeniu ich części.
Czytaj więcej: Jak PiS zamiata pod dywan aferę lotniczą z Kuchcińskim
Najbardziej zamknięty marszałek
Sprawa załatwiona? Wcale. Teraz czeka nas analiza przedstawionych dokumentów i zestawienie ich z dzisiejszymi twierdzeniami Kuchcińskiego, że duża liczba jego podróży wynika z „przyjętego modelu pracy” polegającego na wielu spotkaniach „w kraju i za granicą”, żeby „włączyć obywateli” w proces tworzenia prawa.
To jednak paradoks, że najbardziej zamknięty w sobie marszałek w historii Sejmu po 1989 r., stroniący od kontaktów z dziennikarzami, zagradzający sejmowe korytarze i zamykający sam Sejm, opowiada nam przy okazji obciążającej go afery o tym, jaki jest otwarty i inkluzywny. To byłoby nawet śmieszne, gdyby nie było w sumie smutne.
Czytaj także: Rządowy samolot to nie taksówka. Czytamy instrukcję HEAD
To jeszcze nie koniec afery Air Kuchciński
Stawiam dolary przeciwko orzechom, że gros tych spotkań „w kraju i za granicą” przypadkiem odbywało się w weekendy i na rodzinnym Podkarpaciu marszałka. Jego oświadczenie, mimo przeprosin, generalnie jest próbą zamiecenia sprawy pod dywan.
Żeby przeciąć uparcie powracające plotki o dymisji marszałka, Jarosław Kaczyński pozwolił Kuchcińskiemu, żeby bronił się sam. Jeśli media i opinia publiczna kupią te dość niespójne wyjaśnienia, sprawa ucichnie. Jeśli nie kupią albo na jaw wyjdą nowe kompromitujące szczegóły, PiS być może będzie zmuszony rzucić Kuchcińskiego na pożarcie. Ale na razie psy szczekają, karawana idzie dalej.