Wspólna deklaracja polityczna prezydentów Donalda Trumpa i Andrzeja Dudy wyznaczy nową jakość w polsko-amerykańskich relacjach obronnych. Można już stwierdzić, że Warszawa – korzystając z przychylności Waszyngtonu – doprowadziła w drodze negocjacji do decyzji o powiększeniu liczebności i rodzajów przebywających w Polsce wojsk USA. Wcześniejsze decyzje, dzięki którym w Polsce po 2014 r. znalazły się amerykańskie oddziały, wynikały z jednostronnych – choć oczywiście akceptowanych – działań USA albo wielostronnych uzgodnień w ramach NATO. W ten sposób, dzięki Europejskiej Inicjatywie Odstraszania (specjalnemu funduszowi ustanowionemu w 2015 r. w ramach budżetu Pentagonu), trafiły do nas na zasadzie rotacyjnej brygada pancerna US Army oraz wzmocniony batalion w ramach wielonarodowych grup bojowych rozmieszczanych na wschodniej flance po zatwierdzeniu tej decyzji na szczycie w Warszawie w lipcu 2016 r.
Czytaj także: Czas apokalipsy według Trumpa
Wojska w USA w Polsce: enduring, ale nie permanent
Polska starała się już wcześniej, za czasów George′a W. Busha, o umiejscowienie stałej bazy antyrakietowej, podpisała nawet stosowne porozumienie w 2008 r. Ale z inicjatywy po zmianie prezydenta wycofali się Amerykanie i projekt jest dziś realizowany pod parasolem NATO. Z kolei zawarte w 2011 r. porozumienie dotyczące ćwiczeń lotniczych w ramach Aviation Detachment przewiduje pobyty czasowe i partnerską współpracę skrzydeł lotnictwa, jednak bez ich dłuższego stacjonowania w Polsce.
Teraz ma być inaczej. Deklaracja Duda–Trump da zielone światło dla nowego etapu obecności wojsk USA w Polsce, choć gdy odwołać się do języka porozumienia, nadal nie będzie to obecność stała. Będzie trwała, ciągła, nieustanna, długookresowa – ale nie stała. W politycznej deklaracji nie padnie słowo „permanent”.
– Permanent jest na wieki wieków, na zawsze, nie do zmiany. Każde inne określenie to inna kategoria trwałości – mówi Magdalena Dukaczewska, doświadczona tłumaczka, uczestniczka wielu negocjacji na poziomie prezydentów, premierów czy ministrów obrony. Jej zdaniem brak słowa „permanent” w tym wypadku zdradza jasną intencję, by nie określać jej jako stałej. – To gra słów zmierzająca do tego, żeby z jednej strony spełnić polskie oczekiwania, a z drugiej nie deklarować za dużo – uważa. – Amerykanie potrafią znaleźć świetnie brzmiące wyrazy: persistent, enduring czy continuous – znaczące mniej więcej to samo, ale znajdujące się o poziom niżej od permanent. Według nieoficjalnych przecieków właśnie „enduring” ma się znaleźć w deklaracji.
Czytaj też: Czego chcemy od Ameryki
Enduring brzmi i wygląda świetnie
Każdy pamięta operację Enduring Freedom, czyli wojnę w Afganistanie po atakach terrorystycznych na USA 11 września 2001 r. Brali w niej udział również polscy żołnierze, był to pierwszy tej skali chrzest bojowy u boku Amerykanów po wejściu do NATO. Pokrewny rzeczownik „endurance” to trwałość, wytrzymałość, solidność. Pasjonaci wypraw polarnych pamiętają, że „Endurance” to imię parowego żaglowca, na pokładzie którego brytyjski odkrywca Ernest Shackleton utknął w lodach Antarktyki w czasie nieudanej, ale heroicznej eskapady na biegun południowy.
„Persistence” też brzmi nieźle, ale może mieć negatywne konotacje. W terminologii medycznej jest bowiem używane na określenie nieustępującego bólu. Właśnie tego słowa Amerykanie często używali w kontekście swoich wojsk na wschodniej flance NATO. Te na Zachodzie – w bazach w Niemczech, Włoszech, Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii – były permanent. Na wschodzie – persistent.
A jednak dokument polskiego rządu, jaki ujrzał światło dzienne w zeszłym roku, był propozycją obecności wojsk USA nazwanej stałą – „permanent”. W dodatku w Warszawie chodziło o budowę bazy dla całej dywizji wojsk lądowych USA. Również zapis w ustawie finansującej obronność w roku fiskalnym 2019 wzywał Pentagon do przedstawienia Kongresowi raportu na temat stałego stacjonowania sił wielkości brygady – a w tekście ustawy użyto słowa „permanent”.
Termin złożenia raportu kongresowym komisjom minął w marcu, dokumentu jak nie było, tak nie ma, a słowo „permanent” zniknęło, zastąpione słowem „enduring”. W okolicznościowym spocie nagranym przez amerykańską ambasadę w Warszawie młoda żołnierka sierżant Katherine Burke mówi przekonująco do kamery: „Nasza obecność w Polsce jest trwała” – używając słowa „enduring”. Powtarza, że ponad 4 tys. amerykańskich żołnierzy przebywa w Polsce nieprzerwanie. Ale nie na stałe.
Czy amerykańscy żołnierze będą u nas po wsze czasy?
Bo nic nie jest wieczne i każda „stałość” czy „trwałość” podlega politycznej weryfikacji, zwłaszcza gdy chodzi o obecność wojsk w dynamicznie zmieniającej się sytuacji bezpieczeństwa. Od pięciu lat zresztą amerykańskie wojska przebywają w Polsce stale (trwale?), a ich liczba systematycznie (uporczywie?) rośnie. Czy będą u nas po wsze czasy? Pewnie nie, choć w dającej się przewidzieć przyszłości (ulubione określenie ostrożnych analityków) zapewne tak i można spokojnie przewidywać, że ich liczba i różnorodność będą wzrastać.
Czy będzie to obecność stała, czy trwała, a może ciągła lub nieprzerwana? Semantyczne wygibasy można ciągnąć długo. Z wojskowego punktu widzenia ważne jest to, że amerykańską obecność w Polsce utrwalamy na dłuższy czas, choć nie czynimy jej stałą w rozumieniu budowy mieszkań dla stacjonujących tu przez całą swoją służbę żołnierzy czy przypisanych na zawsze jednostek.
Czytaj także: Były dowódca US Army Europe przeciwny bazie w Polsce
Przepis na Fort Trump
Ważne jednak, że w deklaracji prezydentów oprócz pięknych słów ma się znaleźć konkretna lista przedsięwzięć. Według prezydenckiego ministra Krzysztofa Szczerskiego mamy poznać „przepis na Fort Trump”, choć z promowania tego terminu polskie władze dawno już zrezygnowały. Tak jak od dawna nie mówią o stałej obecności wojsk USA, a jedynie o ich zwiększonej obecności.
Co do konkretów nie powinno być wielkich zaskoczeń – od wielu miesięcy amerykańskie władze sygnalizowały, że w grę wchodzi rozbudowa istniejących instalacji wojskowych i skierowanie do Polski dodatkowych, raczej niedużych sił, które uzupełniałyby zdolność do działania rozmieszczonej u nas na rotacyjnej zasadzie (i to się na razie nie zmieni) brygady pancernej i batalionu wojsk lądowych.
Wzmocniona ma być zdolność rozpoznania, wymiany danych wywiadowczych, rażenia, szkolenia i przerzutu dodatkowych wojsk. Szczegóły mają zostać podane już w środę i dlatego warto wykazać jeszcze trochę wytrwałej cierpliwości (enduring patience).
Czytaj także: Fortu Trump nie będzie. Polska „niegotowa” na bazy USA?