Kolejka ustawiła się do gabinetu prezesa Mitery, bo to za jego pośrednictwem skierowano wnioski o jego odwołanie do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Mitery w sądzie nie było, gdyż bawi na urlopie, wnioski odbierały i kwitowały panie z sekretariatu. Minister ma teraz miesiąc na udzielenie odpowiedzi, czy zbada sprawę zarzutów wobec sędziego i czy przychyli się do wniosku.
Dlaczego Obywatele RP chcą dymisji Macieja Mitery
Zarzuty brzmią poważnie. Pierwszy dotyczy złamania przysięgi sędziowskiej. Składając ją, Maciej Mitera ślubował stać na straży prawa, a najwyższym prawem RP jest konstytucja. Mitera wszedł w skład tzw. neo-KRS, jest jej rzecznikiem, chociaż miał świadomość, że wybór członków Krajowej Rady Sądownictwa odbył się z pogwałceniem konstytucji i w związku z tym KRS w obecnym składzie jest ciałem nielegalnym.
Pobiera pensję prezesa, ale w swoim sądzie bywa rzadko, spędzając godziny pracy w siedzibie KRS. Wbrew ustawie o sądach powszechnych i rozporządzeniu ministra nie wyznaczył dni i godzin przyjmowania interesantów. Nie ma więc możliwości składania na jego ręce skarg i wniosków.
Jednak bezpośrednim powodem wniosków o odwołanie Mitery był fakt i sposób, w jaki prezes sądu przeniósł sędziego Łukasza Bilińskiego z wydziału wykroczeń do wydziału rodzinnego. Sędzia Biliński nie zgodził się na to – konstytucja i ustawa o sądach mu takie prawo do odmowy gwarantują – ale jego sprzeciwu prezes Mitera nie wziął pod uwagę. Twierdził, że musi załatać w wydziale rodzinnym lukę kadrową, jednak przemilczał, że inny sędzia z innego wydziału zgłosił wcześniej chęć takiego przeniesienia (nawet mu nie odpowiedział). Mitera nie poczekał też na opinię Kolegium Sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie, chociaż zgodnie z procedurą jest ona w sprawie takiej decyzji personalnej obligatoryjna dla niego. A to oznacza, że prezes sądu złamał prawo!
Czytaj więcej: Zaradkiewicz pyta TK o sędziów. Tak chce zneutralizować wyrok TSUE
Przeniesienie sędziego retorsją za orzeczenia
Chociaż Łukasz Biliński orzekał dotychczas w wydziale wykroczeń, to sprawy, jakie prowadził, dotyczyły wątków politycznych. Rozstrzygał bowiem wnioski o ukaranie aktywistów ulicznych protestujących przeciw bezprawiu. Nie ma wątpliwości, że jego przeniesienie było retorsją za orzeczenia uniewinniające przeciwników obecnej władzy i odwoływanie się w sentencjach wprost do konstytucji.
Sędzia Biliński może się teraz odwołać od decyzji prezesa do KRS – Maciej Mitera bez żadnego zażenowania taką drogę mu na łamach prasy podpowiadał. Rzecz jest o tyle absurdalna, że w neo-KRS prezes, który go przeniósł, pełni ważną funkcję rzecznika. A to oznacza naruszenie świętej w sądownictwie zasady bezstronności.
Swoje wnioski obywatele zakończyli zarzutem złamania przez Macieja Miterę ślubowania sędziowskiego, że w swoim postępowaniu będzie się kierował zasadami godności i uczciwości. Podkreślili, że to, co czyni jako prezes Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, jest niegodne i nieuczciwe.
Ponieważ to minister Zbigniew Ziobro wskazał Miterę na prezesa sądu, a ten odwdzięcza się całkowitym posłuszeństwem, raczej nie należy mieć złudzeń, że przychyli się do obywatelskich oczekiwań. Będzie bronił swojego nominata do upadłego. Traktując te słowa literalnie: będzie bronił Miterę, aż sam upadnie, czego mu szczerze życzę.
Czytaj także: Biernat do Dudy, czyli profesor prawa punktuje doktora prawa