Na spotkaniach autorskich oczekuje się od nas anegdotek ze świata sztuki i kultury. Kto z kim się upił, przespał, gdzie aktualnie bywają pisarze oraz jakie skandale ostatnio wybuchły. Zwykle wciskamy jakąś przeterminowaną ploteczkę i staramy się pokazać od możliwie najbardziej kontrowersyjnej strony. Czemu nie powiemy prawdy? Bo prawda w naszym przypadku jest nudna, mieszczańska i spod znaku pozytywistycznej nowelki, a nie tabloidu.
Wstajemy rano. Coraz wcześniej, bo nie możemy się doczekać. Czasem zapominamy wziąć prysznic lub przebrać się w cywilizowane ciuchy. Poniewieramy się w dresach, z nieuczesanym kłębem na głowie. Ślęczymy nad notesem, drętwiejemy przed ekranem komputera, gapimy się przez szybę (jak bardzo są brudne, Grażyna zauważyła dopiero, kiedy zerknęła przez lornetkę, bo chciała podejrzeć ptaki rzucające się w miłosnym amoku. Zamiast na czulącą się parę gołębi, trafiła na bezlitosny obraz zacieków).
Czy twórczość literacka to zawód? Pasja? A może zwykła fanaberia? Ano, taka jak inne. Bycie pilotem czy lekarzem też bierze się z chęci. Że my nie musimy rano wstawać? Sylwia napisała kiedyś smsa do Grażyny o 6.13 rano, zaczynając od: „Przepraszam, że cię budzę”, na co dostała wiadomość: „Zwariowałaś? Mam tekst do oddania na jutro, zasuwam od godziny!”.
To prawda, że uwielbiamy to, co robimy (utarło się, że tak mówią grafomani, ale naszym zdaniem również kobiety, których zmysły płoną na widok liter). Więc niby to nam powinno wystarczyć: tak zwana satysfakcja. A jednak zafrapował nas apel podpisany przez wielu francuskich autorów i autorki zatytułowany: „Czy pisarze muszą jeść?”. To egzystencjalne pytanie utkwiło nam w głowie. Okazało się, że inicjatorzy listu mają również swoją stronę internetową pod znaczącym tytułem: „Wk… pisarze” (www.