Operacja była tyleż precyzyjnie zaplanowana, co zaiste brawurowa: tuż po 6 nad ranem sześciu policjantów wkroczyło do mieszkania znanej z opozycyjnej aktywności obywatelki, by przeprowadzić tam rewizję (puryści powiedzieliby: przeszukanie), zarekwirować (puryści powiedzieliby: zabezpieczyć) telefon i rozmaite nośniki elektroniczne, a w końcu zawieźć ją ponad 100 km na trwające kilka godzin przesłuchanie.
Jan Hartman: Elżbieta Podleśna od Matki Boskiej Tęczochowskiej
Sprawą najwyraźniej zainteresowany był sam szef resortu spraw wewnętrznych (a więc i policji), bo zaraz ogłosił na Twitterze, że cieszy się ze „sprawnej akcji”, i pochwalił swoich chłopców (przy okazji konstytucyjnie gwarantowane wolności obywatelskie nazwał „bajaniem”).
Wszystko zgodnie z procedurą
Ewentualną krytykę policja będzie odpierać zapewnieniami, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurą i nie ma mowy o jakimkolwiek naruszeniu prawa. Przytoczy stosowne przepisy Kodeksu postępowania karnego i ustawy o policji – zwłaszcza te, które pozwalają dokonać przeszukania pomieszczeń i innych miejsc w sytuacji, gdy organ prowadzący postępowanie karne nabierze przekonania, iż znajdują się tam rzeczy mogące stanowić dowód w sprawie lub osoby podejrzane. Pojawi się też pewnie sugestia, że przeszukania dokonano w jak najbardziej zwykłym trybie, bo przecież nie w porze nocnej – za tę kodeks uznaje bowiem „czas od godziny 22 do godziny 6”.
Czytaj więcej: PiS uwiarygodnia się, ścigając za obrazę uczuć religijnych
A argumenty, że nawet formalnie akcję tę można uznać jednak za naruszenie prawa, będą wykpiwane. Tymczasem przeszukanie jest uznawane (również na internetowych stronach policji!) jako, owszem, niezbędna czasem czynność procesowa, ale też środek wyjątkowo drastyczny, bo dotykający podstawowych praw i wolności osobistych obywateli. Także te gwarantowane wprost w konstytucji: prawo do prywatności (art. 47), tajemnicy komunikowania się (art. 49) i nienaruszalności mieszkania (art. 50). To m.in. dlatego zasady przeprowadzania rewizji, pardon: przeszukania, są tak precyzyjnie uregulowane. A wśród dotyczących ich przepisów jest i art. 227 kpk, wedle którego „przeszukanie lub zatrzymanie rzeczy powinno być dokonane zgodnie z celem tej czynności, z zachowaniem umiaru i poszanowania godności osób, których ta czynność dotyczy, oraz bez wyrządzania niepotrzebnych szkód i dolegliwości”.
Bez „zachowania umiaru” i „poszanowania godności”
Obywatelce Podleśnej (bo oczywiście o Elżbietę Podleśną tu chodzi) nie został zaś w końcu postawiony zarzut szczególnie ciężkiego przestępstwa (ba, można wątpić, czy w ogóle się on obroni, nie mówiąc o dyskusyjności samego ścigania za naruszenie uczuć religijnych metodami karnymi). Nic też nie wskazywało na to, by miała ona z samego rana przystąpić do niszczenia potencjalnych dowodów bądź ukrywać się przed organami ścigania. Trudno więc uznać, by wtargnięcie o świcie grupy funkcjonariuszy do jej domu było uzasadnione celem czynności i by dokonało się „z zachowaniem umiaru”. A o uszanowaniu godności trudno w ogóle w tej sytuacji mówić.
Przypodobać się Kościołowi
Lecz – i to jest najgorsze – tym razem ministrowi Brudzińskiemu, bo to on odpowiada za tę akcję, chodziło nawet nie tyle o szykany wobec opozycyjnie nastawionej obywatelki. Podobnych prób zastraszania policja państwa PiS ma przecież na koncie już multum – także dość podobnych, by wspomnieć tylko identyczne najście tuż po świcie na dom Władysława Frasyniuka oraz transportowanie go na przesłuchanie skutego kajdankami na plecach.
Tym razem bowiem, prócz chęci pokazania, że obecna władza może wszystko, szło o przypodobanie się Kościołowi katolickiemu, Prezesowi oraz wyborcom. Bo – niestety – wielu zapewne rodaków nie dostrzeże w działaniach funkcjonariuszy i entuzjazmie ministra nic zdrożnego. A kiedyś niebezpiecznego być może także dla nich samych.