Z dokumentów ujawnionych przez posła PO Sławomira Nitrasa wynika, że marszałek sejmu RP Marek Kuchciński na potęgę korzysta z rządowego samolotu, by docierać z rodzinnego Rzeszowa do stolicy i z powrotem. Jest do tego jak najbardziej uprawniony: zarówno z racji swojej pozycji drugiej osoby w państwie, jak i naturalnie nader ciężkiej pracy z tą funkcją związanej.
Z tych samych dokumentów – tzw. zapotrzebowań na lot o statusie HEAD wysyłanych przez Kancelarię Sejmu do dysponentów samolotów rządowych – wynika jednak, że na podkład wojskowego gulfstreama Marek Kuchciński zabierał też często gromadkę innych Kuchcińskich (Julię, Ignacego itd.). Taki „marszałek plus”.
Buta PiS nie ma końca
Tu pojawiają się wątpliwości wynikające choćby z tego, że każdy taki lot sporo budżet państwa, czyli wszystkich obywateli, kosztuje. Stąd nie na miejscu jest komentarz partyjnego kolegi Kuchcińskiego i wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, który pytania o sprawę skwitował ironicznym parsknięciem: „O matko, to straszne!”. To dowód buty władzy i zwykłego chamstwa.
W zasadzie obu panom trudno się dziwić. Zarówno Kuchciński, jak i Terlecki, chociażby prowadząc obrady izby, mnóstwo razy dali dowody ostentacyjnego łamania procedur. I to, i rozmaite inne naruszenia prawa uchodzą im jak dotąd na sucho. Dlaczegóż więc przejmować by się mieli takimi drobiazgami jak zasady używania rządowego samolotu. O zwykłej przyzwoitości nie wspominając.
Centrum Informacyjne Sejmu tłumaczy marszałka
Jest w całej sprawie jeszcze jeden wątek. Oto okazuje się, że postępki Kuchcińskiego próbowali kryć sejmowi urzędnicy. Kiedy bowiem w kwietniu dziennikarze próbowali zweryfikować pierwsze sygnały o wykorzystywaniu przez marszałka rządowego samolotu do prywatnych celów, Centrum Informacyjne Sejmu stwierdziło w oficjalnej odpowiedzi, że „w podróżach samolotami rządowymi nie towarzyszyli Marszałkowi Sejmu członkowie jego rodziny”.
Teraz to samo CIS zmieniło zeznania. W specjalnym komunikacie zapewnia, że „każda ze zrealizowanych samolotem rządowym podróży drugiej osoby w państwie miała charakter służbowy”. Podkreśla również, jak to „druga osoba” jest zapracowana: „realizuje on średnio ok. 30 [tak w oryginale – KB] spotkań służbowych w miesiącu, nie licząc obowiązków podstawowych związanych z funkcjonowaniem Izby”.
Nie zaprzecza już jednak, że rządowym gulfstreamem latali też inni Kuchcińscy. Dodaje natomiast wykrętnie: „W nawiązaniu do pojawiających się w przestrzeni publicznej informacji, że Marszałkowi Sejmu w podróżach służbowych towarzyszą inne osoby, w tym członkowie rodziny, Centrum Informacyjne Sejmu wyjaśnia, że obecność dodatkowych osób na pokładzie nie wpływa w żadnej mierze na koszt przelotu”.
Wobec pojawienia się nowej wersji wydarzeń – tkwijmy w wierze w standardy i w naiwności – nie tylko Kuchciński, ale i urzędnicy z CIS powinni z historii rodzinnych lotów się wytłumaczyć. I ponieść – znowu ta naiwność... – konsekwencje.
Czytaj także: Odlot marszałka za 40 tys. złotych