Kariera lidera Samoobrony i jego formacji – patrząc z perspektywy kilkunastu lat – obfitowała w zaskakujące wolty i zmiany stylu, ale w rzeczywistości jest znacznie bardziej logiczna niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.Podstawą tej spektakularnej kariery była dobrze postawiona diagnoza. „Nie ma prawa w tym kraju. Nikt go nie przestrzega. Nikt w tym kraju nie rządzi. A kto głośniej krzyknie, to jego prawo” – te prorocze słowa lider Samoobrony wygłosił w 1992 r. Już wtedy sprawę miał przemyślaną – trzeba łamać prawo, władzę brać i się nie bać. Eryk Mistewicz, doradca ds. marketingu politycznego, zwraca uwagę, że Samoobrona od początku była partią prowadzoną wprost podręcznikowo. Podobne formacje robią karierę w Ameryce Łacińskiej, Azji – wszędzie tam, gdzie demokracja jest nieustabilizowana. Sam Lepper przyznawał, że za wzór służył mu francuski populista Jean-Marie Le Pen i że korzystał z lektur Goebbelsa: „Nie boję się tego powiedzieć, był wielkim człowiekiem w dziedzinie socjotechniki. Radziłbym, żeby wszyscy korzystali z tego i wypadali tak jak ja”. Pobierał też lekcje w Instytucie Schillera, prorosyjskiej organizacji zwalczającej zjednoczeniowe tendencje w Europie, i u brazylijskich trockistów – z liderem 28-milionowego związku zawodowego metalowców – legendarnym Vicentinho na czele. Później w pracy nad wizerunkiem wspomagał go ekspert Piotr Tymochowicz.
Wszystkie te kursy doskonalenia zawodowego przyszły z czasem. Zaczynał niewinnie, w Darłowie, na czele manifestacji rolników protestujących z powodu pętli zadłużenia, w którą wpadli.