„Czy Chrzanowski przewróci Kaczyńskiego?” – pytaliśmy tuż po wybuchu afery KNF w połowie listopada 2018 r. Dziś obóz władzy ma jeszcze więcej kłopotów: kolejne afery przykrywają poprzednie, ujawniając skalę powiązań, nepotyzmu, wszechobecności macek PiS. Że władza czuje się zagrożona, najlepiej świadczą próby odwrócenia uwagi od poszczególnych spraw, w tym głośne akcje CBA i prokuratury – wymierzone w osoby związane z opozycją lub te, które – do niczego PiS-owi już niepotrzebne – łatwo może poświęcić. Skala przewin obu stron jest jednak nieporównywalna, a sposoby zarządzania kryzysem partii rządzącej – żadne. Publicyści są zgodni: w wielu zachodnich krajach w obliczu podobnych skandali rządy musiałyby w końcu skapitulować. W Polsce tak się jednak nie dzieje. Przypominamy najgłośniejsze afery ostatnich tygodni. Czy przewrócą PiS w sondażach i zbliżających się wyborach: europejskich i polskich?
1. KNF, czyli skok na bank
„Gdyby podobna sprawa wyszła na jaw w którymś z państw Zachodu, z pewnością doprowadziłoby to do dymisji rządu. Ale my nie jesteśmy »którymś z państw Zachodu«. Niestety” – komentował Jan Hartman. To była pierwsza – i druzgocąca – afera taśmowa za rządów PiS. Jak ujawnił właściciel Getin Noble Banku Leszek Czarnecki, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski zaoferował mu „przychylność”. Obiecywał, że usunie z KNF Zdzisława Sokala, przedstawiciela prezydenta w tej instytucji i zarazem szefa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Sokal, zgodnie z relacją Chrzanowskiego, chciał upaństwowienia banków Czarneckiego, a prawo już zezwala na taki proceder (za „złotówkę” i bez zgody właściciela). Żeby temu zapobiec, Czarnecki miał spełnić jedno żądanie: zatrudnić prawnika wskazanego przez Chrzanowskiego (za wynagrodzenie w wysokości 1 proc. wartości Getin Noble Bank – ok. 40 mln zł). Bankier nagrał rozmowę i złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Urząd KNF uznał te oskarżenia za fałszywe, a samo nagłośnienie sprawy – za próbę szantażu. Ostatecznie Chrzanowski podał się do dymisji, a potem na krótko trafił do aresztu, przyjmując w tej sprawie rolę kozła ofiarnego. Nagrania ujawniają bowiem znacznie szerszy kontekst: szef KNF i Leszek Czarnecki mieli się razem udać do szefa NBP Adama Glapińskiego (Chrzanowski to jego człowiek, znają się jeszcze z czasów pracy w SGH). Po co? I czy Glapiński wiedział o korupcyjnej propozycji? Rodzą się podejrzenia, że centralny bank chce wchłonąć KNF, i to z pomocą jej przewodniczącego. W KNF zachodzą teraz zmiany personalne, w sprawie toczy się śledztwo. Czytaj więcej o aferze KNF »
2. NBP, czyli dwórki i dworzanin
O prezesie NBP Adamie Glapińskim zrobiło się głośno w kontekście afery KNF. Wkrótce stał się jednak bohaterem pierwszoplanowym. „Gazeta Wyborcza” ujawniła wysokość wynagrodzeń jego współpracownic, nazywanych w mediach „dwórkami”, „aniołkami prawicy”, a przez POLITYKĘ – „Misiewiczowymi”. Na podstawie oświadczeń majątkowych dziennikarze obliczyli, że bez większych kwalifikacji zarabiają ok. 65 tys. zł – więcej niż najwyżsi urzędnicy państwowi, w tym premier i prezydent. Przypomnijmy: Martyna Wojciechowska szefuje departamentowi komunikacji i promocji, z Glapińskim pracowała już wcześniej w Polkomtelu. Kamila Sukiennik jest dyrektorką jego gabinetu w NBP. Prezes banku w obliczu kryzysu zastosował tę samą strategię co w przypadku KNF – długo milczał. Już nawet politycy PiS apelowali, by rozwiał wątpliwości, ujawnił zarobki i zasady zatrudnienia w NBP. Glapiński odniósł się do sprawy, ale późno – podczas rutynowej konferencji zorganizowanej po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej 9 stycznia (nie mógł się na niej nie pojawić). Oskarżenia prasy uznał za haniebne, a wręcz seksistowskie. Pouczał dziennikarzy, podkreślając, że bank jest apolityczny, a prócz tego podlega kontrolom NIK, które nie wykazały jak dotąd żadnych nieprawidłowości. Konferencja Glapińskiego była i spóźniona, i kompromitująca. „To arogancja typowa dla rządzących, którym wstyd za Misiewiczów, Andruszkiewiczów, za próbę wzięcia za twarz branży filmowej, za liczne wpadki i nieszczęścia. Glapa jest być może nieusuwalny, ale będzie kulą u nogi PiS” – wieszczył Daniel Passent. PiS próbuje gasić kryzys, nowelizując ustawy o NBP i o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne. W świetle nowych przepisów zarobki kadry kierowniczej banku miałyby być jawne i podlegać regulacji. Pod koniec stycznia nad nowelą dyskutowała komisja budżetu i finansów publicznych w Senacie. Nie zgłoszono żadnych poprawek. Wątpliwości ma jednak Europejski Bank Centralny. W jego opinii czytamy, że „zawarte w projektach legislacyjnych zmiany prowadzące do obniżenia wynagrodzeń są niezgodne z zasadą niezależności finansowej, jeśli negatywnie wpłyną na zdolność NBP do zatrudniania i zatrzymywania pracowników w celu niezależnego wykonywania zadań nałożonych na NBP w Traktacie i Statucie Europejskiego Systemu Banków Centralnych”. Czytaj więcej o aferze z „dwórkami Glapińskiego” »
3. KGHM, czyli krewni i znajomi Lipińskiego
KGHM Polska Miedź SA jest jedną z największych spółek Skarbu Państwa w Polsce, a zarazem jednym z kluczowych producentów miedzi i srebra rafinowanego w kraju i na świecie. Niedawne śledztwo, przeprowadzone z inicjatywy byłego szefa spółki Rafała Pawełczaka, wykazało szereg nieprawidłowości w trzech przetargach na zakup i dostawę sprzętu i oprogramowania o łącznej wartości 3,2 mln zł. W przetargach za każdym razem pośredniczył Karol Kos, dyrektor Centralnego Ośrodka Przetwarzania Informacji (COPI), a prywatnie chrześniak Adama Lipińskiego – wiceprezesa PiS i szefa partyjnych struktur na Dolnym Śląsku, jednego z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. Ze spółką są związani także inni jego bliscy i znajomi, w tym Józef Kos, ojciec Karola (dyrektor przedstawicielstwa KGHM w Pradze). Warto w tym kontekście przypomnieć, że spółce KGHM od lat szefują ludzie Lipińskiego: najpierw Krzysztof Skóra (prezes w latach 2006–08 i później w 2016 r.), potem Marcin Chludziński (od 2018 r.). O manipulacjach Karola Kosa informował Chludzińskiego dyrektor naczelny COPI Grzegorz Mach. Stracił pracę. Warunki zatrudnienia Kosa wyraźnie się zaś poprawiły. Czytaj więcej o aferze KGHM »
4. Kłopoty zdrowotne, czyli refundacja leków
Gdy – właśnie zdymisjonowany – wiceminister zdrowia Marcin Czech udał się na zwolnienie chorobowe, Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie podejrzeń korupcyjnych przy wydawaniu decyzji o refundacji leków. Art. 13 ustawy o refundacji leków nakłada na firmy farmaceutyczne obowiązek obniżenia cen o co najmniej 25 proc. po wygaśnięciu wyłączności rynkowej. Czech wielokrotnie pozwalał ten przepis ominąć. Pacjenci dopłacali więc do leków m.in. na stwardnienie rozsiane (Gilenya), przeciwzakrzepowych (Xarelto, Pradaxa) czy do szczepionki na grypę Vaxigrip. Lista jest długa i zapewne nie w pełni jeszcze znana. Głośna jest sprawa firmy Roche, producenta m.in. herceptyny stosowanej w przypadku raka piersi. Czechowi udało się tak zmanipulować przepisy, że tańszy zamiennik leku jest teraz sporo droższy od samej herceptyny. Śledztwo w toku.
5. Korupcja w MON, czyli cios w Macierewicza
28 stycznia 2019 r. CBA zatrzymało byłego rzecznika MON Bartłomieja M., byłego posła PiS Mariusza Antoniego K. i cztery inne osoby powiązane z PGZ lub resortem obrony. To efekt śledztwa dotyczącego „doprowadzenia PGZ SA do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości i sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody majątkowej”. Czyli de facto korupcji. Zatrzymanym zarzuca się niegospodarność, powoływanie się na wpływy i fałszowanie dokumentów. Bartłomiej M. i Mariusz Antoni K. mieli uzyskać korzyść majątkową o wartości 90 tys. zł. Sprawa jest elektryzująca głównie dlatego, że uderza – rykoszetem, ale celnie – w byłego szefa MON Antoniego Macierewicza, który wprowadził Bartłomieja M. do dużej polityki, zapewniał mu posady i ochronę. Były rzecznik MON nie miał przygotowania, by pełnić tak ważne funkcje. Mariusz Antoni K. to z kolei bohater tzw. afery madryckiej (razem z Adamem Hofmanem i Adamem Roguckim udali się na urlop do Hiszpanii – za państwowe pieniądze) i właściciel Warszawskiego Centrum Legislacyjnego, poprzez które za dziesiątki tysięcy złotych umożliwiał biznesmenom spotkania z wpływowymi politykami i urzędnikami państwowymi. Afera korupcyjna w PGZ to kolejny w jego karierze przykład niejasnych działań na styku polityki i biznesu. Umowy, które zatrzymani zawierali w imieniu Polskiej Grupy Zbrojeniowej, dotyczyły „usług szkoleniowych, organizacji targów przemysłu obronnego, a także koncertu i wystawy multimedialnej. Poniesione z tego tytułu szkody wynoszą 3 195 712 zł”. Bartłomiej M. trafił do tymczasowego aresztu. Wobec Mariusza Antoniego K. zastosowano poręczenie majątkowe (50 tys. zł); ma zakaz opuszczania kraju. Czytaj więcej o aferze w MON »
6. Taśmy Kaczyńskiego, czyli prezes rządzi państwem
Opublikowane przez „Gazetę Wyborczą” nagrania ze spotkań Jarosława Kaczyńskiego z członkiem rady nadzorczej spółki Srebrna Grzegorzem Tomaszewskim, austriackim przedsiębiorcą Geraldem Birgfellnerem i jego wspólniczką dowodzą, że prezes PiS jest także wytrawnym biznesmenem. Rozmowy dotyczyły planów budowy dwóch 190-metrowych wieżowców (K-Towers) – z nową siedzibą dla Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego, biurowcami i hotelem. Fundacja Instytutu zarabiałaby na wynajmie. Inwestycję wstrzymano, bo warszawski ratusz nie wydał potrzebnych pozwoleń. Wiele wątków tej sprawy budzi niepokój: wieżowce miały stanąć przy ul. Srebrnej 16 na działce uwłaszczonej przez środowisko Porozumienia Centrum i należącej dziś do spółki Srebrna; pomoc finansową obiecał upaństwowiony bank Pekao SA (w tym kredyt w wysokości 300 mln euro); Birgfellner, wykonawca projektu, nie otrzymał zapłaty za pracę. Ale sam Kaczyński obawiał się głównie strat wizerunkowych. „Jest kampania o charakterze czysto politycznym pod tytułem: partia buduje wieżowiec, azjatyckie stosunki czy nawet zgoła stwierdzenie, że to ja buduję, a w związku z tym jestem niezwykle zamożnym człowiekiem. Nie możemy sobie na to pozwolić” – mówił prezes PiS, co ujawniły kolejne taśmy „GW”. Z inwestycji wycofał się nie bez powodu na chwilę przed wyborami samorządowymi. Państwowa TVP publikację „Wyborczej” nazwała „kapiszonem”, politycy obozu władzy – laurką dla ich szefa. Tymczasem sprawa dowodzi, że jeden człowiek – Jarosław Kaczyński – rozporządza majątkami banków i spółek Skarbu Państwa. Dowolnie i przez telefon. Czytaj więcej o taśmach Kaczyńskiego »