Jak podaje „Fakt”, we wtorek po południu Jarosław Kaczyński spotkał się w budynku Ministerstwa Sprawiedliwości ze Zbigniewem Ziobrą. Rozmowa – jak tłumaczyła Beata Mazurek – dotyczyła ustaw, które mają być kierowane do Sejmu „z uwagi na różnice zdań pojawiające się w naszym środowisku na ich temat”.
Spotkanie szefów partii sojuszniczych nie jest niczym zdrożnym. Mają prawo omawiać sprawy ustaw czy innej wspólnej polityki. Ale dziś mamy sytuację, w której spotkali się de facto nie szefowie partii, ale prokurator z osobą, która za chwilę może mieć status podejrzanej. A przynajmniej ten status się waży.
Zbigniew Ziobro jest nie tylko szefem wszystkich prokuratorów. Ma uprawnienia do wydania każdej decyzji w dowolnej sprawie, która jest w gestii prokuratury. Może polecić postawienie Jarosławowi Kaczyńskiemu zarzutów albo odmowę wszczęcia postępowania. Albo wszczęcie postępowania „w sprawie” i prowadzenie jej w dowolnym kierunku. Na przykład takim, że austriacki biznesmen złożył fałszywe doniesienie. Tak się skończyła sprawa z sędzim Wojciechem Łączewskim, który złożył doniesienie o prawdopodobnym włamaniu na jego konto na Facebooku, a prokuratura chce mu stawiać zarzut fałszywego doniesienia.
Czytaj także: Kulejące prawo i sprawiedliwość
Narada na temat strategii w sprawie Kaczyńskiego?
W tej sytuacji spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z prokuratorem Ziobrą może być przez opinię publiczną odebrane jako narada na temat strategii prowadzenia sprawy o możliwe złamanie prawa w związku z budową K-Towers. To wysoce niestosowne.
Prezes już zresztą za poprzednich rządów PiS wykazywał tendencje do zainteresowania, a może też ukierunkowywania śledztw, by przypomnieć słynne przewiezienie mu do siedziby partii przez prokuratora Ziobrę akt śledztwa mafii węglowej.
Nie wiadomo, o czym teraz rozmawiali panowie Kaczyński i Ziobro. Ale wiadomo, że Ziobro ma Kaczyńskiego w garści tak długo, jak długo jego prokuratura prowadzi sprawę dwóch wież. Może negocjować warunki. A zbliżają się wybory i ludzie Ziobry mogą dostać lepsze lub gorsze miejsca na listach.
Czytaj także: Rok niepraworządności