Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Birgfellner w „GW”: To Kaczyński mnie sprowadził do Polski

Gerald Birgfellner w prokuraturze Gerald Birgfellner w prokuraturze Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Mówił mi, że to jego wielka idea, że próbował ruszyć tę inwestycję od 15 lat, ale nikt nie był w stanie jej zrealizować – mówi Gerald Birgfellner „Gazecie Wyborczej”.

Jarosław Kaczyński w lutym przerwał milczenie na temat taśm. Opowiedział tygodnikowi „Sieci”, jak z jego perspektywy wygląda sprawa budowy dwóch wieżowców, którą zlecił Geraldowi Birgfellnerowi. Austriacki biznesmen jest mężem córki kuzyna Jarosława Kaczyńskiego. Tygodnik zaprzyjaźniony z PiS zapowiadał ten wywiad tytułem „Wszystko zgodnie z prawem”. 2 kwietnia „Gazeta Wyborcza” opublikowała obszerny wywiad z Birgfellnerem. Ze szczegółami opowiada w nim o tym, jak i dlaczego doszło do współpracy z prezesem PiS oraz jak został przez Kaczyńskiego i jego bliskich współpracowników oszukany.

Jak Birgfellner sprowadził się do Polski i jak zainteresował się Srebrną?

Kaczyński twierdził w „Sieciach”, że Austriak sam zainteresował się sprawą: „Deklarował, że z góry wynajmie część lokali i że uzyska kredyt w zachodnim banku. Z naszego punktu widzenia, biorąc pod uwagę problemy, na jakie natrafialiśmy, takiej propozycji nie można było odrzucić”. Mówi, że był „pod pewnym naciskiem moralnym ze strony części rodziny, bo oni się tu sprowadzili, kupili sobie dom, a ten Austriak doszedł chyba do wniosku, że będzie po prostu z tej inwestycji żył”.

Birgfellner relacjonuje te wydarzenia zupełnie inaczej. Twierdzi, że przeprowadzkę do Polski doradził mu Kaczyński: „W 2017 r. podczas jednej z takich rozmów Kaczyński powiedział, że muszę się przenieść do Polski, by w pełni skoncentrować się na projekcie. Przeprowadziłem się w grudniu”. Prezes PiS miał mu też powiedzieć, że jeśli będzie robić projekt dla Srebrnej, to powinien się „zaangażować na sto procent”.

Kaczyński miał tłumaczyć Birgfellnerowi, że sprawa wieżowca ma długą historię, a on bardzo chciałby go wybudować. Pierwszy raz Austriak zjawił się na Nowogrodzkiej w 2017 r. Według niego prezes PiS „wiedział, że jego ludzie nie są w stanie podołać takiemu zadaniu jak budowa wieżowca przy Srebrnej. Mówił mi, że to jego wielka idea, że próbował ruszyć tę inwestycję od 15 lat, ale nikt nie był w stanie jej zrealizować. Jego ludzie tylko o tym gadali”. Pytany, czy nic nie wzbudzało jego podejrzeń, odpowiedział, że dla niego to był czysty biznes, „a z powodu powiązań rodzinnych nie miałem oporów, by w niego wejść”.

Czytaj także: Wywiad Jarosława Kaczyńskiego to kapiszon

O relacjach Kaczyńskiego z ludźmi ze Srebrnej

Birgfellner zaznacza, że Kaczyński zakazał mu kontaktów z ludźmi z zarządu Srebrnej. Wszystkie rozmowy prowadził bezpośrednio z prezesem PiS. Wspomina też, jak ważna we wszystkich tych rozmowach była dyskrecja.

Kaczyński, jak relacjonuje Birgfellner, nie ma najlepszego zdania o Janinie Goss: „Powiedział mi też, że bardzo chciałby wymienić panią Goss, bo nie chciała współpracować. Proponował architektowi Walkowiakowi [Piotr, biznesowy partner wpływowej w środowisku PiS architektki Anny Bieleckiej], żeby wszedł do rady, ale on nie chciał”. Kaczyński mówił wiele razy, że gdyby miał ludzi, toby wymienił cały zarząd Srebrnej.

W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Birgfellner opowiada, że Kaczyński miał bardzo dobre rozeznanie biznesowe. „Gdy zaczęliśmy rozmawiać o wieżowcu, powiedział, że inwestycja jest warta co najmniej 200 mln euro. Znał wartość, zanim w ogóle zacząłem sprawdzać, co ile kosztuje i ile może przynieść zysku. Znał też dokładnie wartość działki Srebrnej. Wiedział, że gdy dostaniemy pozwolenie na budowę, wartość działki od razu podskoczy do 40–45 mln euro. Takie rzeczy wie człowiek, który się nie zna na biznesie? Kaczyński przez lata doskonale udawał, że o robieniu pieniędzy nie ma pojęcia”.

Biznesmen wspomina też, jak wyglądały jego wizyty na Nowogrodzkiej. „Dzwoniła pani Basia. Nie pytała, czy mógłbym, tylko że mam przyjść o tej i o tej godzinie” – mówi dziennikarzom „Gazety Wyborczej”. Bywało, że Birgfellner czekał w kuchni, żeby ludzie w poczekalni go nie widzieli.

Czytaj także: Dymisja Kujdy, czyli PiS, kompromaty i wewnętrzna wojna

Po co Kaczyński chciał zatrudnić Birgfellnera?

Biznesmen przypuszcza, że Kaczyński chciał wykorzystać jego wiedzę tylko po to, by mieć na biurku najlepsze z możliwych projekty umów z deweloperami, żeby mieć najlepszych wykonawców. „Umowa ze Strabagiem [austriacka firma budowlana – red.] została uzgodniona w każdym szczególe, gotowa do podpisania. Tak samo z Gleeds [firma doradztwa i nadzoru budowlanego]. Był przygotowany przetarg dla architektów, którzy mieli zaprojektować budynek, współpracując z prof. Neumannem, twórcą koncepcji wieżowca. Wszystko było gotowe w maju 2018 r., łącznie z umową o kredycie. Wystarczyło podpisać dokumenty. Ale potem Kaczyński powiedział mi »dziękuję« i że chciałby mi zapłacić, ale nie może. I kazał iść do sądu, w którym miał potwierdzić, że wszystkie te prace wykonaliśmy dla Srebrnej” – opowiada Birgfellner.

Chodzi nie tylko o pieniądze

Birgfellner utrzymuje, że te 1,3 mln euro, których Kaczyński mu nie zapłacił, to nie było jego honorarium, ale „koszty tzw. czynności predeweloperskich, przygotowania inwestycji, honoraria dla prawników Baker McKenzie opiewające na 160 tys. euro, pensja sekretarki”. Dodatkowo za przeloty, hotele i jeszcze 50 tys. zł w lutym 2018 r. – księdzu Sawiczowi. Sawicz jest członkiem rady Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego, w którym zastąpił zmarłego abp. Tadeusza Gocłowskiego. Bez zgody Sawicza Srebrna nie mogłaby rozpocząć inwestycji.

Birgfellner mówił, że w związku z tą sprawą jego zawodowa reputacja legła w gruzach. „Ci wszyscy ludzie pracowali nad projektem wieżowca przy Srebrnej przez rok, nie biorąc za to pieniędzy. Miałem reputację, zaufali mi, że gdy podpiszemy umowę kredytową, wszyscy zostaną opłaceni. Kaczyński mówił mi, bym się nie martwił, bo wszyscy dostaną swoje pieniądze. Więc uspokajałem partnerów” – tłumaczy. Dodaje, że uspokajający był też fakt, że nie robił interesów z człowiekiem z ulicy, tylko z Kaczyńskim.

Kaczyński martwił się o wynik wyborów

Austriak ma świadomość, że sytuacja z wydaniem pozwolenia na budowę wieżowców była delikatna z powodu politycznych powiązań inwestora. „Ale skoro wszystko było starannie zaplanowane, nie było podstaw do odmowy wydania warunków zabudowy. Gdyby do tego doszło, poszlibyśmy do sądu i wygralibyśmy” – uważa Birgfellner. Dodaje, że planował zakończenie inwestycji w 2022 r.

Birgfellner uważa, że Kaczyński zrezygnował z niej z powodów politycznych: „Kilka razy powtarzał, że nadchodzą wybory, że się obawia rezultatu. Odpowiadałem, że to przecież nic nowego, wybory są raz na cztery lata. Wydaje mi się, że projekt jak dla niego rozwijał się zbyt szybko. Gdy doszliśmy do momentu, że można było zaczynać, był zaskoczony”.

Kto wpadł na pomysł dwóch wież

Kaczyński mówił w „Sieciach”, że Birgfellner ściągnął z Wiednia profesora architektury, „którego klasy i pozycji nie podejmuję się weryfikować”. I to ten profesor przedstawił koncepcję dwóch wież, „dziś wszędzie prezentowanych”. Inny architekt, który oglądał wizualizację – opowiada Kaczyński – uznał, że „tego typu projekt przy dzisiejszych możliwościach można zrobić w kilkanaście godzin”. Ale Birgfellner twierdzi, że gdy Kaczyński wprowadzał go w sprawę, pokazał mu rysunki pierwszego architekta – właśnie dwie wieże, które miały symbolizować braci Lecha i Jarosława. „Jarosław mówił mi, że chce, by w wieżowcu siedzibę miał instytut imienia jego nieżyjącego brata”. Biznesmen pokazał te rysunki prof. Neumannowi, austriackiemu architektowi: „Nie był zachwycony. Powiedział, że to prace na poziomie przedszkola. Ale trzymaliśmy się tej idei, bo dla Kaczyńskiego była ważna”.

Czytaj także: CBA odmawia kontroli oświadczeń majątkowych Jarosława

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną