Znamy już oficjalne wyniki gdańskich wyborów. Wygrała je zdecydowanie Aleksandra Dulkiewicz, pełniąca obowiązki prezydentki po śmierci Pawła Adamowicza, która zdobyła ponad 80 proc. głosów. Na drugim miejscu, z prawie 12 proc. poparcia, uplasował się Grzegorz Braun. Teraz kontrowersyjny reżyser ma aspiracje, żeby wejść do europarlamentu.
Sukces ultrakatolików w Gdańsku
Wyniki w Gdańsku nie powinny zaskakiwać. Wszak kampania toczyła się w cieniu śmierci Pawła Adamowicza, zamordowanego w styczniu podczas finału koncertu WOŚP. Aleksandra Dulkiewicz, przez lata będąca prawą ręką Adamowicza, była w tej sytuacji naturalną sukcesorką i to ona została mianowana na komisarza miasta.
W tej sprawie rząd zachował się taktownie, uszanował istniejącą w mieście hierarchię, jednocześnie odcinając się od sugestii, że to płynąca z rządowych mediów mowa nienawiści miała sprowokować zamachowca. PiS i PO nie wystawiły swoich kandydatów w wyborach (PO poparła Aleksandrę Dulkiewicz). Obok kandydatki komitetu „Wszystko dla Gdańska” wystartowali jedynie kontrowersyjny, ultrakatolicki dokumentalista Grzegorz Braun oraz... także kontrowersyjny i ultrakatolicki działacz lokalny Marek Skiba.
Start w tak specyficznych wyborach dwóch kandydatów, którzy mają zbliżone poglądy, reprezentują margines życia politycznego, a co więcej, kiedyś współpracowali ze sobą (Skiba pomagał Braunowi w ostatnich wyborach prezydenckich), jest rzeczą dziwną, ale na prawicy nie niemożliwą do pomyślenia. Wystarczy rzucić okiem na to, ile list zamierzają utworzyć wszelakie prawicowe opcje w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Skiba odbierał Braunowi wyborców i na odwrót, a razem osiągnęli wynik 16 proc., i to przy dobrej, prawie 50-proc. frekwencji.
Oczywiście jest to efekt tego, że PiS nie wystawił w Gdańsku swojego kandydata. Prawicowi wyborcy, którzy nie zgadzali się z dotychczasową linią magistratu i nie chcieli oddawać miasta Aleksandrze Dulkiewicz, mieli dwa wyjścia: albo zostać w domu, albo zagłosować na któregoś z jej kontrkandydatów.
Edwin Bendyk: Wynik tych wyborów nie zaskakuje
Czy gdańszczanie są ultrakatoliccy? Nie
Jak mówi powiedzenie: nie zabija trucizna, a jej dawka. W przypadku Grzegorza Brauna stężenie prawicowości, katolickości i tego, co od pewnego czasu nazywa się „szurią”, jest bardzo wysokie. Braun, jeżdżąc po Polsce, udziela serii wykładów. Opowiada m.in. o objawieniach w Gietrzwałdzie, masonerii, a także tropi żydowskie wątki w „Gwiezdnych wojnach”. Słowem, dociera do wyborców, dla których PiS – choćby ze względu na utrzymywanie kompromisu aborcyjnego – jest za mało radykalny.
Odpowiedź na pytanie, czy 16 proc. gdańszczan (Braun 11 proc., Skiba 5) to ultrakatolicy, którzy chcieliby wprowadzić w Polsce coś na kształt szariatu, brzmi oczywiście: nie. Taki wynik mógł zrodzić się wyłącznie w ekstraordynaryjnych warunkach, a takie były (brak kandydatów i wyciszenie wyborczej atmosfery po śmierci prezydenta Adamowicza).
Historyczny wynik narodowców
PiS oddał pole do działania skrajnej prawicy i nie wiadomo, ilu wyborców w Gdańsku stracił tymczasowo, a ilu na stałe. A co gorsza dla samej partii – nie miał innego wyjścia. Środowiska skrajnie prawicowe nie będą zadawać sobie trudu, żeby opisywać, jak dziwne były to wybory i że była to sytuacja, która nie ma prawa się powtórzyć. Dla Brauna, a także dla wchodzących wraz z nim w skład Konfederacji narodowców i korwinowców, to historyczny, dwucyfrowy wynik i wielki wyborczy sukces.
Dla Konfederacji, która będzie walczyć o przyszłych wyborców z PiS oraz Kukiz ′15, to bardzo dobra wiadomość. Koalicja pokazała, że jest wybieralna i głos na nią nie będzie głosem zmarnowanym. Z opublikowanego 1 marca sondażu Kantar na zlecenie Parlamentu Europejskiego wynika, że Konfederacja może liczyć na przekroczenie progu wyborczego. Odpowiednio zmanipulowana narracja na temat sukcesu Brauna w gdańskich wyborach może ten wynik umocnić, a nawet poprawić.
Adam Szostkiewicz: Brawo Dulkiewicz! Ale uwaga na skrajną prawicę