PiS bynajmniej nie zniósł art. 212, o co od lat dopominają się środowiska dziennikarskie. Ani nawet nie złagodził, usuwając z niego np. zagrożenie karą pozbawienia wolności za pomówienie za pomocą „środków masowego komunikowania”. Zrobił coś przedziwnego, czego sam nie umie uzasadnić. W uzasadnieniu wielkiej, „pedofilskiej” nowelizacji kk też nie ma o tym ani słowa.
Jak PiS zmienia art. 212
Art. 212 kk (par. 1) brzmi: „Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności (kara grzywny lub ograniczenia wolności).
Par. 2 § 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania (od grzywny do pozbawienia wolności do roku)”.
PiS dopisał do niego par. 2a: „Tej samej karze [czyli do roku więzienia] podlega, kto w celu popełnienia przestępstwa określonego w § 1 [czyli w celu pomówienia] albo po jego popełnieniu tworzy fałszywe dowody na potwierdzenie nieprawdziwego zarzutu lub nakłania inne osoby do potwierdzenia okoliczności objętych jego treścią”.
To nowe przestępstwo ma być ścigane z oskarżenia publicznego, czyli przez organa ścigania, podczas gdy samo pomówienie ścigane jest z oskarżenia prywatnego (oczywiście prokuratura może się do niego dołączyć, jeśli uzna, że przemawia za tym interes społeczny).
W prawie jest już przestępstwo tworzenia fałszywych dowodów, tyle że wiąże się to z fałszywym zawiadomieniem o przestępstwie (art. 235 kk).
Czytaj także: Prof. Wojciech Sadurski o tym, jak władza nagina prawo
Wobec kogo będą stosowane zmienione przepisy?
Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł wyjaśnił portalowi Onet.pl, że „nowe przepisy w ogóle nie będą mieć zastosowania do dziennikarzy i internautów ani do wypowiedzi osób występujących w telewizji czy w prasie”. Zatem do kogo/czego będą miały zastosowanie? Do pyskówek sąsiedzkich?
Z nowego przepisu nie wynika, jakich sytuacji ma dotyczyć. Jedynym logicznym celem byłoby ściganie za tworzenie i rozpowszechnianie fake newsów. Ale to się robi przede wszystkim w internecie, a internet to masowy środek komunikowania. Warchoł zaś zaprzecza, że chodzi o internautów i dziennikarzy.
Skoro nie wiadomo, o co chodzi, to może chodzi o pretekst: żeby prokuratura i policja mogły wkraczać do domów osób, które np. umieszczają jakieś wpisy na blogach czy w mediach społecznościowych, by zbadać, czy aby nie popełniają przestępstwa tworzenia fałszywych dowodów? Elżbiecie Podleśnej, podejrzanej o obrazę uczuć religijnych przez umieszczenie w Płocku wizerunków Tęczowej Madonny, zarekwirowano komputer, telefon i inne nośniki danych. Czy teraz można będzie zrobić np. naloty na osoby, które podają sobie dalej w internecie treści dotyczące kupna przez małżeństwo Morawieckich za bezcen działek od Kościoła? Bo przecież premier i jego małżonka oświadczyli, że to informacje „niepełne i zmanipulowane”.
Czytaj także: PiS uwiarygodnia się, ścigając za obrazę uczuć religijnych
Efekt mrożący w internecie
Przepis karny musi być jasny, inaczej łamie konstytucyjną zasadę pewności prawa i zakaz karania bez przepisu. Zatem sądy pewnie nie będą chciały nowego prawa stosować. Raczej zwrócą się z pytaniami prawnymi do Sądu Najwyższego. Ale prokuratura będzie robić, co jej każe polityczna zwierzchność. Bat jest, choć nie musi być stosowany.
To kolejne narzędzie do wywoływania „efektu mrożącego”. Tym razem w internecie. A tak się PiS oburzał na ACTA 2, że ogranicza wolność w internecie! Tak się unosił nad prawami internautów!
Niniejszy artykuł nie został napisany z intencją tworzenia fake newsu, czyli fałszywych dowodów, w celu pomówienia PiS o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego w działalności politycznej.