MON wyda prawie 2 mld zł na powierzchowne unowocześnienie trzystu 40-letnich T-72, choć jeszcze dwa lata temu resort uznawał je za posowiecki sprzęt, którego najlepiej byłoby się pozbyć.
Dziś stare czołgi okazują się wyrobem polskim i jak najbardziej wartym modyfikacji, który ma wesprzeć wojsko oraz przemysł. Perspektywę zmieniły wybory i zażarta walka PiS o głosy na Górnym Śląsku, a także w Wielkopolsce. Premier Mateusz Morawiecki, który osobiście pojawił się na podpisaniu umowy w gliwickich zakładach Bumar-Łabędy (od lat na skraju upadłości), nie ukrywał, że chodzi o miejsca pracy. Te zostały zapewnione na minimum sześć lat. Co więcej, Mariusz Błaszczak obiecał sfinansować prace nad nowym polskim czołgiem w perspektywie 15 lat – ma być nie tylko robota, ale i granty.
Wielkopolska też jest dla PiS ważna, dlatego śląska fabryka podzieli się kontraktem z zakładem w Poznaniu, który rządowi oficjele odwiedzali niedawno z okazji uruchomienia centrum serwisowo-logistycznego nowoczesnych niemieckich leopardów. T-72 nawet po modyfikacji nie będą się mogły z nimi równać, ponieważ zakres prac dotyczy głównie wyposażenia elektronicznego, a to nie poprawi zasadniczo celności, mobilności ani ochrony załogi. Ważne, że wszystkie komponenty dostarczy polski przemysł, choć nie tylko państwowy – w ten sposób do grona zwolenników odnawiania muzealnych czołgów dołączyła wpływowa prywatna Grupa WB. Ale względnie tanie dołożenie cyfrowego radia i nawigacji nie zrobi z poloneza mercedesa.