Kraj

Koalicyjna telenowela

O drugiej kadencji PiS Grzegorz Schetyna nie chce nawet słuchać; podkreśla, że jest zdeterminowany, aby dopiąć szeroką opozycyjną koalicję. O drugiej kadencji PiS Grzegorz Schetyna nie chce nawet słuchać; podkreśla, że jest zdeterminowany, aby dopiąć szeroką opozycyjną koalicję. Andrzej Hulimka / Forum
Formowanie się kolejnej opozycyjnej koalicji wyborczej zaczyna przypominać brazylijski serial: z nagłymi zwrotami akcji, emocjami, intrygami i miejscami absurdalną fabułą. Najważniejszy będzie jednak finałowy odcinek.
Władysław Kosiniak-Kamysz liczy, że okopanie się w centrowym bloku i odcięcie od jakichkolwiek skojarzeń z lewicą będzie najlepszym rozwiązaniem.Jacek Szydłowski/Forum Władysław Kosiniak-Kamysz liczy, że okopanie się w centrowym bloku i odcięcie od jakichkolwiek skojarzeń z lewicą będzie najlepszym rozwiązaniem.

To nawet nie wygląda na nową produkcję. Podobnie jak na przełomie roku, kiedy Grzegorz Schetyna próbował skleić szeroką opozycyjną koalicję na eurowybory, dalszy rozwój akcji zależy od decyzji ludowców. A ci znów hamletyzują i windują koszty swojego udziału w wyborczym sojuszu. Podobnie jak pół roku temu zapowiadają też powołanie Koalicji Polskiej. – Oni tam mają jakieś rodeo. Jednego dnia to Zgorzelski nie chce koalicji, a Kosiniak jest na tak, drugiego dnia odwrotnie. Zobaczymy, co będzie w tym tygodniu – mówi jeden z członków zarządu PO, poirytowany przeciągającymi się negocjacjami. Także dlatego, że niepewność co do kształtu koalicji odbija się na wewnątrzpartyjnym morale: nie wiadomo, ile miejsc platformersi będą musieli ustąpić członkom innych partii, kto będzie startował i powinien już przygotowywać się do walki o głosy, a także co mówić ludziom zaczepiającym na ulicy i pytającym „kiedy wreszcie się dogadacie?”. Bo do wyborów raptem trzy miesiące.

Główny problem stojący na drodze do porozumienia tym razem ma stanowić SLD, którego peeselowcy nie chcą w koalicji, a także Wiosna, choć na razie politycy PO nawet nie przebąkują o dołączeniu partii Biedronia do budowanego projektu. – Nie ma mowy, abyśmy poszli na jednej liście z SLD i z Wiosną, a do tego zdaje się dąży Schetyna. Jeśli poświęci SLD, to pójdziemy razem – powtarzają w PSL.

Czemu Sojusz zaczął nagle ludowcom przeszkadzać? Z naszych rozmów wynika, że chodzi o doświadczenia z eurokampanii i niesłowność lidera SLD, a także o nazwiska proponowanych na wspólne listy kandydatów z pezetpeerowskim rodowodem (m.in. Marka Dyducha, Jerzego Jaskierni, Lecha Nikolskiego czy Joanny Senyszyn) oraz o „wyskoki ludzi Czarzastego” – jak niedawny udział rzeczniczki jego partii w konferencji dotyczącej prawa antyaborcyjnego i zapowiedź, że jeżeli SLD wejdzie do Sejmu („niezależnie od tego, w jakim komitecie”), złoży projekt ustawy liberalizującej obowiązujące przepisy.

Polityka 29.2019 (3219) z dnia 16.07.2019; Polityka; s. 16
Reklama