„Od wielu lat mam takie marzenie, które jest w pełni legalne, choć może się nie podobać w wielu środowiskach, by Instytut Lecha Kaczyńskiego stał się poważną konkurencją dla Fundacji Batorego. Bo dziś Batory właściwie nie ma konkurencji, także gdy chodzi o staranie się o różne zagraniczne fundusze” – tłumaczy Jarosław Kaczyński. I dodaje, że byłoby to poważne przedsięwzięcie typu ideowego, „może coś w rodzaju Fundacji Adenauera, stanowiące istotne zaplecze polskiego patriotyzmu i myśli państwowej”.
Marcin Celiński: Wywiad Jarosława Kaczyńskiego to kapiszon
Wieżowce dawałyby ogromne możliwości działania
Wieżowce miały być nowoczesną inwestycją z częścią biurową, częścią konferencyjną i hotelem. Kaczyński: „W pierwszych latach, w czasie spłacania kredytu, pozwalałoby to uzyskać dochody, choć znacznie mniejsze niż to, co ma Batory”. Po spłacie zadłużenia za około – jak wyliczył prezes PiS – ćwierć wieku ta kwota byłaby większa. „Dawałoby to instytutowi ogromne możliwości działania – kontynuuje. – Ale oczywiście nie miałoby to nic wspólnego z moją osobistą sytuacją finansową, bo celem byłoby wyłącznie choćby częściowe zrównoważenie szans na rynku idei w Polsce”.
Prezes PiS podkreśla, że wieżowce miały być przeznaczone wyłącznie do zarabiania pieniędzy. Ponoć zdecydowanie odrzucał pomysły, aby pojawiły się na nich inicjały „JK” czy „LK”.
Czytaj także: CBA odmawia kontroli oświadczeń majątkowych Jarosława
Prezes był pod naciskiem części rodziny
Kaczyński opowiada, w jaki sposób nawiązał współpracę z Geraldem Birgfellnerem, austriackim przedsiębiorcą. Mówi, że to „mąż córki znanego w wielu warszawskich kręgach Jana Tomaszewskiego”, ale nie wyjaśnia wprost, że chodzi o zięcia jego brata ciotecznego. „Byłem pod pewnym naciskiem moralnym ze strony części rodziny, bo oni się tu sprowadzili, kupili sobie dom, a ten Austriak doszedł chyba do wniosku, że będzie po prostu z tej inwestycji żył” – mówi prezes PiS o kulisach zaangażowania spółki Srebrna.
Kaczyński twierdzi, że Austriak sam zainteresował się sprawą: „Deklarował, że z góry wynajmie część lokali i że uzyska kredyt w zachodnim banku. Z naszego punktu widzenia, biorąc pod uwagę problemy, na jakie natrafialiśmy, takiej propozycji nie można było odrzucić”.
Prezes PiS wyjawia też, na czym polegały prace wykonane przez Birgfellnera. „Prowadził rokowania z bankiem Pekao SA, a nie z zachodnim bankiem, jak miał uczynić. I robił to z własnej, nie mojej, inicjatywy. Poza tym Birgfellner ściągnął z Wiednia profesora architektury, którego klasy i pozycji nie podejmuję się weryfikować. I to ten profesor przedstawił koncepcję dwóch wież, dziś wszędzie prezentowanych”. Inny architekt, który oglądał wizualizację – opowiada Kaczyński – uznał, że „tego typu projekt przy dzisiejszych możliwościach można zrobić w kilkanaście godzin”.
Czytaj także: Czy karuzela afer z ostatnich tygodni przewróci PiS?
Austriak naczytał się, że prezes wszystko może
Według Kaczyńskiego Austriak „naczytał się tekstów, z których wynika, że ja tu wszystko mogę. Problem w tym, że nie było podstawy prawnej do zapłaty”. Birgfellner narzekał na złe traktowanie ze strony spółki Srebrna, a na koniec przedstawił rachunek na 2,5 mln zł. Zdaniem prezesa PiS wśród dokumentów uzasadniających tę kwotę znalazł się tylko rachunek potwierdzony przez firmę doradczą Baker McKenzie na 101 tys. euro i „parę niewielkich rachunków na kwotę tysiąca lub dwóch”. Gdy Birgfellner nie przedstawił innych dokumentów, Kaczyński miał zasugerować rozwiązanie sprawy na drodze sądowej, co zostało uwiecznione na taśmach „Gazety Wyborczej”.
Jacek Karnowski pytał prezesa PiS też o inne nagrane rozmowy z Birgfellnerem. „Jestem głęboko przekonany, że na tych nagraniach, przynajmniej z moim udziałem, nie ma niczego zdrożnego, nie ma żadnych sensacji, co najwyżej mogłem sobie z kogoś zażartować” – mówi Kaczyński. Według Austriaka tych spotkań było 16, a według prezesa o połowę mniej, „ale nie wykluczam, że wliczał w to święta, podczas których się widywaliśmy”.
Kaczyński uznał „za bezczelną manipulację twierdzenie, że ma to cokolwiek wspólnego z art. 24 ustawy o partiach politycznych, która zakazuje im działalności gospodarczej”. Zapewnił, że nie ma żadnych relacji finansowych pomiędzy fundacją – będącą właścicielem spółki Srebrna – a partią: „Żadnych. To są dwie oddzielne instytucje. (...) Spółka Srebrna nigdy Prawu i Sprawiedliwości niczego za darmo nie dawała”.
Prezes żyje skromnie
Kaczyński, którego wizerunek człowieka niezwykle skromnego i mało rozeznanego w biznesie taśmy nieco nadszarpnęły, zapewnia w „Sieciach”, że „żyje skromnie, może nawet bardzo skromnie, jak na człowieka znanego w Polsce, i także trochę poza nią [śmiech]”.
Przypomnijmy: dwa tygodnie temu „Gazeta Wyborcza” rozpoczęła serię publikacji taśm, na których słychać szczegóły negocjacji dotyczących planów budowy dwóch wieżowców w centrum Warszawy przez powiązaną z PiS spółkę Srebrna, należącą do Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. W tygodniku „Sieci” prezes PiS pierwszy raz odniósł się do całej sprawy. „To nie jest nawet kapiszon, tam przecież nic nie ma” – stwierdził.