W ciągu tygodnia mieliśmy w tej sprawie dwa spektakle urządzone przez polskie władze. Pierwszy w trakcie rozprawy przed Trybunałem Sprawiedliwości UE w sprawie pytań prejudycjalnych o KRS zadanych przez Sąd Najwyższy. Drugi przed Trybunałem Konstytucyjnym. Przed TSUE przedstawienie urządził przedstawiciel prokuratora generalnego Tomasz Szafrański. Wyrywał się niepytany, wybiegał z miejsca, nie dał mówić przedstawicielowi rządu. Wreszcie złożył wniosek o wyłączenie ze sprawy przewodniczącego składu i prezesa TSUE Koena Lenaertsa, czym dał dowód, jak w Polsce rozumie się niezawisłość sędziowską. Zachowaniem przedstawiciela Zbigniewa Ziobry wyraźnie zdumiony był przedstawiciel rządu Bogusław Majczyna, czemu dał wyraz w wypowiedzi dla dziennikarzy. Zachowanie Szafrańskiego – byłego sędziego z wyrokami dyscyplinarnymi i kolegi Ziobry z czasów Stowarzyszenia Katon – sprawiało wrażenie, jakby prowokował Trybunał do działania, które potem będzie można przedstawić opinii publicznej w Polsce jako dowód stronniczości TSUE.
Bo jeśli TSUE orzeknie, że neo-KRS została powołana – przez władzę polityczną – wbrew unijnemu prawu, to PiS będzie miał problem: uznać wyrok, negując swoją „reformę” sądownictwa, czy odmówić uznania, narażając się na zarzut polexitu?
Drugi spektakl odbył się w poniedziałek przed TK, który sądził legalność powołania KRS. Role były z góry rozdane: pięcioosobowy skład, który sądził sprawę, miał orzec zgodność z konstytucją powołania KRS. Jednak przydarzyła się niespodzianka: TK nie orzekł jednomyślnie, choć byli w nim tylko sędziowie „dobrej zmiany”. Nie wiadomo, który sędzia głosował przeciwko, jednak świadczy to o podziale lub/i grze politycznych sił.
Trybunał orzekł nie tylko, że KRS powołano zgodnie z konstytucją (uzasadnienie: bo z literalnego brzmienia przepisu konstytucji nie wynika, kto ma wybierać sędziów do KRS), ale też uznał za niekonstytucyjny przepis dający sędziom kandydującym do Sądu Najwyższego prawo do odwołania się od przegranej w konkursie prowadzonym przez KRS do Naczelnego Sądu Administracyjnego (argument: NSA jest właściwy tylko do spraw „administracji publicznej”, a KRS nie jest organem administracji publicznej – TK nie ustalił jednak, czym w takim razie jest KRS).