Nominacja Olejniczaka najbardziej ucieszyła polityków z ugrupowań chłopskich. Zbigniew Kuźmiuk, szef klubu PSL, wypowiadał się o nowym ministrze rolnictwa wręcz entuzjastycznie: „Młody, otwarty, rzutki, merytorycznie dobrze przygotowany do wypełniania tej funkcji. Najlepsza kandydatura wśród tych, które funkcjonowały na giełdzie nazwisk”.
„Jeżeli współpraca ministra z sejmową komisją rolnictwa będzie się dobrze układać, to jest szansa, że resort będzie porządnie funkcjonował, bo nowy minister jest młody, ma dużo inicjatywy, werwy i nie powinien się szybko męczyć” – dodawał Wojciech Mojzesowicz z koła Polskiego Bloku Ludowego. Nawet przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper przyznawał, że Olejniczak jest ambitny, rezolutny i ma przygotowanie merytoryczne do kierowania resortem.
Politycy pozostałych ugrupowań opozycyjnych uznali, że skoro SLD sięga po tak młodego i niedoświadczonego człowieka, musi mu brakować merytorycznego zaplecza. Ale również wyrażali nadzieję, że w tym przypadku młodość stanie się atutem i że wolny od powiązań polityczno-biznesowych Olejniczak zrobi wreszcie porządek w resorcie, wokół którego tyle było ostatnio zamieszania. Paradoksalnie, nominacja Olejniczaka najmniej ucieszyła posłów z jego własnego klubu SLD. Do ostatniej chwili posłowie zajmujący się rolnictwem forsowali kandydaturę Józefa Pilarczyka – sekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i posła nieprzerwanie od pięciu kadencji, człowieka doskonale funkcjonującego w partyjnych układach.
Kandydatura Olejniczaka przy doświadczonym Pilarczyku wypadała dosyć blado. Uchodzi wprawdzie w partii za osobę bezkonfliktową, ale także nieco bezbarwną i bez własnego zdania. Wypowiedź, której udzielił parę tygodni temu „Polityce”, wydaje się potwierdzać słuszność tej opinii. Pytany o spory programowe wewnątrz SLD powiedział nam wówczas: – Nie dam się wciągnąć w dyskusje o stosunkach między państwem a Kościołem ani o aborcji. Nie chcę się różnić z kimkolwiek. Jeśli SLD podejmie w tych sprawach stanowisko, to ja je poprę. Czy ta skłonność do kompromisu pomoże Olejniczakowi?
– Teraz, gdy Wojtek już został ministrem, na pewno nikt otwarcie nie będzie go krytykował. Wielu kolegów z partii ma zapewne nadzieję, że Wojtek pomoże im coś załatwić – da komuś pracę, udzieli koncesji. Ale tak naprawdę liczą na to, że Wojtek się szybko pośliźnie i do resortu przyjdzie ktoś bardziej związany z Sojuszem – mówi jeden z posłów SLD. W to, że młodemu ministrowi uda się na dłużej zachować funkcję, nie wierzą także zwykli obserwatorzy sceny politycznej.
Strażak Wojtek
W rodzinnym domu Wojciecha Olejniczaka w Waliszewie Starym pod Łowiczem od środy urywa się telefon. Ojciec Wojtka, Sylwester, twierdzi, że w ciągu tych kilku dni odebrał ze sto telefonów z gratulacjami dla syna.
Sąsiedzi ze wsi przychodzą gratulować Olejniczakom osobiście. Mówią, że wystarczy im, żeby całe polskie rolnictwo wyglądało tak jak gospodarka Olejniczaków. Faktycznie gospodarstwa niejeden mógłby im pozazdrościć: na 24 hektarach rodzina uprawia porzeczki, aronię i jarzębinę. Część plonów suszą we własnej suszarni, resztę sprzedają w skupie. Jesienią, gdy sezon na owoce jagodowe się kończy, uruchamiają produkcję w pieczarkarni. Podziw budzi nawet samo obejście domu rodziny ministra: wypielęgnowane przez mamę klomby kwiatowe, drzewka iglaste, część wypoczynkowa ze stawem, placem zabaw dla dzieci, górką saneczkową i domkiem, w którym można rozpalić grilla i robić pikniki. Olejniczakowie wszystko to zrobili własnymi rękoma. – Wojtek także ma tu swoje zasługi: utwardził podwórze, dach na domu położył – wylicza Cezary, starszy brat.
Sylwester Olejniczak wciąż podkreśla, że wszyscy trzej synowie sami zdecydowali, co chcą robić w życiu. Wojtek wybierał kolejno: technikum ogrodnicze w Sochaczewie, studia inżynierskie na kierunku rynek rolny i spółdzielczość w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, a następnie magisterskie – kierunek zarządzanie i marketing w agrobiznesie. Teraz robi doktorat w Katedrze Polityki Agrarnej i Marketingu SGGW.
Zawsze udzielał się społecznie. Jeszcze w technikum zapisał się do Związku Młodzieży Wiejskiej i Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej Ochotniczej Straży Pożarnej w Starym Waliszewie. Razem z Cezarym brali wielokrotnie udział w akcjach gaśniczych. W ubiegłym roku Wojtek został członkiem Zarządu Głównego OSP.
Awansował także w ZMW – był przewodniczącym rady głównej Związku. Większość jego działaczy kontynuowała jednak kariery w PSL. Dlaczego zatem Wojtek wybrał SLD? – SLD było najbardziej otwarte na młodych, dawało największe szanse „wykazania się”. Poza tym wszyscy w rodzinie mamy podobne poglądy polityczne – przekonują Sylwester i Cezary Olejniczakowie.
Młody stary
Olejniczak został mianowany ministrem tydzień po kongresie SLD, na którym w wyborach do władz partii wycięto młodych z obu partyjnych młodzieżówek – SML i SMLD. Po nominacji komentowano, że to zadośćuczynienie i ukłon w stronę młodych. Młodzi tak nie sądzą – bo nie uważają Olejniczaka za swojego. – Przez działaczy młodzieżówek Olejniczak uważany był za spadochroniarza i na dodatek szejnowca – tłumaczy młody polityk Sojuszu. Andrzej Szejna (30 lat) – dziś wiceminister gospodarki, był przez lata dla wielu młodych działaczy uosobieniem bezideowego karierowicza. Działalność zaczynał w samorządzie studenckim SGH. Szejna był wiceprezesem powołanej do organizacji imprez i zarządzania uczelnianymi akademikami Fundacji SGH. Zarządowi, w którym zasiadał, zarzucono nadużycia finansowe i prywatę, a samemu Szejnie – że wykorzystywał środki fundacji do prowadzenia kampanii w wyborach samorządowych w 1998 r.
Andrzej Szejna i Wojciech Olejniczak poznali się działając w Parlamencie Studentów RP – przedstawicielstwie samorządów wszystkich uczelni wyższych w Polsce. Najpierw Szejna został jego przewodniczącym, a Olejniczak prezesem Fundacji PSRP zarządzającej pieniędzmi Parlamentu. W 1999 r. role się odwróciły – Olejniczak został wybrany na przewodniczącego Parlamentu, a Szejna na szefa Rady Fundacji PSRP. W 2000 r. Olejniczak jako jedyny przewodniczący w historii PSRP nie dostał absolutorium z wykonywanych obowiązków, jak mówią koledzy, bo zadeklarował, że chce się zająć polityką, a Parlament ma być apolityczny. Delegaci uznali to za zdradę.
Po nominacji Olejniczaka na internetowych portalach – głównie „Gazety Wyborczej”, Onetu i Wirtualnej Polski – rozpętała się burza. Kilkadziesiąt osób podających się za absolwentów uczelni i byłych działaczy samorządu studenckiego SGGW zarzuciło Olejniczakowi („Olejowi”) nieprawidłowości przy wyłanianiu kandydatów na praktyki studenckie do Barway w Anglii i rozliczaniu pochodzących z ich organizacji pieniędzy, wytykano protekcję przy przydzielaniu akademików, nieprawidłowości w prowadzeniu studenckiego klubu Na Przyzbie i sklepów na osiedlu akademickim – Grand i Adara.
Dwudziestosiedmioletni Paweł Kołodziejski, kolega Olejniczka z SGGW, do niedawna przewodniczący ogólnopolskiego ZSP, twierdzi, że o przystąpieniu Olejniczaka do SLD zadecydował właściwie przypadek. – Z Wojtkiem poznaliśmy się na SGGW. Ja działałem w ZSP, on w samorządzie. Potem ja związałem się z SLD. Janik (wówczas sekretarz generalny partii – przyp. aut.) wziął mnie do Krajowego Komitetu Wykonawczego SLD. Potrzebował do KKW kogoś młodego, kto znałby się na rolnictwie. Wojtek szukał wówczas swojej drogi życiowej. Kończyła mu się kadencja w Parlamencie Studentów. Przekonywałem go, żeby zajął się polityką, że powinien wykorzystać szansę, dopóki jest w PS, bo inaczej odejdzie w niebyt.
Mocno partyjny
Podczas czynu kampanijnego najłatwiej zostać dostrzeżonym. To właśnie w czasie kampanii zaczyna swoje kariery większość młodych polityków. Partie zwykle się za to odwdzięczają – oferują miejsca na listach wyborczych, asystentury poselskie, pracę w urzędach. Olejniczak wykorzystał szansę w kampanii prezydenckiej w 2000 r.
Rok później, już w wyborach parlamentarnych, to jego twarz pojawiła się na ulotkach i plakatach. – Janik, który był szefem kampanii wyborczej SLD, tworzył listy. Obaj dostaliśmy po piątym miejscu – ja w Poznaniu, Wojtek w okręgu sieradzkim – mówi Kołodziejski. Dwaj kandydaci na kandydatów w Łowiczu pokłócili się o miejsce na liście. – Centrala rozstrzygnęła spór – na liście znalazł się Wojtek – mówi Tomasz Fidrych, radny SLD w Łowiczu. Kampanię w okręgu prowadziło Olejniczakowi kilku działaczy z młodzieżówki, do której należał Fidrych. Plakaty i ulotki przygotowywali koledzy w Warszawie. Sprawili się świetnie – plakaty wisiały na każdej tablicy ogłoszeniowej, przystanku i na drzwiach wzdłuż głównych ulic w całym powiecie łowickim. Niektóre wiszą do dzisiaj. Dostał 11,5 tys. głosów.
W Sejmie zasiadał w dwóch komisjach: rolnictwa i rozwoju wsi oraz europejskiej. Był przewodniczącym podkomisji do rozpatrzenia zmian w ustawie o zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt, badaniu zwierząt rzeźnych i mięsa.
Obaj z Szejną zostali w tym samym czasie powołani na funkcje – 1 kwietnia. Olejniczak został sekretarzem stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a Andrzej Szejna podsekretarzem w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Kołodziejski został wicedyrektorem gabinetu premiera Leszka Millera.
– Wojtek otoczył się ludźmi z SGGW, takimi, którzy nie boją się ciężkiej roboty i nie pchają do zaszczytów –mówi Grzegorz Pietruczuk, przewodniczący SML. W ministerstwie najbliższym współpracownikiem Olejniczaka jest Jarosław Jabłoński – ukończył SGGW, udzielał się społecznie na uczelni, jest doradcą Olejniczaka, sekretarzem zespołu programowego SLD ds. wsi i rolnictwa (szefem zespołu jest sam Olejniczak).
Jabłoński nie mówi o Olejniczaku inaczej jak „pan minister”. – Nieraz mi się wyrwie: Wojtku, ale dyscyplina wymaga, żeby zwracać się oficjalnie. Po rozmowie o godz. 21 w piątek Jabłoński wraca jeszcze do biura w ministerstwie: – Taki mamy z ministrem rytm pracy. Dajemy z siebie wszystko. Wierzę, że sobie poradzimy. Po epokach rządów fachowców i rządów partyjnych kolegów Olejniczak ma szansę zacząć nową epokę – mocno partyjnych, ale raczej bezideowych fachowców.