Kraj

Wiosna potrzebuje innej polityki

Robert Biedroń Robert Biedroń Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
Wiosna posługuje się podkradzionym partii Razem hasłem „inna polityka jest możliwa”. Jeśli jednak chodzi o wykorzystywane przez nią metody, to nic na tę inność nie wskazuje.

– Panie prezesie Kaczyński, idziemy po was! – grzmiał Robert Biedroń na dzisiejszej konwencji Wiosny, która miała służyć rozliczeniu dotychczasowych rządów PiS. Obchodzący urodziny lider młodej partii wymieniał artykuły Kodeksu karnego, które jego zdaniem złamał Kaczyński. Wśród nich „spowodowanie zniszczenia w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach” czy wywieranie wpływu na czynności urzędowe sądu „przemocą lub groźbą bezprawną”. Biedroń podkreślał, że – jak głosi art. 18 kodeksu – winny jest nie tylko wykonawca czynu zabronionego, lecz także ten, kto kieruje jego wykonaniem. – Przed Trybunał! Przed Trybunał! – skandowali zebrani w niewielkim studiu filmowym nieopodal warszawskiego Mordoru działacze Wiosny, mając na myśli oczywiście Trybunał Stanu.

Zarzuty Biedronia pod adresem PiS

Biedroń przedstawił – jak ją nazwał – „prawdziwą piątkę Kaczyńskiego”. To wycinka puszczy Białowieskiej, niepublikowanie wyroków Trybunału Konstytucyjnego, zerwane międzynarodowe kontrakty, grożenie sędziom Sądu Najwyższego i przyjęcie ślubowania od nielegalnie wybranych sędziów. Lider Wiosny zarzucał PiS, że nie potrafi zapewnić godziwego życia nauczycielom, osobom z niepełnosprawnościami, pielęgniarkom, lekarzom, policjantom i rolnikom, zmusza ich więc do protestów. Dostało się oczywiście nie tylko PiS, ale wszystkim „starym partiom”, które według Biedronia „nieustannie udowadniają nam, że nie można im ufać”. Sporo ciosów było skierowanych w Platformę, ale rykoszetem (za aferę Rywina) oberwało nawet SLD. – Afery, korupcja, ustawiane przetargi, stołki dla znajomych, niewyjaśnione drogie zegarki – do dzisiaj zresztą – „lub czasopisma”, ośmiorniczki, wieżowce, nagrody przyznawane samym sobie, setki tysięcy dla rusycystek i „Misiewiczów” – wypominał Biedroń.

Lider Wiosny zarzucał, że partie przez lata zajmowały się dzieleniem Polaków dla własnych korzyści, obiecywał, że jego ugrupowanie będzie dążyło do odbudowy polskiej wspólnoty. Wezwał więc Grzegorza Schetynę i Jarosława Kaczyńskiego do debaty na temat tego, wokół jakich wartości należałoby ją tworzyć. Zaproponował też swoją „piątkę dla wspólnoty”, w której znalazło się równouprawnienie kobiet, poprawa systemu opieki zdrowotnej, ochrona środowiska, rozdział państwa od Kościoła i odpartyjnienie państwa.

Wiosna nie próżnuje

Przemówienie Biedronia było ostatnim punktem sobotniej konwencji. Przed nim na scenie – co zapewne miało właśnie wspólnotę (międzypokoleniową) pokazywać – pojawiły się trzy kobiety: 16-letnia działaczka partyjnej młodzieżówki Zuzanna Karcz, posłanka Joanna Scheuring-Wielgus i weteranka Szarych Szeregów Maria Pietraszewska. – Całym sercem wspieram strajk nauczycieli. Mam nadzieję, że w końcu skończy się ich wieczny wolontariat – mówiła Karcz. Wiosna mocno podkreśla swoje poparcie dla protestujących pracowników szkół (trzeba pamiętać, że strajkują nie tylko nauczyciele). W zeszłym tygodniu, występując wspólnie z Biedroniem na „europejskiej burzy mózgów”, ciepłe słowa do nauczycieli skierował wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans.

Wiosna ostatnio nie próżnuje. Od początku kwietnia w stolicy zorganizowała już trzy wydarzenia – wspomnianą burzę mózgów i dwie konwencje (choć dla uczciwości wypadałoby je raczej, z racji niewielkiej liczby uczestników, nazywać poszerzonymi konferencjami prasowymi). To zapewne reakcja na spadki sondażowe, które nastąpiły po początkowym, wysokim poziomie. Gdy poparcie w badaniach opinii zaczęło spadać, pojawiały się głosy, że Biedronia za mało jest w Warszawie. Jeździ po kraju, odwiedzając struktury, mniej go w mediach, mniej w centrum wydarzeń. Działacze więc pewnie są zadowoleni, ale to zadowolenie negatywnie odbija się na poparciu.

Choć w „Gazecie Wyborczej” dopiero co pojawił się sondaż dający Wiośnie 14 proc. poparcia, to większość ostatnich badań (nawet nie wspominając zaskakujących 3 proc. w IBRiS) lokuje jej poparcie poniżej 10 proc. Wśród komentatorów da się usłyszeć nieśmiałe opinie, że przekroczenie progu w majowych eurowyborach wcale nie jest takie pewne. Niezależnie od tego, czy partii Biedronia się to uda – moim zdaniem tak – to okoliczności są dla niej niełatwe. Koalicja Europejska formułuje podobne do niej postulaty, a przed wyborami duopol raczej będzie się wzmacniał niż słabł.

Wiosna obrała jedyną możliwą dla „trzeciej siły” strategię atakowania obu stron politycznego sporu. Rozsądnie przyznała jednak priorytet – jej wyborcy są przecież nie mniej antypisowscy niż elektorat PO – uderzaniu w partię rządzącą. Biedroń raczej nie popełnia ostatnio poważnych błędów, nie licząc dużego opóźnienia w zaangażowaniu się w kwestię obrony praw osób LGBT+. Co zatem przyczynia się do osłabienia Wiosny? Jak słusznie pisała w POLITYCE Agnieszka Wiśniewska, partia ma kłopot z mediami. Konkretnie – z ekspertami, którzy nagle stają się politykami i zaczynają być pytani przez dziennikarzy o rzeczy, na których się nie znają. Gubią się wtedy i plączą w zeznaniach. Partia Biedronia straciła – i nic dziwnego – taryfę ulgową, którą miała, gdy pozostawała w „sferze potencjalności”, ma też stosunkowo krótką ławkę medialną.

Szansa dla Koalicji Europejskiej

Poważniejszym problemem jest jednak to, że Wiosna znalazła się na pozycji słabeusza obserwującego starcie dwóch zawodników sumo. I nie chodzi tutaj tylko o banalną tezę o przedwyborczym wzmacnianiu się duopolu. Raczej o to, że przesunięcie się PO na lewo pozwala Koalicji Europejskiej wypełniać potrzeby wyrażane przez bardziej postępową część społeczeństwa. Kiedy Grzegorz Schetyna mówi o prawach kobiet czy wprowadzaniu edukacji seksualnej, to wyborcy mogą sobie zadawać pytanie, dlaczego właściwie mieliby głosować na Wiosnę. Platforma przecież stała się dostatecznie postępowa, a w dodatku ma szansę wygrać z PiS. W skrócie: Wiosna przestaje być potrzebna.

Błędem byłoby jednak oczywiście zakładanie, że wyborcy kierują się przy urnach przede wszystkim dogłębną analizą postulatów partii. Rzecz raczej w emocjach i w tym, żeby je umiejętnie wzbudzać. Tego zaś ostatnio Wiośnie brakuje. Co z tego, że Biedroń wspiera na konwencjach strajkujących nauczycieli? Absolutnie nic, zrobiły to wszystkie partie opozycyjne. Inaczej byłoby jednak, gdyby, powiedzmy, licealiści z Przedwiośnia zaangażowali się w ogólnopolską akcję rozdawania kanapek protestującym. Jasne, agitacja wyborcza w szkołach jest zakazana. Czy jednak przekazanie kanapki (bez partyjnego logo) nauczycielowi pod płotem szkoły jest agitacją? Nie. Czy zapewnia rozgłos w mediach? Tak, znacznie większy niż nudne konwencyjne deklaracje.

Ruch należy do opozycji

Wiosna formułuje pewne postulaty, których Koalicja jej nie zabierze. Z reguły są one jednak popierane przez stosunkowo niewielkie grupy elektoratu (małżeństwa jednopłciowe czy liberalizacja prawa aborcyjnego) lub budzą niewiele emocji (wspólny paszport europejski). Wiosna posługuje się podkradzionym partii Razem hasłem „inna polityka jest możliwa”. Jeśli jednak chodzi o wykorzystywane przez nią metody, to nic na tę inność nie wskazuje. Swego czasu zupełnie nieprzystający do pozycji politycznej rozgłos zapewniła Razem pomysłowa akcja wyświetlania niepublikowanego wyroku Trybunału Konstytucyjnego na budynku Kancelarii Premiera. Skoro KE wzięła na swoje sztandary postulaty kluczowe dla Wiosny, to partia Biedronia raczej jej na polu treści nie pokona. Zostaje jej tylko pole formy.

Tu zaś napotykamy problem, z którym boryka się cała opozycja: wtórność formy przekazu. Tego samego dnia, kiedy Biedroń przedstawiał swoją wersję „piątki Kaczyńskiego”, to samo zrobił Schetyna. W jego interpretacji było to pięć pytań, m.in. o dymisję minister edukacji i rozliczenie Antoniego Macierewicza za śledztwo smoleńskie. Pytania to jak najbardziej słuszne. Mnożenie kolejnych „piątek” w odpowiedzi na te pisowskie, czy to w formie pytań, czy postulatów, pogłębia jednak wrażenie, że inicjatywa znów – po kłopotach związanymi z aferą Srebrnej – należy do Kaczyńskiego. Opozycja powinna więc myśleć nie tylko o tym, jaką narrację chce narzucać, ale też – jak chce to robić.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną