Fundacja Malta z Poznania wygrała w środę proces z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Piotra Glińskiego pozwała za to, że w 2017 r. nie wypłacił 300 tys. zł dotacji, na które wcześniej zawarł umowę. Był to pierwszy proces w kraju, w którym instytucja kultury pozwała resort. Okazało się, że są jeszcze w Polsce sądy, które nie boją się ministrów.
Wycofana dotacja dla Malty
„Chcemy tylko prawa i sprawiedliwości” – mówił Michał Merczyński, dyrektor Malta Festiwal Poznań, kiedy sprawa niewypłaconej dotacji wchodziła na wokandę. Nie krył oburzenia, opowiadając, jak to dwa lata temu minister Piotr Gliński na krótko przed kolejną edycją poznańskiego festiwalu teatralnego powiedział, że nie da obiecanej dotacji, bo nie podoba mu się jeden z kuratorów. Chodziło o Olivera Frijlicia, reżysera znanego z kontrowersyjnych i śmiałych przedstawień, w tym słynnej „Klątwy”, wystawionej w Teatrze Powszechnym w Warszawie.
Gliński pieniędzy nie wypłacił, ale festiwal odbył się bez zakłóceń, bo brakujące 300 tys. zł Fundacja Malta zdobyła dzięki publicznej aukcji i zbiórce. Niemniej nie o pieniądze w tej sprawie chodziło, a o zasady, których – jak się na szczęście okazuje – nawet ministrowi łamać nie wolno.
Sąd rozpatrzył sprawę dotacji w błyskawicznym, jak na polski system sprawiedliwości, tempie. Pozew wpłynął w czerwcu ubiegłego roku, a rozprawa odbyła się pod koniec marca. W dodatku jedyna, na której sędzia wysłuchał argumentacji dwóch stron, i po dziewięciu dniach wydał wyrok: resort kultury ma wypłacić zaległą dotację wraz z odsetkami oraz pokryć koszty procesu.
Czytaj też: „Klątwa” w Teatrze Powszechnym. Oburza?
Resort nie miał argumentów
Czy tak szybki wyrok dziwi? Jeśli spojrzeć na to, jakimi argumentami dysponowało ministerstwo, nie dziwi wcale. Minister Gliński nie ukrywał motywacji. W prawicowych mediach przyznawał, że tam, gdzie pojawi się Frijlić, pieniędzy z jego resortu nie będzie. Jednocześnie też sam dał argument na korzyść Fundacji Malta. W programie TVP Info pytany o to, czy dotację wypłaci, mówił, że nie ma wyboru, bo jest związany umową.
I dokładnie na ten fakt zwrócił uwagę warszawski sąd. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia przyznał, że sprawa miała charakter typowo kontraktowy oraz że zarówno osoba kuratora, jak i program festiwalu były znane ministerstwu już w 2015 r., kiedy podpisywało umowę w poznańską fundacją. Jednym słowem: sąd nie znalazł nic w argumentacji ministerstwa, co mogłoby pozwolić na niewypłacenie dotacji.
Czytaj też: Co ma ze sobą wspólnego teatr w Polsce i na Bałkanach, rozmowa z Goranem Injacem
Wydaje się, że minister Piotr Gliński uległ naciskom prawicowych mediów, które oburzone „Klątwą” Frijlicia domagały się jakiejś reakcji. I na chwilę kupił sobie tym spokój, bo te same media w 2017 r. wieściły triumf. Zapomniał jednak, że są jeszcze sądy w Polsce, które nie uginają się przed ministrami. Choć wyrok nie jest prawomocny, to na razie w tej sprawie wygrywają prawo i sprawiedliwość. Z ministrem partii, która takie hasło ma w swojej nazwie.