List Marka Falenty potwierdza znane od dawna relacje, według których za aferą podsłuchową, a ściślej za medialną operacją rozprowadzania nagrań w mediach, stali ważni działacze partii rządzącej. To też kolejny argument za powołaniem komisji śledczej, która jako jedyna mogłaby naświetlić ukryte wątki afery sprzed prawie pięciu lat. Nie tylko te związane z PiS, ale również znacznie groźniejsze, wskazujące na udział rosyjskich służb w organizacji spisku w warszawskich restauracjach.
PiS opieszale ścigał Falentę
Trudno jednak się łudzić, że PiS zgodzi się na takie rozwiązanie. Za dużo poświęcił czasu i sił, by do pełnego wyjaśnienia afery nie doszło. Najświeższym przykładem są niedawne, opieszałe poszukiwania Marka Falenty, któremu de facto pozwolono zbiec do Hiszpanii, a potem jak groźnego kryminalistę przywieźć do Polski specjalnym samolotem. Dlaczego o tym wspominam? Bo gdy w lutym Falenta zniknął, to ze strony policji można było usłyszeć nieoficjalne tłumaczenia, że to żaden niebezpieczny przestępca. Dlatego gdy sąd orzekł, że ma iść do więzienia, policja nie była skora do energicznych działań.
Czytaj także: Kto stoi za kelnerami w aferze podsłuchowej
Afera taśmowa a przyszłość suwerennej Polski
Jedyną szansą jest presja opinii publicznej, która nie pozwoli zamieść sprawy pod dywan tak, jak dzieje się choćby z aferą KNF czy „dwóch wież”. Od tego bowiem zależy w dużej mierze przyszłość Polski jako państwa demokratycznego i suwerennego. I naprawdę nie są to słowa na wyrost.
Czytaj także: Niewyjaśniona afera podsłuchowa to problem nas wszystkich