„Nie ustaniemy, aż nie doprowadzimy do pełnego oczyszczenia Polski z ludzi, którzy nie są godni należeć do naszej wspólnoty narodowej” – zapowiedział (czy też może zagroził) senator PiS (i wpływowa, choćby finansowo, postać obozu władzy) Grzegorz Bierecki.
Mazurek bierze Biereckiego w obronę
Zrobił to w roku 2019 roku, nie zaś w latach 30. ubiegłego wieku, kiedy to faszystowskie koncepty, owszem, nasilały się i w Polsce, lecz wciąż co bardziej naiwni (bo już na pewno nie ofiary pogromów, gett ławkowych czy ulicznych burd urządzanych przez bojówki młodzieńców z ONR) mogli się łudzić, że to polityczny folklor, który przeminie bądź jest do okiełznania.
Ba, swój manifest Bierecki wygłaszał podczas sztandarowych dla swojego środowiska polityczno-towarzyskiego obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej. Co więcej (zwrócił na to uwagę Paweł Wroński) – perorował na tle biało-czerwonej flagi i w otoczeniu asysty honorowej Wojska Polskiego, a więc podpierając się autorytetem oraz atrybutami siły państwa polskiego.
A słuchający tych planów partyjni towarzysze nie poczuli w nich nic niestosownego, bo poza jednym jedynym sprzeciwem Joachima Brudzińskiego, jakoś dotąd nie zareagowali. Przeciwnie, rzeczniczka partii zdążyła wziąć kolegę w obronę, sięgając po stary wykręt o słowach wyrwanych z kontekstu (używa go też sam Bierecki).
Czytaj także: Jak uniknąć brunatnego scenariusza dla świata
Czy PiS potępi ten język
Rzecz w tym, że w sumie trudno się dziwić. Bo przecież Bierecki nie jest pierwszy. Ludzie PiS nie od dziś używają takiej retoryki. Dość wspomnieć żale Marka Kuchcińskiego, było nie było marszałka Sejmu RP!, że niestety obecna władza nie może Polski „odgrzybić, odszczurzyć, prawda, zastosować środków chemicznych”. Bądź nadzieje zgłaszane przez Elżbietę Kruk, kandydatkę PiS do europarlamentu, że „Polska będzie regionem wolnym od LGBT”. Czy wreszcie powiedzonka i sugestie samego Jarosława Kaczyńskiego – a to te o „gorszym sorcie”, a to o możliwości roznoszenia „chorób bardzo niebezpiecznych” i „różnego rodzaju” pasożytów przez ewentualnych uchodźców z południa.
Słowa takie i porównania budzą jednoznaczne skojarzenia – z językiem używanym w Trzeciej Rzeszy. Dlatego póki PiS jako partia oficjalnie nie potępi ich używania, póty można i należy uważać ją za ugrupowanie nie stroniące od faszystowskich wzorów. Czy po prostu neofaszystowskie. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Bo żadne prywatne przeprosiny (zdobył się na nie pod presją Kuchciński, ale już nie Kaczyński czy Bierecki) w tej sytuacji nie wystarczą.
PS Bierecki doprecyzował teraz jedynie, z kogo ma być Polska oczyszczona: otóż z tych, którzy utrudniali żałobę smoleńską oraz smoleńskie miesięcznice. Tak się składa, że też kilka razy w miarę swych możliwości starałem się je utrudniać (czy to w Krakowie, czy w Warszawie). Szczycę się tym. Podobnie jak zaszczytem jest dla mnie znaleźć się w towarzystwie tych, z których Polskę chciałby oczyścić Bierecki. Tyle że nie on i mu podobni mogą nam cokolwiek dyktować.
Czytaj także: Czy PiS jest partią faszystowską?