Wybory do europarlamentu nie bez przyczyny mają łatkę najłatwiejszych do wygrania. W wariancie minimalnym wystarczy wystawić 16 kandydatów i liczyć na słabą frekwencję. Tematyka europejska zazwyczaj nie elektryzuje centrowego wyborcy, a mobilizuje eurosceptycznego, który chce zagrać na nosie elitom i wprowadzić do parlamentu wesołą chałastrę, która co prawda nie będzie brała udziału w pracach izby, ale może zadbać o jej skuteczną obstrukcję. Co więcej, wprowadzenie jakiegokolwiek europosła można odtrąbić jako sukces. Tak było cztery lata temu, gdy Janusz Korwin-Mikke pokonał Pawła Zalewskiego z Platformy Obywatelskiej. Korwin udowodnił, że wybory do europarlamentu zawieszają prawa, jakimi rządzi się polska polityka, i rozbudził aspiracje innych prawicowych polityków.
Danuta Hübner: To nie będą zwykłe wybory
Konkurs na eurosceptycyzm
Trudno powiedzieć, żeby JKM rozczarował swoich wyborców. Dał się szybko poznać jako jeden z największych oryginałów, który notorycznie wypowiadał się nie na temat, porównywał Unię Europejską do Trzeciej Rzeszy i spał podczas prac komisji, do której został przydzielony. Wbrew pozorom jego postawa stanowczo podnosi poprzeczkę potencjalnym rywalom. Trudno bowiem sobie wyobrazić, żeby prawicowi kandydaci mogli ze sobą konkurować w jakichkolwiek innych zawodach niż te na eurosceptycyzm. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Paweł Kukiz, który postanowił zadzierzgnąć współpracę z włoskim Ruchem Pięciu Gwiazd.
Ruch Pięciu Gwiazd, partner wagi ciężkiej
Włoska partia to partner wagi ciężkiej. Mimo że zaczynała podobnie jak ruch Pawła Kukiza i zyskała łatkę antysystemowych populistów, to udało jej się przetrwać pierwszą kadencję, podwoić poparcie i wejść do rządzącej koalicji. Ugrupowaniu nie szefuje już popularny komik Beppe Grillo, a zastąpił go występujący w garniturze i pozujący na profesjonalistę Luigi Di Maio. Jako wicepremier Di Maio dał się poznać głównie ze względu na swoje oryginalne poglądy w sprawach polityki zagranicznej. Opowiada się on otwarcie za zniesieniem sankcji dla Federacji Rosyjskiej, popiera francuski ruch żółtych kamizelek (co zaowocowało kryzysem dyplomatycznym na linii Paryż–Rzym) i w przeciwieństwie do większości członków Unii stanął po stronie dyktatora Nicolasa Maduro podczas wenezuelskiego kryzysu prezydenckiego.
Sojusz ma mieć szersze ramy niż tylko polsko-włoskie. Di Maio ewidentnie chce nieść palmę eurosceptycyzmu po opuszczeniu struktur UE przez Wielką Brytanię, dlatego poza Kukiz ′15 zaprosił do koalicji antyeuropejskie ugrupowania z Finlandii, Chorwacji i Grecji. Tym samym dokłada swoje trzy grosze do gigantycznego pęknięcia w ramach wspólnoty europejskiej. Poza Di Maio jawny eurosceptycyzm głoszą wpływowi politycy z Węgier czy Francji i choć dziś trudno mówić o wielkiej antyeuropejskiej koalicji wewnątrz Parlamentu, to na pewno w wielu kwestiach prawicowcy z różnych stron kontynentu będą grać do jednej bramki.
Zabójcze rozdrobnienie na prawicy
Dla ugrupowania Kukiza ten sojusz to szansa na zyskanie autentyczności, pod warunkiem że nazwisko włoskiego wicepremiera cokolwiek mówi jego wyborcom. Sam muzyk może dzięki porozumieniu pozować na polityka, z którym liczą się ważni europejscy gracze, i liczyć na to, że jego bezpośredni rywale okażą się mniej przewidujący.
A jest ich niemało. Ostatnie sondaże pokazują, że gdyby wybory do Sejmu odbyły się dziś, to Kukiz ′15 miałby duży problem, by osiągnąć wynik powyżej 5 proc. To głównie zasługa pojawienia się ugrupowania Roberta Biedronia, które odbiera premię za świeżość kosztem Kukiza i Koalicji Obywatelskiej. Do wyścigu staje też Robert Gwiazdowski i ugrupowanie Prawdziwa Europa związane ze środowiskiem Radia Maryja. O ile tego ostatniego nie można traktować poważnie, o tyle wolnorynkowa formacja Gwiazdowskiego, który będzie się starał zyskać twarz „Korwina bez przypału”, może powalczyć o wynik rzędu 3 proc. W normalnych warunkach taki wynik wzbudzałby może politowanie, ale dla Pawła Kukiza rozdrobnienie prawicy może być zabójcze.
Sojusz z europejskimi populistami może nie wystarczyć
Dochodzą wstrząsy wewnętrzne. Przed czterema laty Kukiz zdecydował się zapełnić swoje listy mężczyznami o silnych osobowościach, których tak naprawdę dobrze nie znał. Od tego czasu opuścili go Kornel Morawiecki, Marek Jakubiak i Robert Winnicki. A każdy z nich ma własne aspiracje do bycia liderem świata „na prawo od PiS”. Prawicowi populiści, licytując się na oryginalność, sprawiają, że ich elektorat ulega kompletnemu rozdrobnieniu i żadnemu z tych ugrupowań może się nie udać wprowadzić posłów do europarlamentu. Sojusz z największymi populistami na naszym kontynencie może nie wystarczyć.
Czytaj także: Na eurowybory koalicja wokół Platformy