Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kwadratura okrągłego stołu o zmianach w oświacie

Przedstawiciele rządu przy okrągłym stole Przedstawiciele rządu przy okrągłym stole Andrzej Hulimka/Forum / Forum
Nie wiadomo, czemu – poza rządowym dobrym samopoczuciem – miała służyć dziwna impreza na Stadionie Narodowym. Na prawdziwą debatę już jest za późno.

Premier Mateusz Morawiecki zaczął obrady tzw. okrągłego stołu ds. edukacji od rozważań na temat jego kształtu: stół okazał się bowiem „kwadratowy, a nawet prostokątny” – spostrzegł szef rządu. Skończył natomiast konstatacją, że w wypowiedziach kolejnych mówców „pojawiło się wiele wspólnych mianowników”. I to wszystko, co mogło zaskoczyć w przebiegu tego spotkania.

Czytaj też: Rozmowa o edukacji z prezydentem Szczecina

Rząd poczuł się dobrze

Nie udało się co prawda całkowicie wykasować krytycznych głosów pod adresem władz. Wśród uczestników znalazł się przedstawiciel samorządów apelujący o zwiększenie budżetowych nakładów na edukację. Algorytm, który – według zapewnień premiera – „obiektywnie losował” przedstawicieli rodziców, dopuścił do okrągłego stołu matkę ucznia ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, rozżaloną wykluczaniem jej dziecka ze szkolnej społeczności. Trafił się też nauczyciel pytający, jak ma się włączyć w życie szkoły, jeśli jest w niej cztery godziny tygodniowo, bo kompletuje etat w kilku placówkach.

Poza tym przeważały jednak podziękowania rządowi za zorganizowanie spotkania i udane przeprowadzenie egzaminów gimnazjalnych, ósmoklasisty, a nawet matur, choć te dopiero się odbędą. Rezygnacja z udziału w rozmowach władz Związku Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych kończących właśnie strajk pozwoliła członkom rządu po raz kolejny poczuć się dobrze. Trudno się dziwić, że związkowcy nie byli w stanie siadać do nowej tury pozorowanych rozmów po emocjonalnej „ścieżce zdrowia” urządzonej im przez władze – po wielotygodniowej antynauczycielskiej propagandzie w publicznych mediach, kłamstwach, manipulacjach i obelgach.

Czytaj też: PiS i tak przegłosował zmiany w maturach

Ale po co?

Wciąż nie wiadomo też, czemu – poza rządowym dobrym samopoczuciem – ma służyć rozmowa o zmianie w oświacie tuż po zlikwidowaniu gimnazjów, co było największą zmianą od 20 lat. Władza co prawda sformułowała już przekaz, że chodzi o „kolejny etap reformy”, ale jeszcze dwa tygodnie temu przedstawiano ową reformę jako udaną, kompletną i przeprowadzoną bezproblemowo. O sequelach nie było mowy.

Morawiecki zorientowany w problemach szkoły jest słabo i najwidoczniej nie bardzo też wie, co z własnym pomysłem rozmów, rzuconym w reakcji na strajk nauczycieli, dalej robić. Związkowcy strajk zawiesili, rozmawiać chcą w innej formule, ale wycofać się premierowi nie wypada. Morawiecki najpierw zapowiadał kontynuację rozmów w czterech podstolikach, nazwanych: uczeń, nauczyciel, jakość edukacji, nowoczesna szkoła, potem przyznał, że przydałby się jeszcze jeden podstolik omawiający rolę rodziców w życiu szkoły.

Dzisiejsze spotkanie zwołał na PGE Narodowym, ale miejsce przewidział tylko dla kilkudziesięciu osób (choć podobno zainteresowanie uczestnictwem zgłosiło tysiąc). Organizatorzy odmówili udziału przedstawicielom RPO, jak doniosły media, właśnie ze względu na zbyt mało miejsca. Zmieścił się za to niekwestionowany znawca problemów oświaty Janusz Korwin-Mikke.

Jan Hartman: Arcybiskup Głódź znieważył nauczycieli

Za mało, za późno

I dalszy rozwój zdarzeń trudno sobie jakoś praktycznie wyobrazić. Czy uczestnicy rozmów w podstolikach będą spotykać się w czasie wakacji? W trakcie kolejnych kampanii? Po wyborach, jeśli PiS je przegra? Jak zrealizują podstolikowe ustalenia minister edukacji Anna Zalewska i wicepremier Beata Szydło, które lada chwila wyjeżdżają do Brukseli?

Gdyby rząd trzy lata temu zaczął zmianę systemu oświaty od podobnego spotkania (niezależnie od wszystkich jego wad), i szkoły, i nauczyciele, i uczniowie mogliby być dziś w zupełnie innym miejscu. Powiedzenie „lepiej późno niż wcale” nie zawsze jest prawdziwe. W pewnych sytuacjach zbyt późno podjęta próba rozmowy traci jakikolwiek sens.

Czytaj też: Rozmowa z prof. Cezarym Obracht-Prondzyńskim o złej zmianie w szkolnictwie wyższym i nauce

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną