„Gazeta Wyborcza” ujawniła kolejne pola aktywności niejakiego Jakuba Kalusa. Dotąd było wiadomo, że jesienią 2017 r. wziął udział w pikiecie skrajnej narodowej prawicy w Katowicach, polegającej na zawieszeniu na symbolicznych szubienicach zdjęć europosłów Platformy Obywatelskiej. I że był wtedy pracownikiem Ministerstwa Sprawiedliwości (zajmował się obsługą komisji reprywatyzacyjnej Patryka Jakiego).
Jakub Kalus wspiera neofaszystów od dawna
Teraz okazuje się, że i wcześniej Kalus nie stronił od wspierania neofaszystów. Oto pełniąc funkcję asystenta sędziego Sądu Rejonowego w Gliwicach, doradzał ochoczo lokalnym neofaszystom w postępowaniach procesowych prowadzonych przeciwko nim przez prokuraturę. Instruował mianowicie Mateusza S., ps. „Sitas”, lidera stowarzyszenia Duma i Nowoczesność, jak on sam i jego żona mają się zachowywać podczas śledztwa o kolportowanie naklejek propagujących faszyzm i mowę nienawiści. Tak się składa, że Sitas był też współorganizatorem nagłośnionych dzięki reportażowi TVN obchodów urodzin Adolfa Hitlera w lesie pod Wodzisławiem Śląskim. Hailował tam i przemawiał na cześć swojego Führera.
Co więcej, Kalus pisał też projekty interpelacji posła Roberta Winnickiego (również kreującego się na narodowca, w parlamencie występującego niegdyś pod barwami Kukiz ’15, a teraz Konfederacji). Dotyczyły one „prześladowań środowisk narodowych przez organy publiczne” (chodziło m.in. właśnie o postępowania prokuratury poświęcone kolportowaniu rasistowskich emblematów oraz działań Dumy i Nowoczesności).
Czytaj także: Reporterzy na tropie faszystów, służby na tropie reporterów, czyli ABW PiS w akcji
Awansuje, zamiast ponieść karę za łamanie prawa
Jakub Kalus w najlepsze łamie prawo. Po pierwsze, karne – współuczestnicząc w propagowaniu faszyzmu i sięgając po mowę nienawiści. Po drugie, ustawę o pracownikach sądów, która zobowiązuje także asystentów sędziów do zachowania bezstronności oraz powstrzymania się od czynności mogących podważyć zaufanie do sądu.
I co? I nic.
Przeciwnie, młody i jakże obrotny sympatyk faszystów awansuje – po powrocie do sądu rejonowego z delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości szybko trafił do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Ma tam posadę do dziś, i to mimo alarmów medialnych oraz apelu sędziów Wydziału II Karnego tegoż Sądu Apelacyjnego o „niezwłoczne rozwiązanie” z nim stosunku pracy jako osobą niespełniającą obowiązującego w wymiarze sprawiedliwości wymogu posiadania „nieskazitelnego charakteru”.
Ani bowiem resort Zbigniewa Ziobry, ani prokuratura tegoż Zbigniewa Ziobry, ani jego bezpośredni przełożony, czyli prezes Sądu Apelacyjnego w Katowicach (objął posadę po czystce przeprowadzonej w sądownictwie przez… Zbigniewa Ziobrę), nie wydają się zainteresowani poczynaniami tego – powtórzmy – doradcy faszystów. Nie postawiono mu nawet zarzutu w sprawie pikiety z szubienicami, a tylko przesłuchano w charakterze świadka.
Ziobro, Kaczyński, Gowin – czy zareagują?
Sam Kalus na razie uciekł na urlop. Jego obrońcy uciekną prawdopodobnie w przybrane zacnymi ideami wykręty. A to powołają się na wolność słowa, swobodę zgromadzeń oraz prawo do ekspresji w wyrażaniu opinii. A to stwierdzą, że Duma i Nowoczesność jest przecież legalnym stowarzyszeniem, więc każdy może z nim współpracować. A to powiedzą, że po pracy w sądzie Kalus może jak każdy obywatel robić, co chce, bo tylko na działalność zarobkową musi mieć zgodę szefostwa.
Czytaj także: Co rząd PiS na akty neonzistowskie?
W podobny ton uderzy też pewnie Zbigniew Ziobro. A to on przecież ostatecznie odpowiada – sam tego chciał, ba: przebierał nogami! – za kadry urzędnicze w wymiarze sprawiedliwości. A więc i za to, że znalazł się w nich współpracownik neofaszystów. Za Ziobrę z kolei odpowiada jako szef rządu Mateusz Morawiecki. A w sumie także ci, którzy zdecydowali się wejść z nim w koalicję, czyli zwłaszcza Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin.
Neofaszyści sojusznikami ekipy rządzącej
Jeśli teraz nie zareagują, to potwierdzą jedynie rzecz widoczną od dawna: że w walce o politycznych sojuszników nie przeszkadza im nawet sięganie po środowiska neofaszystowskie. I że za utrzymanie władzy gotowi są zapłacić cenę w postaci wprowadzenia na polityczne pokoje (bo dawno nie są to, niestety, salony) i do struktur państwa wyznawców Adolfa Hitlera i jego konceptów.
PS Jak się z tym czujesz, Jarku? – że pozwolę sobie w tak familiarnym tonie zapytać szczególnie Jarosława Gowina, byłego znajomego z czasów pracy w „Tygodniku Powszechnym” i „Znaku”, który wówczas pozował na poważnego intelektualistę i kreował się na ucznia ks. prof. Józefa Tischnera.