Bruno Miecugow mawiał (już w 2007 r.): „Wprawdzie jeszcze jej nie ma, to już nam świta ta nasza Czwarta Rzeczpospolita”. Niemniej bywa, że przyszłość jest ontologicznie obecna w teraźniejszości, a potwierdzeniem tego jest aktualnie dziejące się życie codzienne (prywatno-publiczne, by tak rzec) w Polsce. W Holandii miało miejsce 96-dniowe nabożeństwo (w kościele protestanckim) dla uratowania armeńskiej rodziny zagrożonej deportacją. Akcja zakończyła się powodzeniem.
A w Polsce? Oto petycja wisząca w internecie: „Apelujemy o poparcie wniosku złożonego przez rodzinę [mieszkańców Legnicy] o pobyt humanitarny i anulowanie decyzji o deportację rodziny Kopyschczyk z Ukrainy z małymi dziećmi. 28.01.2019 r. otrzymali decyzję o deportacji na Ukrainę”. Rzecz spotkała się ze zrozumieniem w Legnicy i nie tylko. Zaglądam na oficjalną stronę kurii lokalnej diecezjalnej. Ani słowa o problemie Kopyschczyków, nawet o mszy w intencji rozwiązania problemu tej rodziny.
Czytaj także: Dlaczego Polacy tak się boją uchodźców?
Bliźniego swego trzeba kochać, ale na odległość
Okazuje się, że uchodźcy odgrywają niepoślednią rolę w pedagogice stosowanej. Oto zdarzenie sprzed kilku dni. Kraków, jedna z największych galerii handlowych. Wchodzi nieźle odziane małżeństwo z kilkuletnim dzieckiem. Chłopczyk biegnie w głąb jednego ze sklepów. Troskliwy tata woła za nim: „Piotruś, wracaj, bo uchodźcy cię zabiorą”. Na uwagę, że przecież tak nie można, krzyczy z oburzeniem: „Proszę się nie wtrącać”. I takie są skutki oficjalnej propagandy w sprawie uchodźców, a także milczenia polskich hierarchów katolickich w rzeczonej sprawie, aczkolwiek ich enuncjacje są pełne słów o tym, że bliźniego swego trzeba kochać jak siebie samego, aczkolwiek raczej na odległość (w miejscu jego zamieszkania), a nie u siebie.
Jeden z polskich profesorów mieszkających w zdziczałej, lewackiej i moralnie indyferentnej Europie Zachodniej chciał zaprosić swego kolegę na obiad w niedzielę. Ten drugi szczerze podziękował, ale wyjaśnił, że w każdy siódmy dzień tygodnia udaje się do obozu uchodźców, aby tam rozlewać zupę. Swoją drogą ciekawe, że zarówno w czasach PRL, jak i na przednówku IV RP zgnilizna moralna regularnie napływa z kierunku zachodniego.
Sanitarna nędza polskiego przemysłu mięsnego
Okazało się, że jedna (tylko?) rzeźnia ubijała chore krowy i przekazywała je do produkcji mięsa, trafiającego potem do polskich konsumentów i na eksport. To drugie było znacznie boleśniejsze dla przedstawicieli władzy. Minister Ardanowski lubiący podnosić głos i krzyczeć, jak np. w kierunku myśliwych odmawiających strzelania do dzików, znowu wystąpił w dość teatralny sposób. Zagroził karami dla producentów, sprzedawców, a nawet kierowców wożących zakażony towar. Chyba to zbyt restryktywne i dobroduszne podejście, bo powinien także wnosić o ukaranie konsumentów, zwłaszcza zagranicznych, bo gdyby nie kupili i nie spożyli trefnego mięsa, to rzecz by się nie wydała.
Tak naprawdę rzeczona afera odsłoniła sanitarną nędzę polskiego przemysłu mięsnego i niefrasobliwość służb weterynaryjnych – te okoliczności umożliwiają kombinowanie kończące się handlowaniem chorym mięsem. I jeszcze mały szczegół. Jakiś myśliwy zastrzelił syberyjskiego rysia, chronionego prawnie. Ciało zwierzęcia znaleziono na posesji dzielnego wojaka lasu. A to z kolei skutki ulegania lobby łowczego.
Adam Szostkiewicz: Jeśli obecna władza nie rozładuje afery ubojowej, może na niej przegrać wybory
Wyrozumiałość ministra Ziobry
Pan Brudziński wyjawił, że chyba nie zrobiono wszystkiego w związku z manifestacją kierowaną przez p. Rybaka w Oświęcimiu. To truizm, ponieważ nigdy nie jest tak, że robi się wszystko, co możliwe w danej sytuacji. Niemniej zrobiono bardzo dużo, np. (powtarzam to, ale nie szkodzi) wylegitymowano protestujących przeciwko poczynaniom p. Rybaka i zrealizowano postulat wolności słowa. Dziennikarze ustalili, że rzeczony beneficjent swobody wypowiedzi paradował na konwencji Solidarnej Polski w 2014 r. i pozdrowił zebranych w imieniu p. Kukiza. Pan Ziobro tłumaczy, że nie wiedział wtedy, kim jest p. Rybak. Jak napisał Kołakowski w jednym ze swych esejów: niewiedza jest grzechem, a tłumaczenie się niewiedzą jest dodawaniem nowego grzechu do dawnych.
Wszelako gdy p. Ziobro pozyskał był stosowną wiedzę, podległa mu prokuratura dość wyrozumiale wyceniła spalenie kukły Żyda przez p. Rybaka i domagała się niższej kary, niż została orzeczona przez sąd. Przypomniano też kwalifikacje (przez policję i prokuraturę) klepsydr polityków opozycji czy przemocy wobec manifestantek protestujących przeciw hasłom propagowanym przez narodowców jako demonstracji niezadowolenia.
Nie ma wątpliwości, że sprawcy ataku na p. Ogórek powinni być przykładnie ukarani, a chamska wypowiedź p. Palikota na temat całego zdarzenia – zdecydowanie potępiona. Policja podziela ten pogląd i solidnie zabrała się do dzieła, chociaż mogła (nawet powinna, skoro wszyscy są traktowani tak samo wobec prawa) uznać zajście za wyraz niezadowolenia wobec publicystyki rzeczonej dziennikarki.
„Kiepskie śledztwo Wyborczej”
Na blogu p. Bukowskiego, doktora filozofii i bezkompromisowego bojownika o imponderabilia narodowe, pojawiły się takie wpisy (pisownia zachowana): „W Auschwitz nie wypada być Polakiem, nosić z dumą polskiej flagi i mówić »Bóg, Honor Ojczyzna«. Wszystko inne wolno, zwłaszcza poniżać Polskę i Polaków. (…) Polacy to wiedzą, a chazary i szabesgoje (…) i tak nie zrozumieją. (…) Znowu to żydowskie pieprzenie? (…) Brawo Piotrek Rybak! Polska jest z Ciebie dumna!”. Pan Bukowski elegancko odpowiedział: „Nie podzielam Pańskiej opinii”.
A na wpis: „Nie rozumiem, dlaczego Auschwitz jest kojarzone glownie z holocaustem?? Przeciez bylo wybudowane dla Polakow, gineli tam ludzie roznych narodowosci, jency rosyjscy tez. Przed wyzwoleniem Niemcy wieksza czesc wiezniow wyprowadzili 17 stycznia, okolo chyba 15 tysiecy zmarlo. (...) Hitler nie napadl na panstwo zydowskie, tylko na panstwo polskie, pakt Ribentrop Molotow nie dotyczyl zydow, ale Polakow. Wiec troche znajomosci historii…”, rzeczony strażnik poprawności moralnej odpowiedział: „Hevenu shalom alechem” (Pokój niech będzie z wami), a więc też z pełną Francją elegancją.
Pan Bukowski niedługo potem napisał felieton o tzw. taśmach Kaczyńskiego, w którym czytamy: „O tym, że nienawiść zaślepia i pozbawia zdolności logicznego myślenia, wiadomo od wielu wieków. Mimo to nie brakuje ludzi, którzy owładnięci i oszołomieni nią popełniają poważne błędy, kompromitując nie tylko siebie, ale także wartości oraz idee, którym wierność ochoczo na co dzień deklarują. Dziennikarz, który zamiast atramentu (dzisiaj trzeba byłoby raczej użyć jakiegoś komputerowego porównania) używa żółci, z góry skazuje się na porażkę. (…) Autorom wyjątkowo kiepsko przeprowadzonego najnowszego śledztwa dziennikarskiego z »Gazety Wyborczej« chcę zadedykować (…) wiersz, który ich redakcja już dwukrotnie wydrukowała na pierwszej stronie, przypisując jego treść swoim wrogom: dzień po obaleniu rządu Jana Olszewskiego i niecały tydzień po śmierci Pawła Adamowicza jest nim »Nienawiść« Wisławy Szymborskiej. (…) Idealnie pasuje do ostatniego wyczynu redaktorów z ulicy Czerskiej?”. Jakaż jest różnica pomiędzy ostatnio zacytowanym fragmentem a „nie podzielam” i „Hevenu shalom alechem”? Jak mawiał Lec: „Najwierniej podtrzymują mity najmici”.
Czytaj także: Mięso, antysemityzm, banki na telefon… Polska sypie się jak domek z kart?
Taśmy Kaczyńskiego, czyli wytyczne dla prokuratury i sądów
Skoro już pojawiła się sprawa taśm, to warto odnieść się do kilku szczegółów (na głębszą analizę przyjdzie jeszcze czas). PiS oświadczył: „Prawo i Sprawiedliwość nigdy nie przyjmowało korzyści majątkowych od osób prawnych. Prawo i Sprawiedliwość nie prowadzi, a także nie podejmuje w imieniu i na rzecz innych podmiotów jakiejkolwiek działalności gospodarczej. (…) Twierdzenia przeciwne oraz zarzuty niemające oparcia w stanie faktycznym lub prawnym spotkają się z reakcją prawną”.
Dobra zmiana szybko przeszła od słów do czynów, gdyż Zwykły Poseł wysłał do „Agory” wezwanie przedsądowe domagające się przeprosin za cykl artykułów związanych z taśmami. Oto odpowiedź: „Portal Gazeta.pl przeprasza pana Jarosława Kaczyńskiego za to, że w dniu 29 stycznia 2019 r. w jednym z artykułów napisaliśmy przez pomyłkę, że Jarosław Kaczyński jest podejrzany o popełnienie przestępstwa”. Pani Mazurek i p. Dworczyk uznali to za niewystarczające. O ile stanowisko rzeczniczki PiS jest zrozumiałe (taką ma pracę, także jako zastępczyni p. Kuchcińskiego), o tyle oświadczenie szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów jest zdumiewające z uwagi na groźby za stwierdzenia o możliwości popełnienia przestępstwa, a nie o jego zaistnieniu. Czyżby to miało być ostrzeżeniem także wobec prokuratorów i sędziów, o ile zajmą się sprawą spółki o nazwie Srebrna? Na wszelki wypadek zaznaczam, że pytanie nie jest twierdzeniem.
Czytaj także: Czy na taśmach Kaczyńskiego słychać dowody przestępstwa?
„Niesiołowski jest osobą absolutnie upadłą”
Pojawiło się też kilka ciekawostek. Pan Jaki, chwilowo bezpartyjny (chociaż może to już się zmieniło), wezwał przed oblicze Komisji Reprywatyzacyjnej p. Nowaczyka, adwokata z zawodu, mającego niejakie kłopoty z wymiarem sprawiedliwości. Pan Nowaczyk zeznał brzydkie rzeczy o p. Kamińskim (Mariuszu), a także o szczegółach dotyczących działek przy ul. Srebrnej 16 w Warszawie. Zaraz po przesłuchaniu p. Jaki publicznie oświadczył, że p. Nowaczyk skłamał. Wprawdzie p. Jaki jest nie byle jaki, ale nie wiadomo, na jakiej podstawie twierdzi, że p. Nowaczyk kłamie.
Z kolei p. Sellin zapewnił, że nie ma ochoty zajmować się prywatnym życiem p. Niesiołowskiego, ale wygląda na to, że traktuje relacje (na razie zresztą nieujawnione) kilku przedstawicielek najstarszego zawodu świata jako wystarczające. TVP Info (wieczór 31 stycznia) bez przerwy emitowała pasek ze sprawą Niesiołowskiego, a w audycji „Minęła dwudziesta” p. Klarenbach swobodnie przechodził od podejrzewania p. Niesiołowskiego o korupcję usługami seksualnymi do stwierdzenia, że tak właśnie było.
Pan Bukowski, dr filozofii i strażnik prawdziwej moralności, jest znacznie ostrożniejszy. Zadał pytanie: „Fasolka po bretońsku i łóżkowe zabawy. Co mają ze sobą wspólnego?”, świadczące o zainteresowaniu kulinarnymi aspektami korupcji seksualnej, tak intensywnie reklamowanej przez TVP Info. Wszelako p. Bukowski zamieścił w komentarzach do swojego fundamentalnego pytania linki do rozmaitych komentarzy na temat przedmiotowej sprawy, ale tylko takich, które pokrywają się ze stanowiskiem p. Klarenbacha wyrażonym w trybie nie tyle przypuszczającym, ile stwierdzającym, np. (słowa p. Tarczyńskiego): „Niesiołowski jest osobą absolutnie upadłą i trzeba go pokazywać jako przykład tragicznej historii ludzkiej i politycznej”.
Ta koincydencja opinii doktora filozofii i dziennikarza TVP Info jest zapewne wyłącznie przypadkiem, aczkolwiek trzeba jeszcze raz przypomnieć, że konieczność toruje sobie drogę przez przypadki, o czym p. Bukowski na pewno wie, gdyż dzielnie nauczał dialektyki. Wszelako obaj wspomniani tropiciele seksualnej korupcji i jej bretońskiej otoczki nie odnieśli się innej ciekawej okoliczności, tj. upublicznienie zarzutów wobec p. Niesiołowskiego miało miejsce w styczniu 2019 r., a domniemana korupcja miała miejsce w latach 2013–15.
Oto jak walczą z uczciwością w życiu publicznym
Pan Sikorski zauważył, że tzw. hakownia zarządzana przez dobrą zmianę otwiera swoje przestronne podwoje wtedy, gdy znajduje się po temu pilna potrzeba polityczna. Przywołane fakty dość dobrze ilustrują praktykę życia codziennego (prywatno-publicznego) u zarania IV RP. Polityka nigdy nie była uprawiana w białych rękawiczkach. Nie twierdzę, że opozycja jest bez skazy i działa tylko wedle reguł przyzwoitości. Z drugiej strony to, co wyprawia obecnie rządząca formacja, jest bardzo dobitnym wcieleniem znanego hasła: „Teraz, k...a, my”, powstałego wprawdzie w 1997 r., ale coraz bardziej aktualnego.
Pani Mazurek wypsnęło się, jak stwierdziła, przez pomyłkę, że „zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Jarosław Kaczyński od lat walczy z uczciwością w życiu publicznym”. A może to jest najzupełniej szczere wyznanie na temat faktycznego stanu rzeczy, także obejmującego np. aferę w KNF, niejasną sytuację w KGHM, poczynania Bartłomieja M. (p. Macierewicz wyjaśnił, że być może popełnił jakieś przestępstwo, ale ma wielkie zasługi dla bezpieczeństwa państwa) czy próbę opanowania Europejskiego Centrum Solidarności przez p. Glińskiego (obrzydliwe zachowanie tegoż ministra w kilka dni po pogrzebie jednego z fundatorów ESC)?
Wracając do początku: rodzi się pytanie, jak uczyć dzieci w takiej aurze otulającej rodzime życie codzienne? Ponieważ p. Zalewska nie zamierza wprowadzić lekcji na temat mowy nienawiści, straszenie uchodźcami dobrze przygotowuje do życia w IV RP, podobnie jak pytanie dyspozytora pogotowia ratunkowego: „Czy pan jest gejem?”. Wprawdzie to ostatnie kierownictwo pogotowia w Gdańsku uznało za niewłaściwe, ale kto wie, jak to będzie przy dalszym trwaniu dobrej zmiany, szukającej wsparcia sił nadprzyrodzonych, zwłaszcza dla służby zdrowia. Na razie nie widać, aby p. Szumowski był w tym względzie skuteczny, ponieważ w zeszłym roku zmarło 414 tys. Polaków, najwięcej od czasów wojny. Może trzeba zmienić tych, co tak ochoczo uprawiają werbalne plakiety wotywne?
Czytaj także: Czy karuzela afer z ostatnich tygodni przewróci PiS?