Ponad 45 proc. w wyborach europejskich dla PiS to najwyższe poparcie, jakie kiedykolwiek notowała partia w Polsce po demokratycznym przełomie. Skala zwycięstwa była tak znaczna, że wywołała rozpad Koalicji Obywatelskiej i ruchy tektoniczne całej opozycji. Na gruzach KO powstały trzy bloki. Czy nowa sytuacja pozwoli na odsunięcie PiS od władzy? Choć nic jeszcze nie jest przesądzone, to wybory do unijnego parlamentu sprawiły, że na dziś „ustawieniem fabrycznym” jest utrzymanie władzy obozu Zjednoczonej Prawicy.
Platformy skręt w lewo
Partia Kaczyńskiego jest popierana nie tylko przez prawicowych wyborców. Walny w tym udział miała opozycja. Ostatnie lata to stopniowe, ale konsekwentne przesuwanie Platformy Obywatelskiej w lewo. Proces ten zaczął się już dawno osłabieniem „antykomunistycznego DNA”, co otworzyło drogę do głośnych transferów z SLD: do Platformy ściągnięto Arłukowicza, poparto Cimoszewicza, romansowano z Rosatim. W tamtym czasie były to ruchy zasadne. Wszak PO chciała wyrwać SLD jej najmocniejsze zęby. Szybko okazało się jednak, że to nie koniec, ale początek związku Platformy z lewicą. Kolejnym krokiem były jednak nie transfery znanych twarzy, ale import idei. W czasach Tuska coraz częściej dyskutowano o prawach kobiet, związkach partnerskich, finansowaniu in vitro czy likwidacji funduszu kościelnego. Dyskusje były jednak maksimum, co Tusk był gotów zaoferować środowiskom lewicowym. Żadnych wiążących decyzji nie podejmowano. Największym realnym ciosem w tamtym czasie dla konserwatywnego elektoratu PO były nie tyle ustawy, ile odejście Gowina.
Wyjazd Tuska do Brukseli zmienił sytuację, choć wciąż nie spowodował rewolucji. Wprowadzenie konwencji antyprzemocowej za czasów Ewy Kopacz zostało przepchnięte, choć w bólach.